To szczepienie drzew jest metaforą pojednania. Obie strony muszą odsłonić swoje rany. Pojednanie możliwe jest tylko w rozdarciu - w zetknięciu ran. Trzeba wpierw zobaczyć swoje rany, wszystkie skutki rozdarcia, i przeżyć je, tak jak się przechodzi ciemny, złowrogi tunel - od początku do końca. Na końcu znajduje się pragnienie pojednania. Pojednawczo zorientowane doświadczenie ran (podobnie jak cały proces pojednania) możliwe jest tyko w dialogu z Bogiem i człowiekiem. Bez dojrzałego dialogu można tylko rozdrapać rany, odsuwając jeszcze bardziej możliwość pojednawczego spotkania.
Aby to spotkanie było możliwe, konieczne jest także zobaczenie i przeżycie ran drugiej osoby. Jest to trudne w przypadku układu ofiara-agresor. Nieuznanie ran agresora, brak elementarnego współczucia dla jego bólu uniemożliwia pojednanie, jest ono bowiem aktem miłości, która jest trudna, wręcz nieraz niemożliwa dla ludzi uwięzionych w swoim zranieniu.
Powraca tu metafora szczepienia drzew i pytanie o doświadczonego ogrodnika. Rozdarcia zbyt duże i rany tak rozległe, że człowiek gubi się w nich albo zostaje uwięziony, uniemożliwiają pojednanie. Potrzeba Innego - jak ogrodnika - który czule i z odkupieńczą dokładnością zetknie i połączy rany. Jest to zraniony Ogrodnik - Jego ciało jest jedną wielką raną. On jest Ogrodnikiem i zranionym drzewem(3). Oderwane gałązki ostatecznie nie zaszczepią się przez połączenie z sobą - potrzebują drzewa. Ogrodnik jest tym drzewem: "Zechciał bowiem Bóg, aby w Nim zamieszkała cała Pełnia, i aby przez Niego pojednać wszystko ze sobą: przez Niego - i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach" (Kol 1, 19-20a). Każde głębokie, autentyczne pojednanie może się dokonać tylko przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie. Bez Niego pozorne zaszczepienia, obwiązane niedoświadczoną ręką, kończą się rozczarowaniem i usychającą nadzieją na pojednanie. On jest "oddychającą liczbą"(Paul Celan), Przebaczeniem i Pojednaniem naszym, nawet wtedy, gdy trzeba to uczynić siedemdziesiąt siedem razy.
Często bywa tak, że pojednanie pomiędzy ludźmi jest niemożliwe z powodu odejścia drugiej osoby albo odmowy odsłonięcia swojej rany i pojednania. Co zrobić wtedy ze swoją raną, która nie pozwala na przyzwyczajenie i zapomnienie? Na ciele Chrystusa można znaleźć rany każdego ludzkiego rozdarcia, każdej krzywdy: "Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili" (Mt 25, 40). Swoją ranę można wtedy przyłożyć do rany Chrystusa, pojednać się w Nim i pozostać cząstką Jego świętego Kościoła - Ciała zranionego, otwartą raną, do której może przyłożyć swoją ranę ktoś zagubiony, kto dawno utracił już nadzieję na pojednanie.
Ks. Krzysztof Grzywocz
Przypisy:
1 - P. Celan, Utwory wybrane, Kraków 1998, s. 207.
2 - Zob. św. Augustyn, Objaśnienia psalmów, w: Pisma starochrześcijańskich pisarzy, t. XXXVIII, Warszawa 1986, s. 47. Autor pisze tu: "Ten, kto ma rany, już nie jest zdrowy. W dodatku rany te cuchną i ropieją...Otóż tak się dzieje w życiu ludzkim".
3 - Zob. K. Wojtyła, Poezje i dramaty, Kraków 1979, s. 78.