logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Geoffroy-Marie
Ewangelizować siebie
Wydawnictwo Homo Dei
 


Bóg chce wejść z impetem w nasze życie, dać nam zakosztować swojej obecności i przekazać nam swój pokój i swoją radość. Najpierw musimy jednak otworzyć serce na Miłość, a umysł na światło Boże. Czy można zatem podjąć ryzyko omówienia tematu życia wewnętrznego? Tak, ponieważ chodzi o królestwo Boże w naszym sercu! Czy możemy myśleć, że nawiążemy relację z Bogiem, pomijając życie wewnętrzne? Nie, ponieważ wymaga ona doświadczenia osobistego spotkania z Bogiem.


Wydawca: Homo Dei
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-62579-58-7
Format: 125 x 195mm
Stron: 168
Rodzaj okładki: Miękka
Kup tą książkę 
    

 
Zakończenie 
 
(…) aby według bogactwa swej chwały sprawił w was przez Ducha swego wzmocnienie siły wewnętrz­nego człowieka (Ef 3, 16). 
 
Nakaz św. Pawła skierowany do Efezjan staje się znakomitym streszczeniem tego, co stało się powodem naszych wspólnych poszukiwań na kar­tach tej książki, a także naszej intencji opisania po­szczególnych etapów składających się na formację ludzką i chrześcijańską, niezbędnych do odkrywania uśpionej głęboko w nas Bożej obecności. Dotknęli­śmy godności duszy, bo dzięki niej spotykamy Boga. Jest to rzeczywistość, która pozwala nam dosięgnąć od wewnątrz innej Rzeczywistości: samego Boga. Nasza dusza jednak pozostanie dla nas na zawsze tajemnicą, której nie jesteśmy w stanie pojąć, a au-tor tej książeczki jest tego jak najbardziej świadomy. Całym sercem podpisuję się pod tym, co mówią św. Teresa z Avili i św. Jan od Krzyża: „Sprawy duszy za­wsze należy rozważać z [całą] pełnią i rozmachem, i wielkością, tak więc nie ma w tym żadnej przesady, gdyż [dusza] zdolna jest do znacznie więcej niż to, co możemy o niej sądzić” [12]; „Nie jest świat godny jednej myśli człowieczej” [13] (Zasady miłości, nr 115), a jedna myśl ludzka więcej jest warta niż świat cały. 
 
Nasza osobista godność przekonuje, że nie trze­ba odczuwać strachu przed tą mocą Życia, która jest w naszej duszy. Wsłuchując się w swe wnętrze, otwieramy się i przyjmujemy te trzy rzeczywistości, które pozwalają nam uczestniczyć w czymś o wiele większym niż to, co możemy sobie wymyślić: Bóg, my sami i nasz bliźni. 
 
Uważamy, że wnętrze to tygiel naszego człowie­czeństwa, i nawet jeśli ukryte jest przed ludzkimi oczami, to doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że właśnie w nim biorą początek najważniejsze wy­darzenia naszego życia. To powrót do źródeł, gdzie odbywa się nasza przemiana, napełnia nas twór­czym porywem, treścią, nadzieją i pozwala nam od­kryć naszą prawdziwą tożsamość. Stańmy się tym, kim jesteśmy, odkrywając skarb ukryty w naszej duszy, i zaakceptujmy swoje powolne wycofywanie się ze świata. Jak mawiał z odrobiną humoru Blaise Pascal, porzućmy wszystkie nasze płytkie przyjem­ności, rozrywki, aby pozostawić sobie samym odro­binę czasu: „(…) całe nieszczęście ludzi pochodzi z jednej rzeczy, to jest że nie umieją pozostać w spo­koju i w izbie” (Myśli, nr 139) [14]
 
Dla Boga nasze życie wewnętrzne to sukces na­szego życia na ziemi, zwycięstwo wiary, życia wiecz­nego, które się już rozpoczęło, bo królestwo jest już obecne, jest wewnątrz nas. To raj na ziemi, raj, który jest w nas! Już od ziemskiego życia jesteśmy w Nie­bie, bo trwamy w Chrystusie. Niebo to, w pełnym tego słowa znaczeniu, określenie tego, co wznosi się ponad nami, tego, co nas przekracza, przewyż­sza. To siedziba samego Boga, o której wspomina­my, odmawiając modlitwę Ojcze nasz: „Ojcze nasz, któryś jest w niebie”. Powiedzenie, że „niebo jest w nas”, skrótowo potwierdza immanentność (w nas) tego, co transcendentne i pozostające poza naszym zasięgiem (Niebo). Nie znosi to transcendencji i nie potwierdza, że człowiek w głębi siebie jest boski, ale mówi, że w sobie samych możemy szukać i znaleźć Kogoś, kto nie jest nami, ale nas przewyższa i stwa­rza. To podwójny ruch, polegający na wchodzeniu w siebie, aby przekraczać siebie w Bogu. Ten, kto wchodzi w siebie, może wznieść się ponad własną osobę w Bogu. 
 
Życie wewnętrzne stanowi przeciwieństwo pseu­dowewnętrznego życia, które dążyłoby ku ego­centryzmowi. Zauważyliśmy, że Chrystus nie jest obecny w naszym wnętrzu po to, by wspierać nasz „osobisty rozwój”, nasze ego i wszystko to, co prowa­dzi do wywyższenia człowieka zewnętrznego. Jest tu­taj raczej po to, by dzięki Niemu naszym oczom uka­zała się inna rzeczywistość: człowieka wewnętrznego (zwróconego ku swojemu wnętrzu), najważniejszy rodzaj istnienia okupiony faktyczną pracą nad au­tentycznym wyrzeczeniem się siebie, ustępowaniem miejsca, obojętnością wobec własnej osoby, a nawet unicestwieniem tego ego. Pragnie nam przygotować dobry start, byśmy łatwiej mogli samych siebie po­rzucić, byśmy zrezygnowali z własnej woli tak, aby wszystkie nasze skryte miejsca pozostawić Duchowi Chrystusowemu, który zaprowadzi nas do Ojca. 
 
Tylko modlitwa kontemplacyjna, o której z ra­dością wspominaliśmy, może posłużyć do otwarcia drzwi Nieba, lepiej niż jakikolwiek inny klucz, po­nieważ pozwala ona, lepiej niż jakakolwiek inna mo­dlitwa, przyjąć tę obecność Trójcy w naszym życiu, bo w Niej jesteśmy zanurzeni, a Ona w nas. Tak jak powiedziała św. Teresa od Dzieciątka Jezus: „Bóg wcale nie potrzebuje naszych dzieł, ale jedynie na­szej miłości” (Dzieje duszy, rozdz. XI) [15]. To właśnie ta miłość ukierunkowuje nas ku nieustannemu po­szukiwaniu boskości i pozwala nam zakosztować obecności Boga. 
 
Taka jest tajemnica naszego życia wewnętrznego: miłosne poszukiwanie Boga, najczęściej prowadzące do rozkosznego spotkania następującego w duszach, które umożliwiają Duchowi Świętemu ewangelizo­wanie ich wewnętrznego życia. Ten sam Duch ukie­runkowuje nas także ku naszemu bliźniemu, pozwa­la nam go pokochać miłością Boga. Zaprasza nas do odkrywania prawdy prowadzącej do przekonania, że właśnie w miłości bliźniego osiągamy szczyt życia chrześcijańskiego, tak jakby nasze życie wewnętrz­ne mogło promieniować w sercach naszych braci i sióstr. Oby łaska Boża mogła przemieniać wszystkie nasze relacje, jakkolwiek trudne by one były, w ogień miłości spalający wszystkie zgorzeliny naszych an­typatii, lęków, zranień lub naszego cierpienia w sto­sunku do bliźniego! 
 
Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bar­dzo pragnę, żeby on już zapłonął! (Łk 12, 49). Ten okrzyk Jezusa wyraża Jego zażyłość z Ojcem i Du­chem Świętym, którą chce nam przekazać, byśmy mogli rozpocząć dzieło ewangelizowania – nie tyl­ko naszego życia wewnętrznego, ale całej ludzkości. Tak właśnie wygląda nasza wiara chrześcijańska: zanurzać się bez przerwy w łasce Trójcy Świętej, by objąć ramionami całą ludzkość i poprowadzić ją ku takiej miłości, jaką ma sam Ojciec. Czy taka brater­ska miłość nie byłaby niewątpliwym znakiem nasze­go wewnętrznego życia? 

__________________________
Przypisy:

 [12] Św. Teresa od Jezusa, Zamek wewnętrzny, I, 2, 8, tłum. D. Wandzioch, W. Ciak, Poznań 2009, s. 47.
 [13] Św. Jan od Krzyża, Słowa światła i miłości, dz. cyt., s. 132.
 [14] B. Pascal, Myśli, tłum. T. Boy-Żeleński, Warszawa 1996, s. 96.
 [15] Św. Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, Dzieje duszy, tłum. K. Rogalska, Poznań 2005, s. 258. 




 
Zobacz także
Stanisław Łucarz SJ

Tak jak Abraham nie został wybrany dla siebie samego, ale po to, aby stał się ojcem wiary wielu narodów, tak też i Izrael został wybrany nie po to, aby sam tylko miał doświadczenie wiary, lecz aby się stać znakiem i modelem wiary dla innych narodów. Także nasz naród zrodził się w passze Chrztu, którego obrazem jest pascha Izraela.

 
Krzysztof Osuch SJ
Jest w Ewangelii św. Jana zdanie, które od dość dawna jawi mi się jako wyjątkowo ważne, gdyż mówi wprost, jak bardzo kocha nas nasz Pan i Zbawiciel – Jezus Chrystus. To ważne zdanie brzmi: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem (J 15, 9). Jest to, w istocie, wyznanie miłości. Ważność i waga tego wyznania miłości została dodatkowo podkreślona przez tę okoliczność, że Jezus wyznał swą miłość na krótko przed swą śmiercią, przed odejściem do Ojca. 
 
Jan Paweł II
Na początku dwudziestego piątego roku mojego Pontyfikatu powierzam ten List apostolski czułym dłoniom Maryi Panny, korząc się w duchu przed Jej obrazem we wspaniałym sanktuarium wzniesionym dla Niej przez bł. Bartłomieja Long o, apostoła różańca. Chętnie wypowiadam jego wzruszające słowa, jakimi kończy on słynną Suplikę do Królowej Różańca Świętego: " O, błogosławiony różańcu Maryi, słodki łańcuchu, który łączysz nas z Bogiem; więzi miłości, która nas jednoczysz z aniołami; wieżo ocalenia od napaści piekła; bezpieczny porcie wmorskiej katastrofie! Nigdy cię już nie porzucimy. Będziesz nam pociechą w godzinie konania. Tobie ostatni pocałunek gasnącego życia. A ostatnim akcentem naszych warg będzie Twoje słodkie imię, o Królowo R óżańca z Pompei, o Matko nasza droga, o Ucieczko grzeszników, o Władczyni, Pocieszycielko strapionych. Bądź wszędzie błogosławiona, dziś i zawsze, na ziemi i w niebie ".
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS