logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Zmarl moj narzeczony. Mial zaledwie 27 lat.
Autor: Daga (---.chello.pl)
Data:   2008-06-16 20:30

Potrzebuje pomocy... Nie wiem co mam robic... Moje zycie leglo w gruzach... 28.05 zmarl moj nazeczony mial zaledwie 27 lat 30.05 mialam pogrzeb... Nie radze sobie caly czas zadaje sobie pytanie dlaczego Bog mi go odebral...??? Jak mam dalej zyc...? Czuje ze w dniu kiedy odszedl moja dusza umarla...

 Re: Zmarl moj nazeczony. Mial zaledwie 27 lat .
Autor: Agata (---.stny.res.rr.com)
Data:   2008-06-16 21:00

Przyjmij moje kondolencje. Smutno mi rowniez, rozumiem Ciebie. Pozdrawiam serdecznie.

 Re: Zmarl moj nazeczony. Mial zaledwie 27 lat .
Autor: Joanna (---.isp.tvkg.net)
Data:   2008-06-16 21:00

Nie potrafię sobie wyobrazić, jak się czujesz. Nie umiem Ci pomóc. Obiecuję Ci modlitwę. Pan Jezus stoi obok Ciebie i trzyma Cię za ręce.

 Re: Zmarl moj nazeczony. Mial zaledwie 27 lat .
Autor: Dominik (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2008-06-16 21:03

Trudno nam wyjaśnić Bożą wolę, jest ona tajemnicą. Jednak nieraz Bóg szybko zabiera dobrych ludzi, aby nie grzęźli w bagnie grzesznego świata lub aby zaoszczędzić im cierpienia, które mogłoby ich spotkać. Szybko zabiera tez tych, ktorzy na smierc byli przygotowani. Pocieszeniem moze byc dla ciebie fakt, ze jest on juz w wieczności, a tam widzi się Boga i raduje na wieki szczesciem zupełnym, jakiego nie jestesmy w stanie sobie wyobrazic. Mysle, ze jesli przyjmiesz Bożą wolę to on stamtad bedzie ci pomagał i wyprosi u Boga dla ciebie innego wspanialego mezczyznę i nędzie wspieral na drodze do zbawienia. Tobie pozostalo modlic sie za niego, bo moze znajdowac sie w czyśćcu gdzie trzeba odpokutowac grzechy za zycia popelnione. Cierpienie to takze jest wieksze od ziemskiego i nie mozemy go sobie wyobrazic. Twoim zadaniem jest wiec mu pomoc modlitwa i przyjeciem woli Boga. Tylko tak mozesz teraz okazac mu swoja miłość i bedzie to milosc przezwyciezajaca siebie i własny ból. Dla zabicia smutku proponuje jakies zajecie np. prace z dziecmi potrzebujacymi pomocy, opuszczonymi, chorymi. Pochyl sie nad cierpieniem, a wtedy zobaczysz, ze sa ludzie co cierpią wiecej, a nikt nie chce im pomóc. Przed tobą cale zycie, spedz je dobrze, a kiedys spotkasz sie z tym mezczyzna w niebie, gdzie milosc ma swoje prawdziwe spełnienie.

 Re: Zmarl moj nazeczony. Mial zaledwie 27 lat .
Autor: królewna (---.icpnet.pl)
Data:   2008-06-16 21:04

Trudno coś powiedzieć w obliczu takiej sytuacji.
Pan Bóg Cię kocha, nie zapominaj o tym. Pomodlę się <><

 Re: Zmarl moj nazeczony. Mial zaledwie 27 lat .
Autor: Marzena (78.8.105.---)
Data:   2008-06-16 21:07

Droga Dago,
W obliczu takich sytuacji człowiek pozostaje bezradny.
Jednak dusza Twoja nie umarła - została po prostu przygnieciona ciężarem bólu.
Jedyne wyjaśnienie, które mi się nasuwa to takie, że pewnych rzeczy nie da się wyjaśnić i zrozumieć, przynajmniej tu, na ziemi.
Bóg leczy rany przez swoją Łaskę, którą wylewa najobficiej właśnie na tych, którzy cierpią, oraz przez czas. Daj sobie więc czas. I szukaj Jezusa, który zna co to ból.
Z modlitwą
Marzena

 Re: Zmarl moj nazeczony. Mial zaledwie 27 lat .
Autor: Dorota (---.ols.vectranet.pl)
Data:   2008-06-16 22:17

W swoim otoczeniu mam parę wdów, młode dziewczyny z dziećmi. Stawiam je sobie za wzór. Matki zorientowane na zadania. Wiedzą, że muszą wychować dzieci, nie myślą o sobie. Ostatnio na pogrzebie byłam w piątek. Umarł Krzysiek, ojciec dwójki dzieci, mąż Olgi. Smierć w moim odczuciu miał komfortową. W domu w otoczeniu najbliższych. Teraz pozostaje nam modlitwa. Nie jesteś sama, cierpienia wokół pełno. Daj sobie czas i oddawaj kazdy dzień Bogu.

 Re: Zmarl moj nazeczony. Mial zaledwie 27 lat .
Autor: agnieszka (---.bos.east.verizon.net)
Data:   2008-06-17 00:06

Pa Bog powoluje do zbawienia droga uzrowienia lub droga smierci. Dla kazdego czlowieka ma inny plan. Moja znajoma miala wspanialego meza - bardzo dobrego i wspanialego czlowieka. Ich rodzina byla bardzo wierzaca i oddana Bogu. Nagle on zapadl na bialaczke i zmarl. Bardzo sie wszyscy za niego modlili. On jednak poddal sie woli Bozej i odszedl w takim pokoju ze swieccy lekarze byli pod wielkim wrazeniem jego wiary. Cala rodzina przezyla ta smierc bardzo bolesnie ale powiedzieli mi ze nigdy nie mieli o to pretensji do Boga . Nie pytaja dlaczego tak sie stalo ale zawsze kiedy mysla o tym wydazreniu powtarzaja slowa: Tylko Ty Boze wiesz dlaczego tak sie stalo. Moj brat zginal w wypadku samochodowym jakies 10 lat temu. Mial zaledwie 22 lata i to nie on prowadzil. Gdzies w duszy wiem ze tak musialo byc. Wiem ze bardzo cierpisz i tylko czas pozwoli Ci czuc sie lepiej. Modl sie nieustannie aby Jezus dal Ci sily. On Cie podniesie i pomoze. W kazdym cierpieniu jest plan Bozy.

 Re: Zmarl moj nazeczony. Mial zaledwie 27 lat .
Autor: Jet (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2008-06-17 02:53

Mieszkam w małej wiosce. Wiele lat temu pewna bogata kobieta z naszej wsi straciła w wypadku męża i jedyną córkę (chodziłem wówczas do podstawówki i pamiętam, jak dyrektorka na specjalnym apelu płakała po najlepszej uczennicy w szkole). Obecnie na posiadłości owej wdowy i za jej staraniem rozpoczyna się budowa Międzynarodowego Ośrodka (Rehabilitacyjnego).
Natomiast osobiście trochę Cię rozumiem, bo jestem w podobnej sytuacji - staciłem jedyną miłość na ziemi i boli mnie głowa. Najgorszy jest brak mapy.
W ogniu próbuje się złoto (por. 1 P 1,7).

 Re: Zmarl moj nazeczony. Mial zaledwie 27 lat .
Autor: mika (80.227.113.---)
Data:   2008-06-17 09:18

