logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Emilio Szopiński
Fortuna Misjonarza
Wydawnictwo Ad Oculos
 


Wydawca: Ad oculos
Rok wydania: 2010
ISBN: 978-83-7613-081-1
Format: 155x220
Stron: 186
Rodzaj okładki: miękka

 

Wypadek w La Clotilde

Nie wiem jak długo mogłem pozostać w Dos de Mayo, ale pewnego dnia przeszło przez myśl: Im dłużej tu zostaniesz, tym trudniej będzie ci opuścić to miejsce. Kiedy więc wiceprowincjał, a był nim wtedy ojciec Kazimierczak, przejeżdżał przez Dos de Mayo, powiedziałem: "Gdybyś mnie chciał przenieść, nie ma problemu".

Przeniesiono mnie do Villa Angela. Po raz pierwszy w życiu zostałem mianowany proboszczem. Może bym nim był przynajmniej trzy lata, ale z powodu wypadku moje proboszczowanie skończyło się już po paru miesiącach.

Jak już wspomniałem wcześniej, w czasie "subversión" nie wiadomo było, kto jest kim. Niejeden ksiądz zajął takie, czy inne stanowisko. Miałem wrażenie, że tak też było z jednym z mych współpracowników (Argentyńczykiem).

A zaczęło się tak. Późnym wieczorem chciałem wejść do zakrystii. On wychodził, zdawać by się mogło, z wizytą do chorego. "Pozwól, niech spełnię obowiązek proboszcza, ja pójdę". Dał mi to co miał i poszedł. W tym momencie otwarłem bursę, była pusta.

Naprawdę nie wiedziałem co robić, jak postąpić. Rano pojechałem poradzić się wiceprowincjała. Słyszałem, że jak ktoś straci przytomność w wypadku, nie pamięta co się zdarzyło. Ja ten wypadek widzę. Jestem na szosie głównej, ale dojeżdżając do skrzyżowania, widzę samochód zbliżający się z lewej strony. Ostrzegam światłami, na wszelki wypadek naciskam na klakson. Widzę jak osoba towarzysząca oznajmia to szoferowi i ten samochód zwalnia, więc ja na gaz. Ale on też nacisnął nie na hamulec, tylko na gaz. Całe szczęście, trafiłem gdzieś w środek jego samochodu.

Gdy się ocknąłem w moim samochodzie były tumany kurzu, uświadomiłem sobie, że coś się musiało stać z moją prawą nogą, i widziałem, że tamci wysiedli z samochodu i oglądają, co się stało z ich autem.

Akuratnie nadjechał samochód wiozący towar do sklepu. Był w nim sam szef policji z Villa Angela, korzystał z okazji podwiezienia. Trochę na siłę otwarli drzwi mojego samochodu. Poradziłem im zrobić ręczne krzesełko pode mną, aby mnie przenieść do ich samochodu. Zawieźli mnie wprost do kliniki.

Lekarze zrobili rozeznanie i uznali za stosowne przewieźć mnie do Buenos Aires. Ojciec Kazimierczak wynajął mały samolot, towarzyszył mi. Chociaż to była klinika św. Józefa, nosze ze mną postawiono pod ścianą, a ojcu Kazimierczakowi wskazano kasę...

Nie tylko w Buenos Aires, czy w innych dużych miastach, mieszkańcy tej samej klatki schodowej nie znają się. Tym razem, lotem błyskawicy rozeszła się wieść, że z Chaco... (w linii prostej 1000 km). "Może nie ma nikogo... Może czegoś potrzebuje" - mówili. Moi "Bracia i Siostry w Chrystusie" daliście wspaniałe świadectwo!

Tobunas

Byłem "przełożonym". Do najbliższego współbrata trzy godziny jazdy samochodem, do czwartego "tylko" dziewięć godzin. "Jakeś wlazł między wrony..." Przestaliśmy obchodzić imieniny, a świętowaliśmy urodziny. O ile raz na miesiąc zbieraliśmy się
w "środkowej" miejscowości, z okazji urodzin jechaliśmy do jubilata. Deszcz padał od zmiany do zmiany księżyca, ale raz trafił się księżyc rosnący, więc rosła ziemia, błoto, koleiny... Ani nam się śniło o samochodzie z napędem na wszystkie cztery koła. Tylko słaby citroén, z napędem na przednie koła, więc na pewnym odcinku błoto "zaklajstrowało" tylne koła. Nie pomagał tasak, aby wygarnąć błoto. Wobec tego koła odmówiły posłuszeństwa. Nie pomogło popychanie. Na szczęście w pobliżu znalazł się "bogaty" człowiek, który miał dwa woły6. Ojciec Micek bardzo szeroko otworzył oczy jak nas zobaczył i w jakim stanie nas zobaczył i jak wyglądał samochód!

Biskup mnie popychał

Nie pierwszy i nie ostatni raz trzeba było liczyć na woły, ale nigdy by mi nie przyszło do głowy, że będzie mnie popychał sam biskup. Doszło do tego kiedy w roli "przełożonego" musiałem go zawieźć z Dos de Mayo do San Pedro. Padał deszcz na księżycu malejącym, więc ziemia się kurczyła, droga była bez błota, twarda, ale bardzo śliska. Niedaleko osiedla El Paraíso (Raj) mały wzgórek, może 20 do 30 metrów. Przeszkoda okazała się nie do pokonania dla biednego Citroéna, nawet kiedy próbowałem wyjechać na wstecznym biegu (napędowi na przednie koła pomagał ciężar motoru).

Powiedziałem: "Niech ksiądz biskup siada za kierownicą, ja popchnę". - "Ale ja nigdy nie prowadziłem samochodu!" - "Nie szkodzi. Wystarczy trzymać nieruchomo kierownicę i nogą naciskać na pedał gazu, ja krzyknę kiedy zdjąć nogę z gazu i samochód się zatrzyma". - "Siedź, ja ciebie popchnę!" - zdecydował biskup. I tak dotarliśmy do miejsca przeznaczenia.

Wyciągnij go, ale umiej mu zaśpiewać

Samochód ugrzązł, zawiesił się na koleinie i nie było mowy o dalszej jeździe, a był już późny wieczór, ściemniało się szybko. Najbliższy sąsiad posiadający traktor, protestant, mieszkał dobre pięć kilometrów dalej. Raz w takiej sytuacji spałem w samochodzie. Tym razem postanowiłem poprosić o pomoc. Nie znaliśmy się.

Gospodarz jeszcze coś robił na podwórzu. Gdy mu przedstawiłem sprawę, nie miał nic przeciwko temu żeby mi pomóc, ale chciał się poradzić, czy powiedzieć żonie. Słyszę przez okno, jak żona odpowiada po niemiecku: "Wyciągnij go, ale umiej zaśpiewać". Wtrąciłem się: "Nie tylko zapłacę, ale jeszcze dam napiwek". Gdyśmy przyjechali, żona czekała z kolacją nie tylko dla męża. Staliśmy się przyjaciółmi.


Zobacz także
Kasper Kaproń OFM
Papież Franciszek, przychodzący z Nowego Świata – z Kościoła młodego w wierze, ale także w zdecydowanej większości Kościoła ludzi młodych – staje się niejako lekarstwem prowadzącym ku odmłodzeniu struktur Kościoła. Większa spontaniczność i naturalność zachowań przyda się Kościołowi na kontynencie, który nie tylko z nazwy określany jest jako stary. 
 
Bogumiła Lech-Pallach
Od trzydziestu trzech lat, każdego 17 grudnia płaczę. Z każdym rokiem te łzy mają nieco inny charakter; czasem mocniejszy, a czasem tylko mimochodem zaznaczony. Zwłaszcza, gdy oglądam te czarno-białe filmy, zdjęcia, w Dzienniku Telewizyjnym, czy Panoramie, które mają upamiętniać tamte dni, tamte wydarzenia, a które wracają do mnie właśnie w tym dniu, ze wzmożoną siłą...
 
Karolina Krawczyk
W Polsce morderstwo Heleny Kmieć odbiło się szerokim echem. Jej pogrzeb, który zgromadził ponad dwa tysiące wiernych, miał charakter państwowy. Helena Kmieć miała wszystko to, o czym marzy młody człowiek: wspaniałą rodzinę, przyjaciół, ciekawą pracę, wykształcenie. Znała języki i podróżowała po świecie. Czy zostanie świętą? 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS