Zasypiam
Rozważyliśmy już, jak przeżyć nasz dzień z Jezusem; teraz musimy zobaczyć, jak go zakończyć wraz z Nim.
Mówi się, że sen w Piśmie Świętym to symbol śmierci i grzechu. I jako takiego, nie da się go przeżywać z Jezusem. Faktycznie, w Ewangelii nie ma mowy o Jezusie, który by spał w nocy: Jezus śpi w dzień, na łodzi, kiedy wokół szaleje sztorm (Mt 8,24). W nocy Jezus modli się: Et erat pernoctans in oratione Dei (Łk 6,12)[1]. I mowa jest o zaproszeniu Pańskim skierowanym do uczniów, aby czuwali w nocy, by nie popadli w pokusę (Mt 26,41).
Kiedy nadchodzi wieczór, Jezus przywołuje do modlitwy. Bez Chrystusa noc jest przerażająca. Zamieszkują ją duchy. Ale po tym, jak Jezus przyszedł, noc stała się święta. On urodził się w nocy, w nocy zmartwychwstał. Tajemnice chrześcijaństwa dokonały się w ciszy nocy. Bóg w nocy ukazuje się duszy.
Dlatego Jezus modlił się w nocy i w nocy żył przed obliczem Ojca. Trudno oprzeć się pragnieniu snu po całym dniu pracy: a mimo tego, noc musi zostać uświęcona. Musimy w tych godzinach ciszy i samotności przeżyć nasze spotkanie z Bogiem, tak jak przeżywał je Jezus; musimy odczuć naszą jedność z Bogiem, jak ją odczuwał Jezus, nasz Brat. On uczy nas i ofiarowuje nam uczestnictwo w swoim życiu, pozwalając przeżywać je z Nim – Cum ipso.
...
W dzień znaleźliśmy czas na wszystko: ale nie mieliśmy czasu wyłącznie na modlitwę. I oto jest czas wyłącznie dla Pana! W ciągu dnia ogarnia nas nawał spraw, obowiązków, musimy wchodzić w relacje z ludźmi, musimy pracować, wziąć na swoje barki ciężar dnia i iść naprzód. Ale w nocy nigdzie nie idziemy, milczymy. Nieruchomi, słuchamy Boga. Milczymy i w ciszy kontemplujemy Pana. Żyjemy Nim, On tylko wypełnia naszą samotność, pustkę, jaką pozostawiły po sobie sprawy i milczenie ludzi; to w Nim dusza odnajduje prawdziwy odpoczynek.
Modlitwa nocna. Czy nie chcecie żyć z Jezusem? Abyście naprawdę potrafili w ciszy nocy, w samotności nocy przeżywać bliską i żywą komunię z Bogiem. Kiedy jesteście sami i nie macie nic do roboty, kiedy nie musicie iść do szkoły, do biura, z nikim rozmawiać, poświęćcie przynajmniej pół godziny na modlitwę: pół godziny wyłącznie dla Boga. Nie róbcie nic, tylko słuchajcie Go, przyjmijcie w siebie, w absolutnej ciszy adoracji i miłości. Et erat pernoctans in oratione Dei (Łk 6,12)[1].
Potem możemy zasnąć – a wtedy sen już nie będzie rzuceniem się w pustkę, jako symbol śmierci, nicości. Nie zatoniemy we śnie jak w pierwotnym chaosie i ciszy nie będą niepokoić nocne mary jak głosi hymn Komplety. Nasz sen stanie się jak sen aniołów i sprawiedliwych, pełen Boga. To przecież we śnie przemówił On do Józefa (por. Mt 1,20; 2,13.19) i przychodzi do dusz, którym komunikuje swoją wolę. Sen jest kontynuacją tej więzi z Nim, którą rozpoczęło czuwanie.
Możemy powtórzyć za Psalmistą – In pace in idipsum dormiam et requiescam (Ps 4,9) [2]. Ponieważ już spotkaliśmy Boga, ani my Go nie porzucamy ani On nas. A oddanie się w moc snu jest pełnym miłości oddaniem się w ramiona Boga: In manus tuas, Domine, commendo spiritum meum [3]. To nie jest oddanie się śmierci, lecz miłości. To nie jest upadek w nicość, lecz opadnięcie na łono Boga, zawierzenie miłości Ojca. Przeżyjmy naszą noc z Panem.
Jeśli noc jest symbolem śmierci, dlaczego nie miałaby być również symbolem wieczności? Śmierć nie przeraża chrześcijanina; jest warunkiem wejścia do Królestwa Niebieskiego. Zatem sen powinien być dla nas zapowiedzią owej przyszłej szczęśliwości, przeżyciem najbliższej więzi z Bogiem w pełnym zawierzeniu Jego nieskończonej miłości.
Odpoczynek przywróci siłę naszym członkom, nada wigoru naszemu życiu fizycznemu, ale przede wszystkim, nie zburzy spokoju naszej duszy; będzie pożywczy i dla niej, i nie przerwie komunii z Bogiem, co więcej, podsyci ją, nada naszej duszy świeżości podczas spotkania z Nim, uczyni ją bardziej żywotną w udzielaniu odpowiedzi na Jego wolę. Sprawi, że jutro na nowo obudzimy się, aby powiedzieć: "Oto ja, o Boże, gotów wykonać Twoją wolę", ponieważ już teraz żyjemy z Nim, On żyje w nas, w naszym sercu.
Nie bójmy się, nie zamartwiajmy się! Duchy, niebezpieczeństwa mogą zagrażać uczniom, którzy nie śpią, ale kto odpoczywa i zanurzył się podczas snu w ramionach Bożych, nie musi obawiać się burz i zjaw: Bóg jest z nim. I kiedy barka chybocze się podczas sztormu na jeziorze, Jezus śpi spokojnie. Uczniowie zaś boją się i nie śpią; On może spać, ponieważ znajduje się w rękach Boga (por. Mt 8,24). My też możemy spać spokojnie, jeśli spotkaliśmy się z Bogiem i powierzyliśmy się Jego miłości.
I tak oto doszliśmy do końca naszego dnia: w czystym i pełnym zawierzeniu Temu, który nas kocha i pragnie dla siebie.
...
Od nas zależy przeżywanie każdego dnia: musimy przebudzić się naprawdę, abyśmy od razu byli gotowi udzielić Bogu odpowiedzi; umyć się, oczyścić z wszelkiego grzechu i otępienia, aby nabyć nowej świeżości w tym, co jest odnowieniem chrztu, jaki każdego dnia przeżywamy; przyoblec w Chrystusa, aby przeżyć z Nim cały dzień. Żyć życiem Chrystusa poprzez pracę, przeżywać z Nim naszą braterską wspólnotę podczas spożywania pokarmów; i przeżywać z Chrystusem nasz odpoczynek.
Musimy przeżywać z Chrystusem nasze mówienie, milczenie i działanie: każdy czyn powinien być przeżyty wraz z Nim. Albo inaczej, niech to On żyje w nas i za nas, abyśmy pod koniec dnia i pod koniec życia mogli powtórzyć słowa Jezusa, jakie wypowiedział pod koniec swojego ziemskiego istnienia: Wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania (J 17,4).
In manus tuas, Domine, commendo spiritum meum [3] i oddajmy się w pokorze z całkowitą ufnością w ręce Boga.
UT SITIS FILII PATRIS VESTRI [4]
przypisy:
[1]Całą noc spędził na modlitwie do Boga.
[2]Zasypiam spokojnie, bo Ty sam jeden, Panie, pozwalasz mi mieszkać bezpiecznie.
[3]Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha Mego (Łk 23,46).
[4]Tak będziecie synami Ojca waszego.
Bardzo brakuje tajemnicy, dlatego że naszą kościelną odpowiedzią na duchowe potrzeby ludzi jest często moralizatorstwo. Ono, jak się nam wydaje, jest dla wszystkich zrozumiałe: „nie zdradzaj żony”, „nie bij dzieci ponad miarę” i takie tam. Boimy się pójść głębiej. Nasze duszpasterstwo jest spóźnione o jedną epokę – obecnie dostosowujemy się do zlaicyzowanej mentalności scjentystów XX w. Tymczasem jesteśmy w XXI w., ludzie szukają tajemnicy, a my jej im nie dajemy, nie pokazujemy im na przykład cudowności liturgii.
z o. Janem Andrzejem Kłoczowskim, dominikaninem, filozofem religii, rozmawia Sławomir Rusin