Wiem co czujesz, bo przez to przeszlam - 6 lat temu.
I chociaz zadne slowa nie zabiara twojego cierpienia, ale moze powtorze to co mi wtedy powiedzialo pare osob.
Ksiadz na spowiedzi poprosil abym przeczytala rozdz 8 z listu do Rzymian - bo dla tych co kochaja Boga, wszystko wspolpracuje dla ich dobra.
Bog jest Bogiem Milosiernym, choc trudno Ci w to uwierzyc w takiej sytuacji.
Dlugosc naszego zycia jest z gory okreslona - przeczytaj psalm 139.
Ma On jakis swoj plan, ktorego teraz nie jestes w stanie pojac.
"Jestem bowiem świadomy zamiarów, jakie zamyślam co do was - wyrocznia Pana - zamiarów pełnych pokoju, a nie zguby, by zapewnić wam przyszłość, jakiej oczekujecie" Jr 29,11.
I Bog jest szczegolnie blisko ludzi o zlamanym sercu -"Pan jest blisko skruszonych w sercu i wybawia złamanych na duchu" Ps 34,19.
Czeka Cie jeszcze wiele bardzo trudnych chwil, buntu, bolu i gniewu, staraj sie czyms zajmowac, znajdowac przyjemnosc w jakichs drobnych rzeczach. I pozwol sobie na czas zaloby. Pamietaj, ze nasz Pan wie co to jest cierpienie. I ze On jest Twoim przyjacielem - wiec jesli masz ochote sie z Nim klocic, to tak rob, mow Mu co lezy Ci na sercu.
Pozdrawiam

 Re: Zmarl moj nazeczony. Mial zaledwie 27 lat .
Autor: 38 na karku (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2008-06-17 10:24

Może rozejrzyj się za jakąś grupą wsparcia dla osób w żałobie?
Trzymaj się. Z Bogiem.

 Re: Zmarl moj nazeczony. Mial zaledwie 27 lat .
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2008-06-18 03:58

Po pierwsze żałobę trzeba przeżyć do końca. Inaczej będzie trwała całe życie (a u osoby zdrowej psychicznie nie powinna więcej niż rok). Po drugie, to co teraz przeżywasz, choć cenne, nie będzie trwalo wiecznie. Po trzecie, jesteś młoda i całe życie przed Tobą, wiec niezależnie od tego co Cię jeszcze czeka, gdy trochę ochłoniesz (2 tygodnie to nie jest dobry czas na ochłonięcie, jesteś w najtrudniejszym momencie żałoby, która właśnie dopadła Cię na całego, to jest stan normalny, to jest czas płaczu), spróbuj właściwie odczytac ten znak. Bóg do Ciebie mówi, przez cały czas, tylko, że to nie jest dla Ciebie dobry czas do słuchania. Musi boleć, żebyś w pewnym momencie usłyszała. To nie wina Boga, ani Twoja, taką mamy konstrukcję, szczegolnie kobiety. W Twoim życiu nic się nie skończyło, wręcz przeciwnie, to dopiero początek. Miałem znajomą, która zaraz po ślubie straciła męża. Mam nadzieję, że go jeszcze pamięta.

 Re: Zmarl moj nazeczony. Mial zaledwie 27 lat .
Autor: Verba Docent (---.eranet.pl)
Data:   2008-06-18 10:47

Proszę przyjąć wyrazy współczucia.
Bóg nikogo z nas nie zabiera aby zrobić komukolwiek krzywdę. Tak to po prostu jest: "Przychodzimy, odchodzimy...".
Mnie też spotykały, spotykają i spotykać będą różne nieszczęścia, także te związane z odejściem (niekoniecznie definitywnym) bliskich mi osób. Zawsze wtedy staram się wspominać te chwile szczęścia, które były mi dane przy okazji spotkania tych osób. I dziękuję za nie Bogu. Nie zawsze mi się udaje przełamać traumę żałoby (szeroko rozumianej) ale przecież coś trzeba robić.
Jeszcze jest życie do przeżycia, nowi ludzie do spotkania, nowe rzeczy do zrobienia.
Nie zapominając o tych, których więcej nie spotkamy (no bo jak zapomnieć) mamy żyć "do przodu". Nie oznacza to wyparcie smutku, zasypanie go. Oznacza to radzenie sobie z nim w miarę możliwości, tak aby nie sparaliżował nas.
Oczywiście, że nie wolno go zasypać, przykryć kurzem, bo on i tak kiedyś wylezie. Gabinety psychonalityków pełne są ludzi, którzy nie są w stanie poradzić sobie z owymi "zakurzonymi" traumami. Trzeba więc o niej rozmawiać, omówić ja, wyciągnąć na wierzch. Będzie bolało. Ale jest szansa, że kiedyś przestanie. Proszę się rozejrzeć wokół czy nie ma Pani kogoś z kim będzie Pani mogła szczerze pogadać, kto wysłucha Pani i pocieszy.

 Re: Zmarl moj nazeczony. Mial zaledwie 27 lat .
Autor: Piotr (---.net.pl)
Data:   2008-06-18 13:58

Coz powiedziec.
Na swoj sposob wspolczuje i bede Cie namawial do trzymania sie.
1. Ty zyjesz. I musisz zyc dalej. Bo tak chce Bog. Gdyby chcial inaczej, nie zylabys ani sekundy dluzej.
2. Bog wie, co robi. Skoro do tego dopuscil, to znaczy, ze tak ma byc.
3. Jestes w klasycznym stanie depresji. Na szczescie, jest to depresja egzogenna (spowodowana warunkami zewnetrznymi), z ktora czas sobie poradzi. Trzeba to przeczekac. Postaraj sie zapewnic sobie spokoj, nie podejmuj w najblizszym czasie zadnych niekoniecznych decyzji, po prostu jestes chora. Jedni lapia grype, inni HIV-a, Ty zlapalas depresje. Dasz sobie rade. Tylko musisz zdac sie na rozum - czysty rozum, zignorowac emocje, ktore w Tobie teraz szaleja i podsuwaja Ci sprzeczne sygnaly. Wlacz 100% rozumu i mysl 10 razy zanim cos zrobisz. I rob tylko to, co Ci rozum (oswiecony wiara) nakazuje.
4. Tez bylem w podobnym stanie (choc nie chodzilo az o smierc bliskiej osoby) i przezylem, choc myslalem, ze oszaleje i ze to nigdy sie nie skonczy a moje zycie sie zawalilo. Jazda bez trzymanki. Po 2-ch latach sie skonczylo, wrocilem, bez pomocy psychiatry ani psychologa. Oni nie pomoga, moze otumania prochami, ponawijaja makaron na uszy i skasuja chorego za wizyte. Ile to by nie trwalo - Ty musisz trwac. Bo stan w ktorym jestes to zwyczajna choroba. Najnormalniejsza w swiecie, bedaca efektem odstawienia naturalnych endorfin i fenyloetyloaminy od mozgu. Wyzwolila depresje. Mozg to taki sam flak, jak watroba, czy miesien - tez moze nawalic. Nic wstydliwego. To nawet normalne, ze nawalil. Kazdemu by siadl. Trzeba to tylko w spokoju przetrwac. Wroci, na pewno wroci do siebie, ja Ci za to recze. Moze to trwac dlugo, albo krotko, ale jak to przetrwasz - spojrzysz na swiat i zycie innymi oczyma. I chodz do kosciola, staraj sie zyc w lasce uswiecajacej, modl sie na ile potrafisz. Nawet na sile, nawet, kiedy nie masz ochoty i chcesz Bogu nawymyslac. To Mu nawymyslaj, powiedz, co czujesz, On sie nie obrazi, wie, ze jestes chora. Ale nie odchodz od Niego. Nigdy i pod zadnym pozorem.
5. Ja w tej chwili pisze to, co pisze tylko dzieki zelaznemu stosowaniu powyzszych regul. Gdyby nie one - juz dawno spoczywalbym w mogile w kacie cmentarza. Bo przestalem widziec kolory swiata. Wszystko bylo szare i bez sensu. Moje zycie jest takie, jak przedtem. Formalnie nic sie nie zmienilo. Moze "tylko" troche sie dowiedzialem, moze "tylko" zrozumialem o co chodzi na tym swiecie. I z perspektywy czasu nie zaluje. Bo teraz wiem, ze gdyby sprawy potoczylyby sie inaczej, tak, jak chcialem i tego pragnalem, to teraz by moje powyzsze zasady nie wystarczyly. Zlamalbym sie najprawdopodobniej. Teraz na wszystko patrze rozumem, nie emocjami. I wiele wersetow z Ewangelii zrozumialem, o nabywaniu tak, jakby sie nie nabywalo, o byciu kawalerem tak, jakby sie bylo zonatym i o zonatym tak, jakby sie bylo kawalerem.
Przywiazanie sie do jakiejkolwiek ziemskiej rzeczy zawsze skutkuje cierpieniem. Zawsze. Nawet, jesli to jest ludzka milosc miedzy kobieta a mezczyzna (greckie eros). Nie boli tylko agape - milosc milosierna. Bo ona nie wchodzi w czlowieka, ona z niego wychodzi i nie oczekuje nic w zamian. Dajesz i nic Cie wiecej nie obchodzi. Przywiazanie sie oznacza przyzwolenie na to, zeby cos wniknelo w nas i uzaleznilo nas od siebie. To jest jak nalog. I jego skutki odstawieniowe wlasnie czujesz. Ale to nic wstydliwego, nic zlego. To jest normalne. Musisz to przezyc, w ten sposob, kiedy przetrwasz - zobaczysz swiat z zupelnie innej strony. Przywiazanie sie jako zdolnosc ludzka jest potrzebne tylko po to, zeby przywiazac sie do Boga, mozesz to spokojnie zrobic. On w Ciebie wejdzie, zapusci korzenie w Twoim sercu i nie zrobi Ci krzywdy. Nie zlamie serca, nie zawiedzie nadziei (ktora w przypadku czlowieka wierzacego powinna byc nazwana "pewnoscia"). Bo jest idealem, bo On nie przemija. Niewazne, co w tej chwili czujesz - zaufaj moim slowom, sam to przeszedlem. Mowie z doswiadczenia. Teraz jestem szczesliwy, ale to jest szczescie bardziej podobne do spokojnego szczescia przy cieplym kominku i filizance herbaty, niz do szczescia wsrod fajerwerkow i hucznej zabawy. I moze troche bardziej zdalem sie na Boga. Moze bardziej sie troszke na Niego otwarlem? Nie wiem, ale moja modlitwa juz jest inna, niz przedtem.

 Re: Zmarl moj nazeczony. Mial zaledwie 27 lat .
Autor: Aggata (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2008-06-18 21:01

9 miesięcy temu mnie też odszedł ktoś bliski. Był po trzydziestce. Wiele nie zdążyłam... Teraz czasem wydaje mi się, że jest bliżej niż za życia, kiedy indziej, że jest tak daleko, że żadne uderzenie mego serca do niego nie dociera. A jednak odrobina wiary, źdźbło nadziei i kropelka miłości wystarczają, by nie zwariować.
Bóg jest większy od śmierci. Teraz też możemy kochać, Dago. Tym bardziej teraz.
Pozdrawiam, trzymaj się.

 Re: Zmarl moj nazeczony. Mial zaledwie 27 lat .
Autor: Mati (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2008-06-19 10:30

Ja również przesyłam kondolencje.

 Re: Zmarl moj nazeczony. Mial zaledwie 27 lat .
Autor: brydziolek (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2008-06-21 19:13

Także przesyłam kondolencje. Mnie też kiedyś zmarł ktoś bliski - dziadek - i też mnie to bardzo bolało... A potem kuzynka niewiele starsza ode mnie (20 lat) - wiele się w życiu nacierpiała ;( Ale mimo wszystko trzeba żyć dalej i wierzyć, że będzie dobrze ;)

 Re: Zmarl moj nazeczony. Mial zaledwie 27 lat .
Autor: gosia nerwosia (89.171.164.---)
Data:   2008-06-22 01:40

Wiesz, mysle, ze Pan Bog mial lepszy plan dla was obojga, pamietaj ze On zawsze widzi wiecej, szerzej, bo z gory lepiej widac :)
Wlasnie teraz mozesz dla niego zrobic wiecej przez swoja modlitwe, przez wyrzeczenia i posty, i o tym ze on rowniez modli sie za ciebie i na pewno nie chce bys byla smutna.

 Re: Zmarl moj nazeczony. Mial zaledwie 27 lat .
Autor: Daga (---.chello.pl)
Data:   2008-07-05 15:06

Kochani jestem Wam bardzo wdzieczna za cieple i mile slowa. Dzieki Wam podnioslam sie na duchu. W tej chwili jest mi ciezko pogodzic sie z Bogiem ale sie nie poddam bo wierze ze mi pomoze. Dziekuje za modlitwe za mnie.
Z pozdrowieniami
Daga

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: