logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Tomasz Kwiecień OP
Dwie różne wiary
List
 


Osoby, które przygotowywałem do chrztu, wiele razy mówiły mi, że w ich odczuciu wiara przed chrztem nie jest tożsama z wiarą po chrzcie. To dwie różne wiary. Wiara jest bowiem darem rozwijającym się również po przyjęciu chrztu. Czym innym jest dar, który otrzymuję, a czym innym jego użycie. Scholastyczna teologia mówiła o tzw. Odżywaniu sakramentów. Udzielonego raz sakramentu chrztu, bierzmowania i kapłaństwa nie można powtórzyć, ale jeżeli nawet przyjęło się któryś z tych sakramentów bez właściwej dyspozycji wewnętrznej lub dyspozycja ta nie została jeszcze uaktywniona, nie znaczy to, że się ona nie uaktywni. Drzemiące w głębi nas ziarenko wiary rozwinie się pod wpływem sprzyjających okoliczności. Zdarza się, że taką okolicznością jest cierpienie, pod wpływem którego człowiek doświadcza duchowego przebudzenia. Bodźcem duchowego wzrostu może być również spotkanie z kimś religijnie żarliwym. Wtedy na otrzymane wcześniej ziarenko wiary trafia w końcu jakaś duchowa woda, dzięki której ono kiełkuje. Tak było również ze mną. Przez pierwszych 19 lat życia moja wiara była uśpiona. W dzieciństwie zostałem ochrzczony, potem przystąpiłem do Komunii św. i przyjąłem bierzmowanie. Z tego ostatniego pamiętam tylko tyle, że straszliwie nudziłem się w kościele i było mi bardzo niewygodnie. Pamiętam, że miałem na sobie za dużą granatową ortaliono-wą kurtkę, której nie lubiłem. Pamiętam jeszcze słowa celebransa: "Idźcie, ofiara spełniona" (tak się wtedy mówiło) i moją pełną ulgi odpowiedź: "Bogu niech będą dzięki". Dopiero kilka lat później, pod wpływem pewnego bolesnego doświadczenia, zacząłem zastanawiać się nad tym, co jest dla mnie w życiu ważne. W tym czasie dużo czytałem i chodziłem do kościoła w dni powszednie - na początku jeszcze bez przyjmowania Komunii św., bez spowiedzi, z którą bardzo długo zwlekałem. Potem wspólnota religijna, do której trafiłem, pomogła mi w życiu otworzyć się na więcej. Taka była moja indywidualna droga wtajemniczania w chrześcijaństwo. Są też inne drogi. W niektórych diecezjach amerykańskich istnieje na przykład praktyka nazywana Remembering Church, czyli, upraszczając wielopoziomową grę znaczeń tego wyrażenia "powtórne stawanie się członkami Kościoła".

Kiedy osoby, które z jakichś powodów wcześniej odeszły od Kościoła albo ich związek z nim był znikomy, decydują się na powrót, przechodzą w okresie Wielkiego Postu i w okresie wielkanocnym katechezę. W środę popielcową przystępują do spowiedzi, ale rozgrzeszenie otrzymują dopiero w Wielki Czwartek. W tym czasie – od spowiedzi do rozgrzeszenia – od nowa poznają zasady wiary chrześcijańskiej i moralności. W Wielki Czwartek po rozgrzeszeniu uroczyście uczestniczą w liturgii Wieczerzy Pańskiej i przyjmują Komunię św. Po Wielkanocy przez katechezę powtórnie wprowadza się uczestników tego ruchu w tajemnicę sakramentów.

Więcej niż etyka

Mam wrażenie, że współcześnie w procesie inicjacji najtrudniejsze nie jest przygotowanie ludzi do chrztu, ale prowadzenie ich po chrzcie. Konfrontacja z własną grzesznością jest trudnym, często bolesnym i wymagającym dużego wysiłku procesem. Z duszpasterskiego doświadczenia wiem, że dopiero wtedy zaczynają się prawdziwe trudności i przychodzą kryzysy. Niestety jako duszpasterze nie zawsze potrafimy pomóc w ich przezwyciężaniu. Głosząc kazania, zbyt często skupiamy się na pouczaniu i moralizowaniu, a nie na wtajemniczaniu i wyjaśnianiu znaków sakramentalnych. A przecież mężczyźnie, który w środę zdradził żonę, niedzielne kazanie o eutanazji czy aborcji z całą pewnością nie da sił do tego, aby więcej żony nie zdradzić. Siły nie da mu również pouczenie, że żony nie należy zdradzać, bo on to znakomicie wie. Potrzebuje zamiast tego nowych doświadczeń, które dadzą mu wewnętrzną siłę i motywację do zmiany swojego życia. Życia chrześcijańskiego nie da się zamknąć w kodeksie postępowania, jak uważała XIX-wieczna kazuistyka...

Ślad takiego moralizatorskiego języka można znaleźć nawet we współczesnym rytuale chrztu dzieci. Gdy podaję rodzicom chrzestnym paschał, aby zapalili od niego świecę chrzcielną, wypowiadam słowa: "Przyjmijcie światło Chrystusa. Podtrzymywanie tego światła powierza się wam, rodzice chrzestni, aby wasze dzieci, oświecone przez Chrystusa, postępowały zawsze jak dzieci światłości, a trwając w wierze, mogły wyjść na spotkanie przychodzącego Pana razem z wszystkimi świętymi w niebie". Mam wtedy poczucie nieadekwatności tego, co mówię, do rzeczywistości, która się dokonuje. Zamiast opowieści o Bogu łaskawym i kochającym, który oświetla ścieżki ludzkiego życia i daje inną perspektywę życia, znowu nakaz: "rodzicu chrzestny, rodzicu dziecka, starajcie się, żeby to dziecko było dobrze poinstruowane, a ty dziecko w przyszłości bądź dzielne i wypełniaj przykazania". Gdzieś tam tylko w tle obecny jest cenny wątek eschatologiczny. Rytuał pozwala celebransowi zmieniać język komentarzy, dlatego czasami opuszczam niektóre z nich, mówię własnymi słowami albo nie mówię nic i pozwalam coś znaczyć samemu gestowi. Jeśli podam paschał w milczeniu, a rodzice zapalą świecę chrzcielną, to ten gest sam w sobie znaczy często więcej niż jakikolwiek komentarz. Co więcej, jeśli słowa towarzyszące zapalaniu świecy nie będą odpowiednio dobrane, mogą osłabić znaczenie tego gestu. Dlatego tak ważne jest piękno liturgii, czytelność jej języka i znaków sakramentalnych.

Człowiek jest inicjowany nie przez to, że "weźmie się w garść", bo został pouczony o tym, jak powinno wyglądać jego życie, ale przez to, że dostanie inny system doświadczeń. Inicjacja w chrześcijaństwo właśnie te nowe doświadczenia ma mu pomóc zdobywać.

Tomasz Kwiecień OP

   
 
poprzednia  1 2 3
Zobacz także
Anna Świderkówna
Przybył do Egiptu jako niewolnik, sprzedany przez własnych braci, którzy znienawidzili pewność siebie młodego wówczas chłopca i którym obrzydło zbyt częste okazywanie właśnie jemu miłości przez ojca. Początkowo chcieli go nawet zabić, potem jednak wrzucili do suchej studni i przy pierwszej okazji sprzedali arabskim kupcom. Los, jaki mu w ten sposób zgotowali, mógł się okazać gorszy od śmierci...
 
anonim
Od kilku lat pracuję w szpitalu. Kiedy chodzę po długich korytarzach i odwiedzam chorych, spotykam również tych, którzy zbliżają się do kresu swoich dni. Ostatnie dni życia są takimi chwilami, kiedy człowiek ściąga maski, jakie bardziej lub mniej świadomie nosił do tej pory. Wtedy - niezależnie od światopoglądu - zadawane są najbardziej egzystencjalne pytania, dzieje się coś, co można nazwać "wychylaniem się w przyszłość", mimo iż biologiczne życie dobiega końca.
 
Lidia Wajdzik

„Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus” (1Tm 2,5) –  poucza nas święty Paweł. I ten jedyny Kapłan zapewnił nas: „A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20). Chciał, aby wierni byli świadkami Jego działania, chciał, by we Mszy świętej bez przerwy uobecniała się na świecie ofiara Krzyża. Powołał więc ludzi do udziału w swoim kapłaństwie. Eucharystia i kapłan są nierozłączne.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS