logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Emilio Szopiński
Fortuna Misjonarza
Wydawnictwo Ad Oculos
 


Wydawca: Ad oculos
Rok wydania: 2010
ISBN: 978-83-7613-081-1
Format: 155x220
Stron: 186
Rodzaj okładki: miękka

 

"Księdza się nie uczy, ani się go nie poprawia"

Proboszcz, misjonarz z Indii, miał do obsłużenia trzydzieści wspólnot. Wielka równina, porosła tamtejszym lasem, poprzecinanym przez jak strzała proste, ale polne drogi. Co ileś kilometrów skrzyżowanie pod kątem prostym z inną drogą. Dla tubylców wszystko jasne. Dla nowo przybyłego misjonarza, wszystko wyglądało tak samo. Wiele razy zabłądził, musiał mieć przewodnika.

Było nas trzech, każdy na inną placówkę. Aby nas dowieźć, proboszcz wziął przewodnika i jedzie do najdalszego punktu misyjnego. Siedząc obok, widzę na liczniku 100 km/godz. Rozmawiamy o tym i o owym, aż proboszcz zerknął na zegarek i mówi do przewodnika: "Chyba już przejechaliśmy". Przewodnik odpowiada spokojnie: - "Tak, już ksiądz przejechał". Ksiądz wyhamował, zawrócił i pyta: "A gdzie mieliśmy skręcić?" - "Przy "takim" drzewie" - odpowiedział mężczyzna. Dla proboszcza wszystkie drzewa były okrągłe. - "Dlaczegoś mi nie powiedział?" - pyta przewodnika. - "Ponieważ mnie mama nauczyła, że księdza się nie uczy, ani się go nie poprawia. Ksiądz jechał i o nic nie pytał".

Rewolwer na karku w Quilmes

Już na wstępie szczerze wyznaję: niejeden raz me życie wisiało na włosku. Czasami słyszałem powiedzenie: przed śmiercią będę miał czas na spowiedź, na skruchę. Stwierdzam, że w najgroźniejszym przypadku, nie myślałem ani o spowiedzi, ani nawet o akcie skruchy.

Dom długi i wąski. Na jednym końcu jadalnia, na drugim końcu, przy wejściu do kościoła, mieszkał przełożony (ojciec Kazimierczak). Zachorował na poważną grypę, tak że nie był na obiedzie, postanowiliśmy go odwiedzić. Zastanowiło mnie to, że drzwi wejściowe były otwarte. Inni weszli do pokoju chorego, a ja chciałem zobaczyć, czy nie wszedł ktoś do kościoła. W wąziutkim korytarzu do zakrystii czuję coś na karku i rozkaz nie oglądania się. W zakrystii są trzy drzwi: wyjściowe, do kościoła i na ambonę. Kazał mi wejść i zamknąć drzwi, co też zrobiłem. Nie było klucza w drzwiach, nie mógł mnie zamknąć, więc odczekałem moment i wróciłem. Gość miał czas zniknąć. Musieliśmy zmienić zamki do wszystkich drzwi.

Kilka dni później, jeszcze nie mieliśmy telewizora, po kolacji siedzieliśmy na pogawędce. Dzwonek do furty. Ojciec Kawecki poszedł pierwszy, a ja za nim. Zostawił otwarte drzwi na korytarz, aby otworzyć wejściowe. Ja słyszę: to jest napad, chcę zatrzasnąć drzwi od korytarza, ale rozpoznaję "napastników". Byli to ojcowie z Buenos Aires. Przejeżdżając obok, chcieli nas pozdrowić i nic nie wiedzieli o napadzie, który opisałem. Tym razem, wznieśliśmy toast nie na cześć gości, ale na cześć "napastników".

Lata subversión i represión

Podziemie? Partyzantka?
Represja.
To były czasy. Nikt nie wiedział kto jest kim.

Campo Grande

Ze względu na budowy, miałem samochód, który przypominał polską "Nysę". Normalnie prawo jazdy i inna dokumentacja nocowała w samochodzie. Pewnego dnia zauważyłem, że nie da się zamknąć samochodu, więc wyjąłem dokumentację. Przyzwyczajenie robi swoje. Rano wsiadłem do samochodu i jazda po materiały.

Ujechałem jakieś 60 km i zatrzymała mnie całkiem nietypowa kontrola wojskowa. Kazali zgasić motor, wysiąść, rękami oprzeć się o samochód, rozkraczyć nogi. Nie namacali się żadnej broni, proszą o dokumenty. Są w skrytce, w samochodzie. Żołnierz wszedł, próbuje otworzyć, ale zamek nie odpowiada. Proszę aby pozwolił, ja wejdę i otworzę. Machnął ręką, kazał jechać. Jak ruszyłem, przypomniałem sobie, że dokumenty zostały na stole. Wykorzystałem pierwszy zakręt, zawróciłem. Powiedziałem, że coś zapomniałem i muszę wrócić. Już nie kontrolowali. To mogło się skończyć gorzej.

Żandarm autospopowicz

Jak się nie zatrzymać. Gorąco, nie wiem czy gasił pragnienie wodą, gdy się oglądnął, zobaczył, że wiozę worki. Było w nich wapno, ale on chciał skontrolować, czy to nie kontrabanda. Oczywiście przypomniał sobie, że ma rewolwer.

Corrientes

Tego dnia podjąłem decyzję, by nie brać do samochodu autostopowiczów. Na skrzyżowaniu do Sanktuarium Matki Bożej z Itati stało dwóch mężczyzn i kobieta. Machali rękami. Pomyślałem, pielgrzymi, wieczór się robi, trzeba ich podwieźć. Ale to nie byli "pielgrzymi". To był napad, a ci ludzie byli partyzantami, mieli broń. Cztery lub pięć razy w życiu miałem rewolwer na karku, to był jeden z nich. Sytuacja była bardzo niebezpieczna. Chyba zainterweniowała sama Matka Boża, bo wyszedłem z tego bez szwanku.

Paraguay - Pilar

Szukałem misjonarzy na misję w Characie. Pojechałem do Redemptorystów w Paragwaju. Nie ma mostu, zostawiłem samochód i jakąś tam łódką dostałem się na drugi brzeg, do klasztoru było parę kroków. Przed odjazdem ojcowie zaproponowali wziąć "małżeństwo", ona w ciąży i może pięcioletnia "córka". Ojcowie się ulitowali, dali im nocleg, a ja mógłbym ich wziąć do Resistenci. Zapomniałem o wyżej wspomnianym postanowieniu. Po stronie argentyńskiej jest kontrola graniczna. Mnie, "ciężarną" (co za "ciężar" ona nosiła?) i dziewczynkę puścili bez problemu, ale bardzo długo musieliśmy czekać na mężczyznę. Upał niemiłosierny, dziecku się chce pić, płacze, a widać "matka" nie ma nic do picia. Kupiłem coś, a wdzięczna "matka" zaczęła opowiadać historię "rodzinną"...

Wreszcie przyszedł mężczyzna, więc powiedziałem, że przesunę siedzenie do tyłu, by wygodniej było "ciężarnej", dziewczynka się zmieści za mamą, a ty siadaj za mną. Za parę minut, on zaczyna opowiadać historię "rodzinną"... Ona nie mogła go ostrzec. I znów czuję coś na karku, mężczyzna mówi: "Zatrzymaj się, wysiadaj, my pojedziemy dalej". Zwolniłem i spokojnie mówię: "Ja ci zostawię samochód, możesz jechać dalej, ale nie wiesz, że na skrzyżowaniu jest kontrola żandarmerii. Jeśli ja powiem, że jestem księdzem, może nas nie będą kontrolować. A nawet gdy przejedziemy spokojnie tę kontrolę, po drodze może być kontrola lotna. Jak ty sobie poradzisz. Siedź spokojnie, ja was dowiozę do Resistenci". Dowiozłem ich na dworzec autobusowy.


Zobacz także
ks. Mariusz Berko
To była "ta" noc, cicha i święta. To był ten dzień, który zaczyna się pierwszą gwiazdką na niebie, kiedy każdy zasiada do stołu z Biblią w ręku. Gdziekolwiek byłeś w tamtą noc, samotny, czy z bliskimi, smutny czy radosny, młody czy już zmęczony; ja w tamtą noc chodziłem po brazylijskiej faveli - dzielnicy biedy i ciemności, za murami wielkiego miasta Salvador da Bahia...
 
o. Albert Wach OCD
Stawianie takich pytań może przerażać, a nawet rodzić niechęć do Boga. Czuje się w nich bowiem powiew biurokratycznego chłodu, który przez uchylone drzwi wdziera się także do Kościoła i czyni z niego instytucję podobną do innych. Programowanie wszakże kojarzy się z rzeczami tego świata, z ekonomią i polityką, z biznesem i organizowaniem życia społecznego, z komputerami i maszynami do liczenia pieniędzy...
 
Krzysztof
Wywodzę się z rozbitej rodziny, powiem mocno: patologicznej. Gdy miałem 2 lata, moi rodzice rozeszli się. Od tego czasu na głowie mamy spoczął cały dom. Sama musiała wychować trójkę dzieci, bo mam jeszcze starsze rodzeństwo, i pracować na utrzymanie...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS