logo
Wtorek, 23 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Ilony, Jerzego, Wojciecha – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Wojciech Zagrodzki CSsR
Dylematy wiary i niewiary w Boga cz. II
Kwartalnik Homo Dei
 


Grzech rodzi się niekiedy z ludzkiej słabości i nie zawsze jest całkowitą negacją Boga...

W takim razie i żydowskie "nie" powinniśmy uznać za wyraz słabości i znak, że mimo wszystkich swoich skutków nie stanowi ono całkowitej negacji Boga. Paradoks żydowskiego "nie" polega na tym, że ono chciało obronić Boga wbrew Bogu samemu. Żydzi byli przekonani, że Bóg jest pełen dostojeństwa i majestatu, wielki i potężny tak bardzo, że Jezus umęczony wydał się im nie do przyjęcia jako zapowiadany Mesjasz. Za wszelką cenę chcieli ocalić pojęcie i obraz Boga, który w sobie nosili. Bóg objawiający się w Jezusie Chrystusie przegrał z wizerunkiem, któremu oni chcieli dochować wierności!

Czyż nie jest to i nasza trudność dzisiaj, że nosimy jakieś wyobrażenie Boga, któremu próbujemy pozostać wierni, pomimo że nie przystaje ono do codziennego doświadczenia?

Dlatego także i w tym względzie los żydowski jest obrazem losu chrześcijańskiego. Chociaż pod wieloma względami bardzo się od siebie nawzajem różnimy, jednak w tym, co najgłębsze, nasz los jest podobny. Największa różnica polega na tym, że my, chrześcijanie, jako wyznawcy jedynego Boga idziemy do Niego przez Chrystusa, natomiast wyznawcy judaizmu zmierzają do Boga bez Chrystusa, a nawet świadomie i całkowicie negują Jego potrzebę na drodze swojej wiary w Boga.

A może stało się tak dlatego, że tak wtedy Żydom, jak i nam dzisiaj Bóg objawia się w sposób zbyt subtelny i niekiedy trudno jest Go rozpoznać?

W tym miejscu warto wrócić do myśli Jana Pawła II zapisanych w książce Przekroczyć próg nadziei. Odpowiadając na wołanie: Ukaż nam, Panie, swoje oblicze, Bóg objawił siebie, i to w taki sposób, że zbliżył się do człowieka najbardziej, jak tylko mógł: stał się człowiekiem. Ale właśnie ten fakt wywołał sprzeciw, i to już od pierwszego wystąpienia Jezusa w synagodze w Nazarecie. A potem jeszcze większy sprzeciw wywołała sytuacja, gdy Jezus podzielił ludzki los w tym, co najtrudniejsze, czyli w cierpieniu i śmierci. Papież napisał: Czy można się dziwić, że nawet wyznawcom jedynego Boga, którego Abraham był świadkiem, trudno jest przyjąć wiarę w Boga ukrzyżowanego? Uważają, że Bóg może być tylko potężny i wspaniały, absolutnie transcendentny i piękny w swojej mocy, święty i nieosiągalny dla człowieka. Bóg może być tylko taki! Nie może On być Ojcem i Synem, i Duchem Świętym. Nie może być Miłością, która siebie daje, która siebie pozwala widzieć, słyszeć i naśladować jako człowiek, która siebie pozwala krępować, bić po twarzy i krzyżować.

To nie może być Bóg...! Tak więc w samym środku wielkiej monoteistycznej tradycji jest obecne takie głębokie rozdarcie (s. 30).

Wcielenie Syna Bożego stanowiło wielkie ryzyko Boga, który wyszedł na spotkanie człowieka. Okazało się, że nie wszyscy są w stanie to przyjąć. Mimo to Bóg swoich planów nie zmienił.

Następstwa samoobjawienia się Boga w Jezusie Chrystusie okazały się dla części ludu Bożego wybrania dramatyczne. Przytoczmy jeszcze raz słowa Jana Pawła II, który zastanawiając się, czy Bóg mógł pójść dalej w tym zbliżaniu się do człowieka i jego możliwości poznawczych, odpowiada: Wydaje się, że poszedł najdalej, jak tylko mógł, dalej już iść nie mógł. Poszedł w pewnym sensie za daleko...! Czyż Chrystus nie stał się zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan (1 Kor 1,23)? Właśnie przez to, że Boga nazywał swoim Ojcem, że tego Boga tak bardzo objawiał sobą, iż zaczęto odnosić wrażenie, że za bardzo...! W pewnym sensie człowiek już nie mógł tej bliskości wytrzymać i zaczęto protestować. Ten wielki protest nazywa się naprzód Synagogą, a potem Islamem. I jedni, i drudzy nie mogą przyjąć Boga, który jest tak bardzo ludzki. Protestują: "To nie przystoi Bogu". "Powinien pozostać absolutnie transcendentny, powinien pozostać czystym Majestatem - owszem, Majestatem pełnym miłosierdzia, ale nie aż tak, żeby sam płacił za winy swojego stworzenia, za jego grzech" (s. 49).

Czyli Żydzi odrzucili Boga, aby – jak to Ksiądz Profesor powiedział –ocalić własne Jego wyobrażenie, ukształtowane na przestrzeni wieków wiary Izraela?

Oczekiwany Mesjasz miał być królem, prorokiem i kapłanem. Izraelici pod Boże obietnice podkładali własne wyobrażenia i koncepcje króla, proroka i kapłana. Okazało się, że w zderzeniu z Bożą rzeczywistością ich koncepcje przeważyły. Również w apostołach odnajdujemy liczne przejawy starotestamentowych koncepcji w takim kształcie, w jakim oni je pojmowali. Na skutek tego opuścili Jezusa w godzinie Jego męki, a więc to, co później stało się udziałem znaczącej części Żydów, najpierw było udziałem apostołów. Apostołowie też przeżyli "zgorszenie Krzyża". Pamiętamy, jak zareagował Piotr, gdy Jezus zapowiedział swoją mękę i śmierć. Wziął Jezusa na bok i zaczął Go upominać: Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie! (Mt 16,22). Apostołowie i pierwsi uczniowie długo zmagali się, by pokonać w sobie kategorie ludzkich wyobrażeń o Mesjaszu. Bramą do uznania w Jezusie zapowiedzianego Mesjasza stało się Jego zmartwychwstanie. Ci, którzy doświadczyli jego mocy, mogli w radykalnie nowy sposób spojrzeć na Jego mękę i śmierć. A tym samym w nowy sposób, czyli chrystologicznie, odczytać wszystkie obietnice i zapowiedzi Starego Testamentu.
 
Zobacz także
Ks. Kazimierz Kubat SDS
Pozwól mi powiedzieć Ci kilka słów prawdy, bo nie chciałbym, żeby mi ktoś znowu w życiu kiedyś powiedział, że moja delikatność i grzeczność są przyczyną jego przegranej. Ale także powiedz i Ty mnie, że źle robię, kiedy popełniam błąd i kiedy pakuję się w kabałę. Reaguj i nie daj się zniechęcić. Proszę Cię. W przeciwnym wypadku Ty też będziesz wspólnikiem moich grzechów, mojej przegranej i mojego błędu. Bo jak mówi przysłowie: "Qui tacet consentire videtur".
 
Jarosław Czuchta

Nie stosuję żadnych nadzwyczajnych metod. Otwieram Biblię i czytam po kolei. Gdy jakiś fragment lub zdanie zaczyna szczególnie zwracać moją uwagę, staram się je rozważać do momentu aż przychodzi jakieś lepsze zrozumienie, odkrycie treści. Stwarza to następnie podstawę do modlitwy.

Z o. Konradem Małysem OSB, benedyktynem z Tyńca, rozmawia Jarosław Czuchta

 
ks. Jerzy Olszówka SDS

We współczesnym świecie nie ma takiej dziedziny życia, która nie podlegałaby pewnym przeobrażeniom. Zmieniają się warunki życia, zmieniają się ludzkie poglądy, obyczaje, tradycje, zmieniają się systemy wartości, wzorce postępowania, prawa rządzące życiem ludzkiej społeczności. Ten proces przemian nie ominął także sfery religijności. Choć wierzymy w tego samego Boga, w którego wierzyli nasi ojcowie i dziadowie to jednak zmienia się styl pobożności - zmienia się sposób modlitwy, sposób uczestnictwa w życiu Kościoła. 

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS