Faktem są liczne przykłady negatywnych reakcji na to, co chrześcijańskie[6] . Klasycznym już wydarzeniem tego typu jest casus włoskiego polityka Rocco Buttiglione, któremu pięć lat temu zablokowano drogę do sprawowania funkcji Komisarza w Parlamencie Europejskim po tym, jak ważył się wyrazić krytyczną opinię na temat homoseksualizmu, nazywając go grzechem. Kilka lat temu w kilku włoskich szkołach wydano zakaz dotyczący wystawiania bożonarodzeniowych jasełek, które rzekomo miały obrażać uczucia religijne dzieci niewierzących lub innych wyznań, niż chrześcijańskie.
Kolejne konkretne egzemplifikacje przejawów chrystofobii to chociażby: profanacja symboli religijnych w sztuce (np. niektóre dokonania Doroty Nieznalskiej), ośmieszanie i piętnowanie publiczne wartości uznawanych przez chrześcijan, takich jak: czystość przedmałżeńska czy naturalne planowanie rodziny, przez środowiska homoseksualne i feministyczne (np. podczas tzw. parad równości czy marszów tolerancji), wypowiedź byłej minister Magdaleny Środy obwiniającej katolicyzm za przemoc w rodzinie wobec kobiet, usuwanie Biblii ze skandynawskiej sieci hoteli Scandic, wyśmiewanie Eucharystii jako "religijnej przekąski", przedstawianie Chrystusa na Krzyżu udzielającego papier toaletowy itd. itp.
Chrześcijaństwo w przedstawionych przykładach jest swego rodzaju "kozłem ofiarnym", na który trzeba zrzucić wszelkie winy i lęki; wedle tej ideologii chrześcijaństwo jest winne wszelkim negatywnym zjawiskom trapiącym dzisiejszą Europę. A swoiście pojmowana poprawność polityczna i tolerancja każą znieważenia chrześcijaństwa nazywać wolnością słowa. Następuje tu nieuzasadnione utożsamianie wolności i tolerancji.
Neutralność światopoglądowa
W kontekście tej swoistej antychrześcijańskiej rewolucji na Starym Kontynencie R. Alberoni mówi o "akcji rozbijania podstaw chrześcijaństwa", o "niechęci do Chrystusa, do chrześcijaństwa, do chrześcijańskich korzeni europejskiej cywilizacji", czy wręcz o "wojnie rozpętanej przeciwko Chrystusowi wewnątrz cywilizacji chrześcijańskiej", oraz o tym, że "kultura ateistyczna i racjonalistyczna wciąż przepaja nasze codzienne życie"[7].
G. Weigel z kolei cytuje J. H. H. Weilera pytającego o to, "skąd te ohydne karykatury chrześcijaństwa, tolerowane w europejskiej kulturze masowej w takim stopniu, w jakim podobne zniesławienie w judaizmie czy islamie nigdy nie miałoby miejsca?"[8]. Na innym miejscu odpowiada, że jest to wynikiem swoiście pojętej i narzuconej tolerancji, będącej nieodzownym składnikiem tzw. neutralności światopoglądowej, która w rzeczy samej jest totalitaryzmem[9] .
Wnętrze cywilizacji europejskiej, wyrosłej z chrześcijaństwa, trawi choroba polegająca na celowym zapominaniu o własnych korzeniach. Jest to tendencja samobójcza, wynikająca z nienawiści do własnej tożsamości, której nie da się zaprzeczyć, bo jest faktem historycznym, chociaż można ją wypierać ze świadomości.
To paradoksalne zjawisko jest patologią polegającą na tym, że Europa jest otwarta na wartości pochodzące z zewnątrz, a jednocześnie nie docenia, czy wręcz nienawidzi samej siebie. Dogmat kulturowego pluralizmu i poszanowania odmienności przemienił się niepostrzeżenie w pogardę i brak akceptacji własnych walorów kulturowych.
przypisy:
1. Jan Paweł II, "Dziś modlimy się za wszystkich, którzy gdziekolwiek i w jakikolwiek sposób są prześladowani za wiarę", L'Osservatore Romano, wydanie polskie, rok IV, nr 7-8 (43-44), lipiec-sierpień 1983, s.: 6-7.
2. J. Ratzinger, "Europa Benedykta w kryzysie kultur", Edycja Świętego Pawła, Częstochowa 2005, s.: 47 i 48.
3. http://forum.oaza.pl/viewtopic.php?t=7354&sid=ae0fcfd591cb31c65a48834ac1320979.
4. J. Ratzinger, "Europa. Jej podwaliny dzisiaj i jutro", Jedność, Kielce 2005, s. 31. W bardzo podobny sposób autor wypowiada się na stronie 63: "Dzięki za wszystko Bogu, u nas nikt nie może sobie pozwolić na kpinę
z tego, co jest święte dla wyznawcy judaizmu lub muzułmanina. Ale przy tym do podstawowych uprawnień wynikających z wolności zalicza się prawo do wyszydzania i ośmieszania tego, co jest świętością dla chrześcijan." To paradoksalne zjawisko autor nazywa patologią polegającą na tym, że współczesna Europa jest jednocześnie otwarta na wartości pochodzące z zewnątrz i nie doceniająca, a wręcz nienawidząca samą siebie. Dogmat kulturowego pluralizmu i poszanowania odmienności przemienił się niepostrzeżenie w pogardę i brak akceptacji własnych walorów kulturowych. Jest to tendencja samobójcza, polegająca w gruncie rzeczy na odrzucaniu korzeni duchowych kontynentu, czyli zdradzie prawdziwej tożsamości Europy. Dzisiejsza Europa zdaje się nie przyznawać do samej siebie (zob. tamże, s.: 31-32).
5. J.H.H. Weiler, "Chrześcijańska Europa. Konstytucjonalny imperializm czy wielokulturowość?", Wydawnictwo W drodze, Poznań 2003, s.: 62 - 69.
6. Na stronach: http://www.christianophobia.eu oraz http://en.wikipedia.org/wiki/Anti-Christian_discrimination znaleźć można liczne konkretne przypadki chrystofobii w Europie i na świecie. Znaleźć je można również często
w tygodniku katolickim "Gość Niedzielny".
7. R. Alberoni, "Wygnać Chrystusa", Rosikon Press 2007, s.: 151-153, 183.
8. G. Weigel, "Katedra i sześcian. Europa, Stany zjednoczone i polityka bez Boga", Fronda, Warszawa 2005,
s. 26.
9. Tamże, s.: 117 i 119.
Krzysztof Guzdek
W jakimś sensie rozumiem argumenty tych, którzy uważają, iż w państwie, w którym większość stanowią katolicy, wszelkie ustawodawstwo winno zmierzać w kierunku wcielenia w nie jak największej dawki Ewangelii oraz nauki Kościoła. W moim przekonaniu w takim myśleniu może być ukryta naprawdę szczera potrzeba „zrobienia dobrze” tym, których prawo obowiązuje w pierwszej kolejności w tym sensie, że stanowią oni większość liczebną danego społeczeństwa, a przy okazji być może również zwerbowanie we własne kręgi tych, którzy nie są przekonani, że Kościół chce dobra dla wszystkich.