logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Wojciech Giertych OP
Etyka ekonomii
Pastores
 


Stwierdzając, iż aktualny kryzys ekonomiczny ma podłoże w kryzysie etycznym, Benedykt XVI nie powiedział nic nowego. Ekonomia jest działem etyki, a więc zachwiania etyczne muszą rzutować na tak angażującą człowieka i społeczeństwa dziedzinę życia, jaką jest bogacenie się. Wszystkie wymiary życia łączą się i na siebie wpływają, i dlatego nie można wykluczać ekonomii z oceny etycznej. Można, oczywiście, w ekonomii dostrzec jedynie matematykę stosowaną, ale będzie to wtedy spojrzenie zawężone. Prezentowanie ekonomii przez media oraz przez wielką finansjerę tak, aby się zdawało, iż znajomość jej funkcjonowania jest ezoteryczną, gnostycką wiedzą, zastrzeżoną jedynie dla wtajemniczonych, utwierdza w fałszywym przekonaniu, iż ekonomia jest całkowicie oderwana od etyki. Zapomina się wówczas, że to nie ekonomia i polityka, ani tym bardziej walka klas są motorem dziejów, ale moralność. U podłoża bowiem wszelkich działań ekonomicznych, które można opisać specyficznym językiem, są jakieś decydujące założenia etyczne. Warto więc się im przyjrzeć i skonfrontować je z katolicką etyką gospodarczą.
 
Na etykę można spojrzeć z punktu widzenia samych czynów moralnych, w świetle rządzących nimi norm postępowania, a także w perspektywie cnót. Dobrze jest odnotować, czy w rozważaniu etycznym uwaga skupia się głównie na moralnej kwalifikacji konkretnych czynów, czy chodzi w nim zasadniczo o opracowanie właściwych reguł postępowania, wydedukowanych z wyższych praw moralnych, czy też przede wszystkim chodzi o wychowanie cnót, a więc charakterów, aby ludzie sami umieli rozpoznawać prawdę moralną danej sytuacji oraz umieli kierować się rozsądkiem i uczciwością. Dominujące kierunki katolickiej teologii moralnej czasów nowożytnych były w większości zawężone do kazuistyki, co spowodowało zatrzymywanie się jedynie na pytaniu o moralną godziwość lub niegodziwość konkretnych czynów. Z kolei żydowska i muzułmańska etyka ograniczają się wyłącznie do analizy zawartego w Talmudzie czy w Koranie prawa. To podejście rodzi przekonanie, że zadaniem moralności jest przede wszystkim wprowadzanie w każdą dziedzinę życia odpowiednich procedur i reguł postępowania, egzekwowanych następnie przez wyższe instancje, które podlegają jeszcze wyższym normom i jeszcze wyższym instancjom i ostatecznie są wydedukowane z obowiązujących reguł prawnych czy też z decyzji wyżej stojących biurokratów. O dopuszczalności danego postępowania rozstrzyga się wtedy poprzez znalezienie odpowiedniego paragrafu, a sąd sumienia, traktowany jako mglisty i subiektywny, bywa faktycznie wyłączony z oceny moralnej. Natomiast wielce szanowana w katolickiej tradycji, ale też usunięta w cień, tomistyczna teologia moralna główną uwagę kieruje nie na czyny lub normy, ale na będące owocem otrzymanej łaski Chrystusa cnoty, świadomie rozwijane przez wierzącego. W tym ujęciu uczciwość podtrzymują jednostki, które rozpoznają wyzwania, pojmują ich sens i samodzielnie, twórczo i hojnie reagują na nie, czuwając przy tym, aby nie popaść pod potępienie własnego sumienia. Ludzie mający moralny fundament, nawet jeśli stanowią, niczym ewangeliczny zaczyn, mniejszość w społeczeństwie, podnoszą moralną poprzeczkę obowiązującą w swoim środowisku. Ich etos służby, poczucie odpowiedzialności za innych oraz obstawanie przy uczciwości na mocy autorytetu własnego sumienia wpływa pozytywnie, wychowawczo na szersze otoczenie.
 
Odwieczne zasady katolickiej etyki ekonomicznej
 
Błędem byłoby sądzić, że etyka ekonomiczna jest czymś nowym. Życie społeczne, gospodarcze i techniczne okresu starożytności i średniowiecza funkcjonowało inaczej niż w obecnej dobie globalizacji i dlatego nie ma nic dziwnego w tym, że wyzwania etyczne stojące przed ludźmi bywały w dziejach różne. W miarę jednak jak rodziły się nowe wyzwania stosowano te same zasady do nowych okoliczności. Można zatem dostrzec niezmienną nić katolickiej etyki społecznej, obecną w nauczaniu Kościoła, nie tylko od czasów papieża Leona XIII, ale od czasów apostolskich.
 
Pierwsza fundamentalna zasada katolickiej etyki ekonomicznej to spojrzenie na człowieka w perspektywie zbawienia. Człowiek nie jest tylko robotnikiem czy tylko konsumentem. Człowiek jest dzieckiem Bożym przeznaczonym do obcowania z Bogiem, mającym przenieść więź przyjaźni z Bogiem na wszystkie relacje międzyludzkie. Nie ma on zatem być zredukowany do jedynie dwóch funkcji: robienia pieniędzy i wydawania ich. Dlatego Kościół poucza wierzących, aby pielęgnowali szerszy horyzont i w jego świetle postrzegali własne powołanie i sens życia wszystkich ludzi. Nie należy zatem mierzyć wszystkiego wyłącznie zyskiem. Jest cały szereg instytucji życia społecznego, od rodziny poczynając, ale obejmujący również szkolnictwo, służbę zdrowia, kulturę, religię, bezpieczeństwo, a także ekonomię, w których rachunek ekonomiczny nie może być jedynym kryterium wartościowania. Gdy przedsiębiorstwo dające miejsce pracy staje się towarem w rękach nieznanych i obojętnych na ludzi akcjonariuszy, gotowych dla zysku przenieść je nagle na inny kontynent, dochodzi do raniącej dehumanizacji stosunków gospodarczych. Praca nie jest tylko czynnością przynoszącą komuś zysk. Jest środkiem podtrzymującym życie własne i życie rodzin. Jest działaniem nie tylko produkującym konkretne dzieło, ale też rozwijającym pracującego. Godność i potrzeby człowieka, postrzeganego w jego całości, a więc i jego ostatecznej celowości, winny więc być uwzględniane w decyzjach ekonomicznych i jednostek, i polityków. Jak z racji rodzinnych i kulturowych można zrezygnować z emigracji zarobkowej, żyjąc przez to skromniej, ale zachowując za to więzi rodzinne i narodowe, tak w polityce społecznej i gospodarczej można zrezygnować z decyzji, za którymi przemawia czysty rachunek ekonomiczny, w imię szerzej pojętego interesu społecznego. Państwo oraz kierujący nim politycy mają służyć społeczeństwu. Jeśli politycy mają w tym niewielkie pole manewru, ponieważ zostali uzależnieni od obcych międzynarodowych banków czy reprezentujących koncerny lobbystów, to dobrze uczynią, gdy przynajmniej poinformują o tym społeczeństwo. Zachodzi bowiem przy tym przedziwne zjawisko. Nazwiska polityków są znane i na nich spada pochwała czy też odium społeczeństwa, a nazwiska bankierów, którzy rządom dyktują określone rozwiązania, pozostają nieznane, a często to ci anonimowi gracze faktycznie decydują o polityce gospodarczej, nie przejmując się losem ludzi. Tymczasem politykę społeczną i gospodarczą należy postrzegać i oceniać w świetle szeroko pojętego interesu społecznego, czyli dobra wspólnego, a nie jedynie dobra tych, którzy kierują finansami i są nastawieni wyłącznie na zysk.
 
Następna podstawowa zasada etyczna zakłada: „Nie dzieci rodzicom winny gromadzić majętności, lecz rodzice dzieciom” (2 Kor 12,14). Społeczeństwa, w których rodzice nie wysilają się, aby ich dzieciom wiodło się lepiej niż im samym się żyło, trwają w zastoju. Ta – zdawałoby się – oczywista zasada etyczna ostatnio została podważona. Skoro uznano, iż godzi się nienarodzone dzieci zabijać, to wyciągnięto także wniosek, że można przerzucać swoje długi na nienarodzone jeszcze dzieci i wnuki. Polityka społeczna wielu państw jest oparta na socjalistycznym założeniu, że państwo ma szeroką ręką rozdawać bonusy, uzależniając przez to ludzi od siebie, niszcząc przy tym ich osobistą odpowiedzialność oraz wychowując w postawie roszczeniowej, a koszta całego tego przedsięwzięcia są przerzucane na następne i to nieliczne, z powodu niżu demograficznego, pokolenia. Społeczeństwa i państwa stają się więc coraz bardziej zadłużone. W USA kryzys gospodarczy rozpoczął się od nadmiernego zadłużenia osób prywatnych, których długi próbowano upaństwowić, przerzucając je na uczciwych podatników. W Europie z kolei to długi państwowe są przyczyną kryzysu i tu próbuje się je sprywatyzować między innymi poprzez obniżenie oprocentowania oszczędności osób prywatnych. I na jednym, i na drugim kontynencie dokonuje się to bez pytania kogokolwiek o zgodę. Trzeba jednak zauważyć, iż w USA dyskutuje się na temat etycznego aspektu tego procederu, a w Europie taka publiczna debata właściwie się nie pojawia. W niedalekiej przyszłości można się spodziewać ostrego konfliktu międzypokoleniowego, gdy młodzi uświadomią sobie, że nie otrzymują takich stypendiów i świadczeń społecznych, z jakich korzystało pokolenie ich rodziców, i że, co gorsza, muszą oni swoją pracą i płaconymi przez siebie podatkami spłacić długi poprzedniego, hedonistycznego i licznego pokolenia, które spodziewa się na starość dobrych emerytur i darmowej opieki medycznej. Intryguje przy tym pytanie, po której stronie w tym konflikcie stanie Kościół.
 
Dalszą zasadą etyki gospodarczej jest właściwie zinterpretowany biblijny zakaz pobierania procentów od pożyczek (zob. Pwt 23,21). Chrześcijaninie nigdy nie przyjęli wyjaśnienia, że dotyczy on jedynie pożyczek udzielanych przedstawicielom narodu wybranego. Zasady etyczne odnoszą się tak samo do wszystkich ludzi bez względu na ich przynależność narodową czy religijną. W miarę rozwoju gospodarczego wprowadzono przy tym rozróżnienie pomiędzy pożyczką inwestycyjną i konsumpcyjną. Udzielenie kredytu w celu rozkręcenia biznesu jest włączeniem kredytodawcy w ryzyko przedsięwzięcia i z tej racji pobranie przez niego procentu od takiej pożyczki jest uzasadnione. Jeśli jednak ktoś zaciąga pożyczkę na kupno chleba i ten chleb zjada, to żądanie od niego procentu za pożyczkę jest nieuczciwą lichwą. Gdy więc gospodarka na tyle się rozwinęła, że potrzebny okazał się kredyt inwestycyjny w handlu, w rzemiośle i w końcu w rolnictwie, Kościół dopuścił, a nawet zaczął promować zakładanie banków. Operacje finansowe pozwalają na generowanie pieniędzy, ale powinny one potem służyć podnoszeniu powszechnego poziomu życia gospodarczego. Z końcem średniowiecza w północnych Włoszech powstawały banki zakładane przez zakony, a w XIX wieku w zaborze pruskim zajmowali się tym księża. Te katolickie banki pomagały uniezależniać się od lichwiarzy i przyczyniały się do rozwoju kraju. Podstawowa zasada etyczna nadal jednak mówi, że nie należy się zadłużać w celach konsumpcyjnych. Kredyt inwestycyjny trzeba brać roztropnie, badając przy tym, czy się będzie w stanie na tej inwestycji zarobić oraz kredyt spłacić. Kto bierze kredyt po to tylko, aby kupić sobie ładniejsze meble albo pojechać na wakacje, licząc na to, że kredyt spłaci po wakacjach, nakłada sobie pętlę na szyję. Bankom zależy, oczywiście, na maksymalnym udzielaniu kredytów, ponieważ sięgają one potem łatwiej do portfeli ludzi, a im większe jest zadłużenie społeczeństw oraz państw wobec banków, tym bardziej banki mogą sztucznie generować pieniądz, jeszcze bardziej uzależniając wszystkich od siebie.
 
