logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Droga Krzyżowa
 


Tradycja odprawiania drogi krzyżowej powstała w Jerozolimie. W średniowieczu rozpowszechnili ją franciszkanie, którzy oprowadzając pątników zatrzymywali się przy stacjach przedstawiających historię śmierci Jezusa. Liczbę czternastu stacji ustalono w XVII wieku. Droga krzyżowa przedstawiana jest w obrazach lub rzeźbach rozmieszczonych na ścianach bocznych świątyni. Stacje drogi krzyżowej to nie tylko odtworzenie wydarzeń z ostatnich dni Chrystusa. Mają one swą bogatą symbolikę. Są również podstawą rozważań medytacyjnych dotyczących m.in. tego, czym jest prawda, miłość itp.

 
Zawołał donośnym głosem i wyzionął ducha... „Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: <Eli, Eli, lema sabachthani?>, to znaczy Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?" (Mt 27,45-46).
 
 
W ostatnich tygodniach Ewangelie niedzielne ukazywały Jezusa czyniącego cuda, Jezusa, który uzdrawia chorych, wskrzesza umarłych. Ale ludzie nie odpłacili Mu wdzięcznością i miłością. Dziś widzimy Jezusa prowadzonego na krzyż. Na śmierć. 
 
„Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył”.

1. Jezus skazany na śmierć
Nie, nie chcemy Boga zabić. Nie krzyczymy razem z tłumem „na krzyż z Nim”. To nie musi być kłamstwem, gdy mówimy, że Go kochamy. A jednak, gdy przychodzi mocniejsza pokusa, chwila słabości, skazujemy Go na śmierć. Tak samo, jak krzyżujemy wiele razy swoje matki, żony i mężów, swoje dzieci, przyjaciół. Tych, którzy są nam najbliżsi. Których kochamy. Czasem sami siebie nie potrafimy zrozumieć, dlaczego możemy być wierni Bogu całymi latami, a potem nagle tak łatwo o ciężki grzech. I to nadal kochając. A człowiek naprawdę tak potrafi.
 
2. Jezus bierze ten krzyż
Jezus nas lepiej rozumie niż my sami siebie. Choć sam bezgrzeszny, lepiej rozumie, że człowiek może zapragnąć grzechu. Niejako wbrew sobie. A potem przerażony sobą nie umie udźwignąć wstydu. Jezus bierze razem z nami nasz krzyż, żebyśmy ze wstydu Mu nie uciekli. Jak Adam w raju, jak Judasz. Prowadzi nas drogą krzyżową, żeby pokazać, jak sobie z tym wszystkim radzić. Ze swoją własną niewiernością.
 
3. Jezus upada pod krzyżem 
Ten pierwszy grzech boli najbardziej. Nie wiedzieliśmy, że jesteśmy do tego zdolni. Gdzie się podziała ta mocna wiara i jeszcze mocniejsze zasady? Czy to wszystko co było we mnie, to nieprawda? Jak z tym dalej żyć? A Jezus wstaje z upadku i nas dźwiga. On dobrze wie, że w tej chwili jesteśmy bardziej nieszczęśliwi niż kiedykolwiek. Tak bardzo, że jeszcze nie umiemy myśleć o bólu Jezusa. I tak bardzo potrzebujemy serdecznej pomocy. 
 
4. Jezus spotyka Matkę
Wszystko tak strasznie boli. Kościół, ksiądz, rekolekcje, dobra książka, Biblia - to boli jeszcze bardziej. Boli ludzkie spojrzenie, jakby wszyscy dokoła wiedzieli, co się stało. Jakby pokazywali palcem. A Jezus spotyka Matkę i choć to spotkanie też ogromnie boli, z tego wspólnego bólu rodzi się siła. Bo wspólne przeżywanie bólu oznacza miłość. Po obu stronach.
 
5. Szymon Cyrenejczyk pomaga 
Zdajemy sobie sprawę, że potrzebujemy pomocy. Inaczej się nie da. To trudniejsze, niż się wcześniej wydawało. Stały spowiednik? Kierownik duchowy? Wspólnota? Nikt o nas nie zabiega, nie szuka. Wolelibyśmy, żeby wszyscy za nami biegali, z radością, z pomocą, sami. Tymczasem każdy ma własne życie. Własne problemy. Dobrze, że są przymuszane „Szymony”. Przymuszani przez Boga do powołania, do celibatu, do konfesjonału. Z własnej woli zgodzili się być przymuszani. Jezus pozwolił sobie pomóc, byśmy wszyscy umieli skorzystać z pomocy, gdy przyjdzie czas. Kiedy upadamy. Kiedy już nie mamy sił. I abyśmy innym zechcieli pomóc. Wtedy właśnie, kiedy upadają. Kiedy już nie mają sił.
 
6. Święta Weronika z chustą
Czasem tak doskonale skomplikujemy nasze życie, że nie widzimy wyjścia. Zazwyczaj liczymy wtedy na wielką pomoc z nieba. Na jakiś cud, który wyprostuje wszystkie nasze ścieżki. Odmieni życie, które spapraliśmy. A pojawia się obok nas tylko Weronika, która przeciera twarz. Jezus przyjął ten drobny gest Weroniki, żebyśmy umieli docenić każdą pomoc. I żebyśmy umieli dać każdą pomoc, na jaką nas stać. Kiedy świat wali nam się na głowę, jedno dobre słowo, jeden gest, tak wiele może dla nas znaczyć. Żeby mieć siłę zrobić kolejny krok.

7. Drugi upadek Jezusa
Drugi upadek jest dużo gorszy, choć trochę mniej boli. To niepojęte, że mniej boli. Przygasają uczucia. Rozum nie krzyczy tak głośno. A teraz to on więcej „czuje”. Tak, Panie Boże. To rzeczywiście ja. Po raz kolejny dałam się nabrać na grzech. Na takie maleńkie chwilowe szczęście. Na chwilę ludzkiej radości, po której nie zostało już nic. Wydawała się wielka i miała trwać wiecznie. Jak to się dzieje, że po raz kolejny robimy to samo?  Jezus wstaje po raz drugi. Bierze nas za rękę. Bo sami nie poszlibyśmy już dalej.
 
8. Jezus pociesza niewiasty
To trochę dziwne, że Jezus przyjął pomoc Szymona z Cyreny i Weroniki, a tak dziwnie podszedł do płaczu niewiast. Płakały szczerze. I dobrowolnie, nie z przymusu, jak Szymon. Okazanie serca odrzucone? A my tego chcemy, potrzebujemy, szukamy. Czekamy, że ktoś przyjdzie i powie: aleś biedny, no naprawdę, że też musiało ciebie to spotkać. Prawdą jest jednak, że wzruszenie czyimś bólem szybko mija i nie wnosi nic. Nawet wzruszenie cierpieniem Jezusa czasem nic w naszym życiu nie zmienia. Jezus nie gardził współczuciem, ale odsunął je od siebie, żebyśmy zobaczyli w świetle Jego męki swoje własne grzechy. Przecież to nasze grzechy dźwigał.
 
9. Upada Jezus po raz trzeci
Zaczynamy swoje grzechy nienawidzić. Te ciągle powtarzane. Nie mamy do nich siły. Jak się to dzieje, że można coś powtarzać całymi latami, wiedząc dobrze, że jest złe? Jak się to dzieje, że można coś powtarzać całymi latami, choć tak naprawdę tego się nie chce? Od nienawiści grzechu do nienawiści siebie już tylko krok. A potem też tylko krok do zlekceważenia Boga, siebie, grzechu, wiary. Żeby „spokojnie” żyć. Jak blisko przy trzecim upadku równocześnie do rozpaczy po zdradzie Boga i do odrzucenia Boga. A przecież wydają się to być dwa przeciwległe bieguny. To jest ludzkie szukanie ratunku przed wyrzutami sumienia. A Jezus proponuje co innego. Mieć odwagę po raz trzeci wstać. 

10. Obnażenie z szat
Skojarzenie jednoznaczne. To ogromne upokorzenie. Nikt nie ma prawa. Niechciana nagość to wielki ból. I nagość ciała, i nagość serca. Czy to dlatego także przed Bogiem nie potrafimy stanąć nago? Jak Adam w raju po raz kolejny uciekamy. „Bo jestem nagi”. A tymczasem przed Bogiem tak właśnie trzeba stanąć. Bez zasłon. Przed Bogiem musimy być prawdziwi. Jeśli nadzy, to właśnie tacy. Jeśli dobrowolnie nie potrafimy obnażyć się przed Bogiem, przyznać się do nagości, to obnaży nas świat, albo sami to zrobimy wbrew sobie. Jezus pozwolił się obnażyć publicznie, żebyśmy potrafili obnażyć się w skrytości przed Nim. Konfesjonał nas boli, bo trzeba tam nagim uklęknąć. Ale ta nagość jest dobra. Jeśli nas na nią nie stać, to świat w okrutny sposób zedrze z nas szaty. I będzie tylko ból. I wstyd.
 
11. Jezus przybity do krzyża 
To za te nasze wszystkie ucieczki. Za to szukanie wolności od Boga Jezus cierpi. Im bardziej uciekamy, tym mocniej przybijany jest On. Nie może nam pobłogosławić. Zniewolenie jest złem, gdy robią nam to inni. Może być dobrem, gdy sami sobie postawimy granice. Gdy przyjmiemy granice, które postawił nam Bóg w swoich przykazaniach. Przykazania są czasem trudne. Ale poza nimi wcale nie ma prawdziwej wolności. To tylko szatańska pokusa. Poza przykazaniami jest wielkie zniewolenie, z którym sami sobie nie poradzimy. Dlatego Jezus umiera.
 
12. Śmierć Jezusa na krzyżu
To była nasza decyzja. Nie chcemy się do tego przyznać. Tak wyszło - mówimy. Tak jakoś się stało, że wybrałam grzech. To była chwila. Nieuwaga, emocje. Ale naprawdę, to na grzech ciężki  pracujemy długo. Drobnymi odejściami, które lekceważymy. Bo wszyscy tak robią. Bo inni są gorsi. Bo nie przesadzajmy z tą świętością. To nasze decyzje. A potem - tak. Potem może dzieje się to nagle. Potem dzieje się grzech, choć my przecież ciągle czujemy, że kochamy. Oczywiście, że jest w tym jakiś fałsz. Krzyżowanie nie jest dowodem miłości. Ale dobrze, że jeszcze tak czujemy. Że jeszcze chcemy Boga kochać. Na tym można znów coś budować.
 
13. Zdjęcie z krzyża
Umęczone ciało w ramionach Matki. Możemy tego doświadczyć razem z Jezusem, jeśli dobrze przeżyjemy spotkanie z krzyżem. Paradoks. Kiedy jesteśmy całkowicie gotowi na przyjęcie swojego krzyża, czujemy się od niego bardziej wolni. Bo ciężary, które dźwigamy w życiu, nie zawsze są prawdziwym krzyżem. Są często niepotrzebnymi tobołkami, których nie potrafimy się pozbyć. Sama pycha waży tak wiele. Nasze skargi, rozpamiętywania, szukanie winnych. Odrzucanie niepotrzebnych tobołków, to zdejmowanie ciężaru krzyża. To zdejmowanie nas z krzyża.
 
14. Jezus złożony w grobie
Grób zawsze jest dla nas miejscem złym. Miejscem smutku, bólu. Miejscem tragicznym. A gdyby popatrzeć trochę inaczej. Bo przecież grób jest miejscem zmartwychwstania. To tam dzieje się ta Wielka Rzecz. Najpierw trzeba umrzeć. Najpierw trzeba pozwolić sobie na śmierć.  Choć umieranie i fizyczne, i to dla Boga, jest wielkim trudem. Ale tylko wtedy możemy zmartwychwstać. 
 
„Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami”.    

__________________________________

Bogumiła Szewczyk
https://rozwazaniabogumily.wordpress.com

Zobacz także
Adam Suwart

6 grudnia obchodzimy liturgiczne wspomnienie św. Mikołaja jednego z najpopularniejszych, także we współczesnej kulturze masowej, świętych Kościoła. Niestety, w dzisiejszym powierzchownym i skomercjalizowanym świecie nazbyt często się zdarza, że prawda o postaci tego świętego gubi się w amoku przedświątecznych zakupów i w zgiełku supermarketów. Tymczasem...

 
ks. Przemysław Zgórecki
Świętujemy dziś czwartą niedzielę Wielkiego Postu, w tradycji chrześcijańskiej nazywaną Laetare, czyli Niedzielą Radości. Dlatego właśnie dziś Pan Jezus przychodzi do nas jako lekarz, który chce uzdrowić nasze duchowe oczy, abyśmy mogli już niebawem czerpać radość z oglądania chwały Zmartwychwstałego. 
 
Maximiliano Herráiz García OCD
Modlitwa, aby była przyjaźnią, musi objąć całą egzystencję istoty ludzkiej. Nie może ona ograniczać się do pewnych chwil, które nazywamy czasem modlitwy (milczącej lub liturgicznej, osobistej lub wspólnotowej): „Prawdziwie miłujący miłuje w każdym miejscu i zawsze pamięta o miłowanym. Rzeczą nie do zniesienia byłoby, gdyby modlitwę mogło się czerpać jedynie w zaciszu!” 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS