To jest taki paradoks modlitwy, adoracji, bycia i trwania przy Jezusie i dla Niego. Po pierwsze dając wtedy siebie, jeszcze więcej otrzymujemy. Bóg oczyszcza nasze serca, umacnia je, by bardziej być dla innych. A więc adorując, i słuchając Jezusa zmienia się nasze patrzenie na świat, na rzeczywistość. Zaczynamy patrzeć tak jak On. Tak klarownie i przejrzyście, a jednocześnie z miłością i miłosierdziem wobec drugiego człowieka.
Nie tylko odpady zaśmiecają przestrzeń wokół nas, nasz sposób mówienia też odnosi sukcesy na tym polu. Gdyby podzielić nasze słowa według biblijnej mądrości „Życie i śmierć są w mocy języka, [jak] kto go lubi [używać], tak i spożyje zeń owoc (Prz 18,21) – można by usypać dwie hałdy: słów niosących życie i słów niosących śmierć. Nad którą z nich intensywnie pracujesz, a która rośnie ci sama?