Katolicka etyka gospodarcza nie proponuje jednego odgórnie narzucanego wzorca życia ekonomicznego. Socjalistyczne pomysły likwidowania samodzielności gospodarczej na rzecz jednego państwowego pracodawcy, czy też proces kumulacji podmiotów gospodarczych w rękach coraz potężniejszych koncernów i holdingów, niezwiązanych z żadnym krajem i narodem, nie są dobrym rozwiązaniem. Katolicka etyka głosiła i głosi, że im więcej jest jednostek niezależnych od nikogo, pracujących na swoim, tym zdrowsze jest społeczeństwo. W chwilach kryzysu małe przedsiębiorstwa okazują się odporniejsze na napięcia. Łatwiej można przestawić taki biznes na inne tory. Łatwiej zadbać o ludzkie stosunki między pracownikami. Łatwiej też znaleźć zrozumienie, gdy kryzys powoduje zmniejszenie zarobków pracowników. Zasada pomocniczości głosząca, że to, co można zrobić na niższym szczeblu, nie powinno być przenoszone na szczebel wyższy, odnosi się nie tylko do administracji państwowej, ale również do działalności gospodarczej. Nadmiernie opiekuńcze a zarazem zbiurokratyzowane państwo zniechęca ludzi, podcina dynamikę gospodarczą oraz wyrabia postawę roszczeniową. Zdrowa polityka gospodarcza nie polega na ciągłych reformach, które zastępują jedne procedury innymi, narzucając przy tym coraz bardziej uzależniające reguły, oraz na dystrybucji dotacji i ulg dawanych tylko niektórym. Im bardziej skomplikowane i nadmierne jest zbiurokratyzowanie gospodarki, tym większe pole dla korupcji, aż do momentu, kiedy skorumpowane relacje stają się bardziej dochodowe niż sama produkcja towarów czy usług. Nie o to chodzi, by aparat państwowy lub ponadpaństwowy coraz bardziej ingerował w życie gospodarcze, ale by ta ingerencja była możliwie najmniejsza. Im mniej państwo wtrąca się do gospodarki, tym skuteczniej ona funkcjonuje, dzięki inwencji jednostek, które pracują u siebie i dla siebie.
 
Nie oznacza to, że odgórne regulacje nie są potrzebne. Katolicka etyka ekonomiczna, popierając samodzielność gospodarczą, dopuszczała istnienie systemów regulacji, ale ich celem było zawsze dbanie o to, aby silniejszy nie niszczył słabszego nieczystymi praktykami. Taki był sens istniejących od średniowiecza korporacji oraz cechów rzemieślniczych. Broniły one przed nieuczciwą konkurencją i monopolizacją. Etos poszczególnych grup zawodowych – lekarzy, rzemieślników czy prawników – przekazywany z pokolenia na pokolenia wyrabiał twórczą odpowiedzialność zawodową ludzi oraz szacunek wobec innych. Żaden system sam z siebie nie zapewni jednak etycznego postępowania, zwłaszcza, gdy zabraknie wychowywania w cnotach zawodowych. System może też skostnieć, nie dostosowując się do nowych realiów. Spojrzenie wstecz nie ma więc za zadanie wywoływanie romantycznego marzenia o powrocie dawnych społecznych urządzeń. Warto jednak zauważyć leżącą u ich podłoża wrażliwość etyczną i o tenże etos, w zupełnie nowych realiach, trzeba zadbać. Polityka gospodarcza swoimi regulacjami prawnymi nie powinna tłamsić inicjatywy gospodarczej. Ma szanować działalność oddolną oraz nabyte uprawnienia. Może ona jednak i powinna bronić słabsze podmioty przed nieuczciwą konkurencją. Winna też czuwać, aby potężne podmioty gospodarcze, które stać na obsługę prawną, nie korzystały z luk w ustawodawstwie czy też z ulg, które dla małych podmiotów są niedostępne. Skoro czuwanie nad tym, aby silniejszy nie niszczył słabszego, jest moralnym imperatywem, wolny rynek nie może być adorowany niczym bożek. Narody mogą bronić swych interesów przed presją narodów silniejszych oraz międzynarodowych banków. Katolicka etyka społeczna podkreśla, że zasada solidarności występuje łącznie z zasadą pomocniczości. Odwoływanie się do każdej z nich z osobna, bez liczenia się z drugą, może bowiem okazać się krzywdzące.
 
Katolicka etyka ekonomiczna promowała od wieków zasadę, iż jeżeli ma się trudność ze sprzedażą konkretnego towaru, to należy produkować lepszy. Handlowanie zaś niegodziwym towarem, jak na przykład niewolnikami, uważano za nieuczciwe. To przekonanie przyczyniało się do podnoszenia jakości towarów i usług. Z czasem jednak zwyciężył trend całkowicie odwrotny. Gdy nie można sprzedać danego towaru, produkuje się towar gorszy, ale za to tańszy, docierający do większej liczby odbiorców, i na tym się zarabia. Społeczeństwo w pewien sposób na tym zyskuje. Ubodzy, którzy nie mogliby sobie pozwolić na trwałe towary, kupują towary tańsze i kupują je częściej, ponieważ to, co się kupiło, szybciej się psuje. I wielu ludziom ta zmienność się podoba. Wytwarzane w krajach mających tanią siłę roboczą meble, ubrania czy zegarki też mogą służyć, a są tańsze od renomowanych, oryginalnych. Ponadto płynność handlu generuje płynność kapitału. Bogactwo przestało być inwestowane przede wszystkim w trwałe majątki ziemskie, a jest inwestowane w akcje, które z szybkością operacji komputerowych są przenoszone z jednych inwestycji w drugie. Trendu ucieczki od tego, co trwałe, do tego, co tańsze i płynne, zapewne się nie zmieni, ale ważne jest, aby nie stało się to zasadą obowiązującą we wszystkich dziedzinach. Dzieła kultury docierające do niewymagających od siebie mas zapewnią szybszy dochód niż dzieła kultury skierowane do ludzi wykształconych, ale trzeba pamiętać o tym, że o kierunku kulturowych przemian decydują ci, co odważnie i niekiedy za wielką cenę i samotnie idą pod prąd. W duszpasterstwie lepiej trzymać się zasady dawnej katolickiej etyki handlowej, docierając do mniejszej liczby ludzi, ale za to z głębszym przesłaniem, poważnie formując żywą i odpowiedzialną  wiarę  oraz  kształtując  przez cnoty ludzkie charaktery, niż poprzestawać  na  płytkim,  choć  może  szeroko zakrojonym przesłaniu, ciesząc się tym, że liczne masy pokropiło się wodą święconą. Wielcy święci zwykle nie wywierali wpływu na tłumy, ale za to wpływali na jednostki, wyrabiając w nich autentyczne życie wiarą.
 
Zjawisko światowych więzi ekonomicznych oraz nieograniczone możliwości komunikacji zmieniają oblicze gospodarcze globu. W jakim kierunku pójdą zmiany i które państwa okażą się w najbliższym czasie potęgą – to jedna wielka niewiadoma. Na pewno widać wielką fluktuację zmagających się ze sobą sił politycznych i gospodarczych. Coraz wyraźniej widać też dzisiaj bankructwo hedonistycznej rewolucji seksualnej pokolenia ‘68. Zmiana wzorca rodziny z licznej na niewielką przyczyniła się do wzrostu konsumpcji oraz do gospodarczego boomu. Okazało się jednak, że tylko do czasu. Towarzysząca temu ideologia przeciwna przekazywaniu życiu przyniosła ze sobą deregulację sfery płciowości, zachwianie się życia rodzinnego oraz katastrofę demograficzną, która wkrótce odbije się na gospodarce światowej. W chwili zachwiań ekonomicznych i społecznych oraz narastających konfliktów międzypokoleniowych okaże się, że ci, którzy założyli liczne rodziny i o wychowanie charakterów swoich dzieci odpowiedzialnie zadbali, dokonali najlepszej inwestycji na przyszłość. Płynność sytuacji oraz niepewność co do jutra mają tę zaletę, że naocznie ukazują, iż żaden system polityczny i ekonomiczny nie może być traktowany jako ostateczny, jako coś w rodzaju bożka. Dla ewangelizacji jest to pozytywne zjawisko, gdyż nie pozwala zamykać się jedynie w sferze materialnej konsumpcji oraz otwiera furtkę dla transcendencji. Niepewność co do materialnego sukcesu może przypomnieć człowiekowi, że jego szczęście ostateczne jest w Bogu.
 
 
Wojciech Giertych OP 
Pastores 55(2)2012