logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Radosław Molenda
Droga wzwyż. Samemu czy z przewodnikiem?
Idziemy
 


Trzecią, podstawową sprawą w podejściu do kierownictwa duchowego jest odróżnienie go od porady psychologiczno-duchowej. – Dialog w kierownictwie dotyczy – zauważa o. Augustyn – nie tyle tego, co myślimy, ale raczej tego, co czujemy, ku czemu ciążymy: naszych uczuć, pragnień i skłonności. Jednak w kierownictwie – pisze o. Raimondo Frattallone SDB w książce „Kierownictwo duchowe dziś” – rozeznaje się te poruszenia dla odkrycia woli Bożej w życiu osoby prowadzonej. Natomiast konsultacja psychologiczno-duchowa na pierwszym planie ustawia nie człowieka, ale jego problem, który trzeba rozwiązać.

Kierownictwo duchowe nie stoi w opozycji do osiągnięć psychologii czy medycyny. Kierownik duchowy korzysta z nich, ale nie zastępuje lekarzy i psychologów. W sytuacji stwierdzenia u osoby kierowanej np. problemów natury psychicznej – odsyła ją do specjalisty.

Przewodnictwo duchowe jest w praktyce różnie przeżywane. – Jeśli do księdza przychodzi ktoś, by porozmawiać z nim o swoim życiu wewnętrznym, w pewnym stopniu jest to już kierownictwo duchowe, choć nie zostaje ono nazwane – mówi inny doświadczony i lubiany duszpasterz ks. Kazimierz Seta. To – jak pisze o. Frattallone – kierownictwo duchowe w szerokim znaczeniu, które bywa udziałem każdego z nas, jednak bliższe jest właśnie konsultacji psychologiczno-duchowej. Z kierownictwem jest jednak jak z treningiem – nie wystarczy jeden, by nabrać kondycji. Potrzebujemy stałego trenera – kierownika w ścisłym sensie. Nie trzeba od razu straszyć kandydata na „sportowca” morderczym „treningiem”, ale zacząć od małych kroków.

Większość doświadczonych kierowników duchowych zwraca uwagę na użyteczność rekolekcji ignacjańskich oraz stałej spowiedzi jako „wstępu” do kierownictwa. – Relacja, jaka zawiązuje się między spowiednikiem a penitentem, może wyjść poza granice wyznawanych przez tę osobę grzechów i dotyczyć spraw związanych z jej dylematami, wątpliwościami, decyzjami, przed którymi stoi. Ta praktyka może przerodzić się w kierownictwo duchowe. Często jest też tak, że człowiek przeżywa jakieś doświadczenie duchowe, pojechał np. na Kurs Filip, wszedł do jakiejś wspólnoty, doświadczył przebudzenia wiary i sam odkrywa potrzebę kierownictwa duchowego. Dlatego tak ważną rolę odgrywa ewangelizacja – tłumaczy ks. Trzciński.

Jaki mistrz, taki uczeń

Każdy ma swoją indywidualną drogę z Panem Bogiem, więc i kierownictwo duchowe –mówimy zarówno o kierowanych, jak i kierownikach – wymyka się stereotypom. Pewne jest, że od jednych wymaga zaufania, otwartości i wytrwałości w byciu prowadzonym, a od drugich – mądrości, dyskrecji i wyrobienia duchowego. – Inaczej – mówi ks. Jakub Szcześniak, rekolekcjonista i kierownik duchowy z podwarszawskich Lasek – kierownik jest zagrożeniem dla siebie i dla innych. Jednak na tym większość pewników się kończy. Skala naszego zainteresowania kierownictwem duchowym jest niewielka, a księża – chociaż Kościół zdecydowanie zachęca ich do podejmowania się tej posługi – wcale się do niej nie rwą.

Święty Jan od Krzyża stwierdza: „Dusza pragnąca postępować w skupieniu i doskonałości, musi bardzo uważać, w czyje ręce się oddaje. Jaki bowiem jest mistrz, taki będzie i uczeń” („Żywy płomień miłości”). Nie bez znaczenia jest więc, kogo na kierownika duchowego wybierzemy. – Tymczasem – tłumaczy rektor warszawskiego archidiecezjalnego seminarium ks. prof. Krzysztof Pawlina – aby być dobrym kierownikiem duchowym, nie wystarczy skończyć seminarium. Potrzebne jest doświadczenie życia kapłańskiego i konfesjonału, a dzisiaj, przy zmieniającej się cywilizacji i skomplikowanych osobowościach ludzkich, także znajomości psychologii.

Przede wszystkim kierownik duchowy powinien sam prowadzić głębokie życie duchowe i być mistrzem modlitwy – podkreśla. Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej „Pastores dabo vobis” apeluje: „Trzeba koniecznie odkryć na nowo wielką tradycję osobistego kierownictwa duchowego, które zawsze przynosiło liczne i cenne owoce w życiu Kościoła”. Jednak wielu kapłanów unika wręcz kłopotu, jaki spadłby na ich głowy wraz z podjęciem się tej posługi. Według o. Augustyna w Polsce jest wciąż za mało przygotowanych do niej duszpasterzy, ale są: zwłaszcza jezuici, dominikanie, kapucyni, karmelici, księża diecezjalni, a także ludzie świeccy.

– Szukając kierownika duchowego, nie zaczynaj od tego, że podejdziesz do nieznanego kapłana i wystrzelisz jak z armaty: „chciałby ksiądz być moim kierownikiem duchowym?” – radzi ks. Trzciński. – Zawsze wtedy odpowiadam: „nie, nie chciałbym!” – śmieje się – Bo to nie o to chodzi, by „mieć” kierownika duchowego. My, księża, nie chcemy być twoim kierownikiem duchowym. Ale możemy! Bo, trzeba to powiedzieć, jest to ciężka, choć piękna praca duchowa. Jeśli towarzyszy się wielu osobom, trzeba się każdej z nich poświęcić, znać i pamiętać wątek życia każdego z nich, nosić ich w sercu i modlitwie. To nie takie proste. Na pewno trzeba szukać, trzeba pytać – dopowiada. Tak więc najlepiej dla obu stron jest wchodzić w praktykę kierownictwa duchowego stopniowo.

Czy kierownictwo duchowe zawsze ma sens? To relacja, w której obie strony pozostają wobec siebie wolne, więc mogą z niej zrezygnować. Jednak jeśli już jest, powinno się ją chronić. – Jedyny wyjątek to ten, gdy ktoś przychodzi do kierownika nie po kierownictwo, ale dlatego, że np. jest emocjonalnie wobec kierownika zaangażowany. Wtedy konieczna jest zmiana prowadzącego – tłumaczą zgodnie doświadczeni duszpasterze. – Nawet gdy osoba kierowana straci zainteresowanie do pracy duchowej nad sobą, przeżywa zwątpienie, rozczarowanie sobą – pozostaje rozmowa, która zawsze ma sens. Ważne jest przecież nawet samo wyartykułowanie, nazwanie swojego stanu duchowego. Wtedy ja mogę się za tę osobę konkretniej modlić. Ważne, by wiedziała, że może zawsze przyjść, wypłakać się, zrzucić coś z siebie – kończy ks. Trzciński. Człowiek nigdy nie dąży świadomie do zastoju w swoim życiu duchowym. Zawsze pragnie rozwoju, choć czasem popada w duchową oziębłość i nie robi nic, by piąć się wzwyż. To właśnie jest dramat człowieka – w sam raz materiał do pracy z kierownikiem duchowym.

Radosław Molenda
 
Zobacz także
Robert Krawiec OFMCap
"Bóg nas kocha!" – ta prawda stała się dla Ojca Pio fundamentem jego życia, wiary i posługi kapłańskiej. Stygmatyk doświadczał osobistej i bezwarunkowej miłości Boga. "Bóg chce – powtarzał – abyśmy osobiście Go poznali i miłowali". 29 stycznia 1919 roku zanotował: "Czuję, że jestem zatopiony w bezkresnym morzu miłości Umiłowanego Boga". 
 
ks. Krzysztof Napora SCJ

Jezus wysławia Ojca za Jego przedziwny plan, który wyraża się w podwójnym działaniu. Z jednej strony Ojciec zakrywa „te rzeczy” przed mądrymi i roztropnymi, z drugiej zaś objawia je prostaczkom. „Te rzeczy”, które są jednocześnie zakryte i objawione, to prawdopodobnie słowa i czyny Jezusa wypowiedziane i dokonane w czasie Jego działalności w Galilei. Z woli Ojca stały się one niezrozumiałe („zakryte”) dla tych, którzy ze względu na czysto ludzkie predyspozycje powinni pojąć ich ukryty sens (por. Iz 29,14). 

 
Ks. Józef Naumowicz
Na Kalwarii, obok krzyża Chrystusa, stały dwa inne krzyże. Na obu zawisł ogrom cierpienia. Krzyż złego łotra pozostał jednak samą udręką, „czystym” cierpieniem, zmarnowanym trudem. Krzyż dobrego łotra był takim przeżywaniem cierpienia, że doprowadził do przemiany i pojednania. Ale stało się to dlatego, że dobry łotr spojrzał z miłością na ukrzyżowanego Jezusa. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS