logo
Wtorek, 16 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bernadety, Julii, Benedykta, Biruty, Erwina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Divo Barsotti
Dzień z Chrystusem
Wydawnictwo Bratni Zew
 


Wydawca: Bratni Zew
ISBN: 978-83-7485-094-0
Format: 130 x 210
Stron: 143
Rodzaj okładki: miękka



 

Kup tą książkę

 

Wychodzę do pracy


Celem naszego przebudzenia jest wyjście.
Budzi nas wezwanie: jako paralitycy wychodzimy ze snu słuchając słowa Bożego, by zacząć naszą pracę, nasz dzień. Przebudzenie, mycie się, ubieranie, wszystko podporządkowane jest owemu zadaniu, które musimy wykonać. A wszyscy musimy pracować. Jeśli nie pracujemy i lenimy się aż do szóstej czy dziewiątej godziny, to nawet w ostatnich chwilach dnia dotrzeć może do nas słowo Tego, który wzywa nas do pracy (por. Mt 20,1-16). Nasz dzień w dużej mierze składa się z pracy: zwykłych czynności w domu, pracy w biurze, w szkole, w warsztacie; ciągle praca. Zostaliśmy wezwani przez Boga, przebudzeni ze snu nie tylko po to, abyśmy żyli, ale abyśmy coś robili.

Jakaż to wielka prawda! Nie możemy przeżywać naszego życia chrześcijańskiego, a tym bardziej osiągnąć świętości, nie służąc czemuś, komuś, nie angażując się w jakieś dzieło, nie pracując. Nie żyjemy, aby jedynie wegetować. I proszę mi tu nie podawać przykładu kontemplatyków, jakby oni nie pracowali: jeśli nie pracują, to i oni są na błędnej drodze. Nie pracować oznacza nie żyć: żyje się, by pracować, także w chrześcijaństwie. Praca kontemplatyka jest najtrudniejsza, najcięższa i najbardziej angażująca.

Dlatego prawda ta obowiązuje wszystkich: kto nie pracuje, nie je, jak powiedział Apostoł Paweł (por. 2Tes 3,10). Żyjemy, by pracować. Jest to tak prawdziwe, że wielu po przejściu na emeryturę wkrótce wybiera się też na tamten świat: jakże mogą żyć, skoro ich życie pozbawione zostało treści, skoro pozbawione zostało sensu? Człowiekowi trudno znieść świadomość bycia bezużytecznym: potrzebujemy czuć się pożytecznymi, zaangażowanymi w jakieś dzieło. Zresztą, takie jest prawo ludzkiej natury: prawo pracy pojawiło się w człowieku nie po grzechu, lecz przed. Bóg, jak tylko stworzył człowieka, ustanowił go w Raju ut opereretur illud – aby uprawiał go (Rdz 2,15). Praca nie miała być trudem, miała być wykonywana bez męki, potu, łez, krwi, ale miała być to praca. Bo jak żyć niczego nie robiąc? Coś trzeba robić. Gdybyśmy nie mieli nic do roboty, moglibyśmy równie dobrze zostać w łóżku.

Musimy więc pracę przeżywać nie tylko jako treść ludzkiego życia, ale także jako rzeczywistą treść życia nadprzyrodzonego, naszego życia Bożego. Cała chrześcijańska ascetyka okazałaby się niepotrzebna, gdyby nie nauczała, że praca jest i musi być dla każdego z nas prawdziwą odpowiedzią udzielaną Panu.
Być świętym nie oznacza pomnażać modlitw, nieustannie umartwiać się: oznacza rzetelnie wykonywać obowiązek, by odpowiedzieć na Boską wolę całą naszą istotą, poświęcając temu całe życie. Nasz Pan wzywa nas, by posłać do swojej winnicy. W przypadku każdego sprawdza się przypowieść Jezusa, podana w Ewangelii świętego Mateusza: Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: "Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy!" (Mt 21,28).
Idź pracuj! Oto treść życia człowieka, misja, jaką otrzymujemy od Boga.

Rzecz jasna to przełożony posyła was do biura, to dyrektor szkoły przekazuje wam klasę. Ale za dyrektorem, za przełożonym stoi Bóg. To On was posyła.
Oto jedna z największych prawd duchowości chrześcijańskiej: dzięki naszej pracy prawdziwie współpracujemy z działaniem Boga. Wszyscy jesteśmy sługami na służbie u Pana przy jednym dziele, przy którym wszyscy zostaliśmy zatrudnieni, i w którym wszyscy uczestniczymy: zamiatając w domu, sterując statkiem, nauczając, sprzątając ulice… Wszyscy! To właśnie nasza praca umieszcza nas w centrum samego dzieła Bożego. A stwierdza to sam Jezus w Ewangelii świętego Jana, kiedy usprawiedliwia swoją działalność w dzień szabatu: Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam (J 5,17).

Wszyscy zostaliśmy zatrudnieni przy tej samej pracy. Ten, który nami kieruje i pracuje więcej od kogokolwiek, to Ojciec Niebieski. Zostaliśmy zresztą wezwani wraz z Chrystusem, aby kontynuować Jego misję: Pójdź za mną! mówi Jezus do celnika (por. Mt 9,9). Pójdź za mną! mówi do Piotra. Pójdź za mną! mówi do Andrzeja, do Jana, do Jakuba, do wszystkich, których spotyka po drodze (por. Mk 1,16-20). O co prosi? Aby kontynuowali swoją pracę, aby żyli swoją pracą: ewangelizacją świata, misją uniwersalnego zbawienia.

Wszyscy, przebudzeni ze snu, zostaliśmy wezwani przez Chrystusa, abyśmy pracowali. Jezus, będąc synem cieśli (Mt 13,55) pracował jako cieśla. Krótko nauczał, za to długo pracował! Pracował także wówczas, kiedy nauczał, ale to praca cieśli była bardziej podobna do pracy, jaką wszyscy wykonują: pokorna, pełna trudu. Większość ludzi musi nauczyć się pracować z Chrystusem i wykonywać właśnie pokorną i cichą pracę, pracę fizyczną, zwyczajną i trudną, jak Jego praca.
W pierwszym rzędzie musimy sobie koniecznie uświadomić, iż właśnie poprzez to, co robimy, jeśli wykonujemy przy tym wolę Boga, przyczyniamy się do zbawienia świata, współpracujemy przy dziele Boga.
...


Zobacz także
Józef Augustyn SJ
Chwalić Boga, czcić Go i służyć Jemu (ĆD, 23) możemy tylko wówczas, kiedy jesteśmy wolni wobec naszych lęków i nie dajemy się im sparaliżować, świadomi faktu, iż Ojciec nasz niebieski wie, czego potrzebujemy (Mt 6, 32) i nawet jeden włos z naszej głowy nie spada bez Jego wiedzy (Łk 21, 18). 
 
Monika Florek-Mostowska
Życie duchowe zaczyna się tam, gdzie człowiek nie patrzy tylko na siebie. Zachwyca się zachodem słońca – i jest to wymiar transcendencji, choć niekoniecznie jest to odniesienie do transcendencji Bożej. Później można mówić o transcendencji religijnej – człowiek odnosi zachwyt, jaki mu towarzyszy, do rzeczywistości wyższej, Boga, Allacha, Kogoś, kto jest poza mną. 

Z o. Tadeuszem Kotlewskim SJ, psychologiem i teologiem duchowości, rozmawia Monika Florek-Mostowska
 
Monika Florek-Mostowska
Gdyby Kościół był notowany na giełdzie, jego akcje cieszyłyby się ogromnym wzięciem. Jest instytucją trwałą i stabilną. Wyrobił sobie solidną markę. Czy wystarczy, by już tylko wspierał się tradycją? A może Kościół, tak jak inne instytucje współczesnego świata, musi nieustannie dbać o markę, żeby wygrywała w konkurencji z innymi? 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS