Autor: Bogumiła (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2009-03-31 11:38
Poważnie traktuję twoje pytanie.
Nim dojdziesz do nieba, pokochasz na tej ziemi jeszcze kogoś innego i to pytanie przestanie istnieć, chyba że zamienisz go na takie: z którym z nich będę w niebie bardziej (a na to pytanie odpowiada powyższy tekst Mt 22).
Ale oczywiście wiem, że teraz mi w to nie uwierzysz, najpierw musi przestać boleć. Więc inaczej. To wszystko co jest dla nas takie piękne w męsko-damskich stosunkach, i uczucie, i pragnienie ludzkiego ciała, aż do ostatecznego ich zjednoczenia, to wszystko jest związane nierozerwalnie z przekazywaniem życia. Dzięki tym uczuciom i pragnieniom ludzie decydują się być razem (co jest trudne, wymaga tylu poświęceń, tylu rezygnacji ze swoich przyzwyczajeń, pragnień, tyle bólu docierania się nawzajem), i decydują się na poczęcie nowego życia (pomimo bólu narodzin i trudu wychowania). Życie rodzinne wymaga tyle samozaparcia, że bez tych radości i przyjemności trudno byłoby człowiekowi decydować się na ten krok. W niebie jednak nie będzie już nowych narodzin. Tak jak nie będziemy jeść, więc nie będziemy odczuwać głodu, tak samo nie będziemy mieć tych seksualnych pragnień, bo nie będą one już potrzebne do przekazywania życia.
Ale oczywiście wiem, że jeśli jesteś młoda i kogoś kochasz, to takie tłumaczenie ciebie nie zadowoli. Odczujesz to tak, jakby Niebo (Bóg) okradało cię z rzeczy najpiękniejszej. Jak może być szczęście bez miłości, prawda? No nie może. Tylko że do pewnego czasu miłość rozumiemy tylko jako te motylki, to drżenie ciała, ten głód zjednoczenia. Jeśli skupimy się jedynie na tym, to będziemy tylko tych doznań szukać (najłatwiej - zmieniając partnerów, bo to zawsze nowe wrażenia pomagające doznać takich przeżyć). Będą wielkie problemy przy różnicy temperamentów. Ale jeśli oprócz tej miłości seksualnej będzie dla nas ważna także przyjaźń i miłość ofiarna (dawanie, uszczęśliwianie), to choć motylki się skończą, choć i łóżkowe sprawy miną, pozostanie coś bardzo pięknego. Znam kilka starszych par, na które nie mogę się napatrzyć, gdy idą razem, trzymając się za rękę, patrząc sobie w oczy po kilkudziesięciu latach małżeństwa, każdy ich gest - nawet pozorna kłótnia czy dokuczanie sobie - ma w sobie tyle miłości, że zazdrość bierze :)))) Dopóki nie jest się spełnionym w miłości seksualnej, ciągle wydaje się to szczytem szczęścia i tęskni się do tych spraw. To zupełnie naturalne. Zresztą w każdym wieku może ta tęsknota powrócić, to zależy właśnie od temperamentu człowieka, a nie od płci, wieku, zdrowia. Ale po śmierci zostanie tylko to najważniejsze. Tak sobie to spróbuj sobie tłumaczyć. Dopóki nie znamy rzeczy piękniejszej, spośród znanych wybieramy to co dla nas najpiękniejsze. W niebie piękniejsze będzie co innego. Nie będziemy odczuwać braku, bo nie będziemy odczuwać takich potrzeb. Tak samo, jak nie będziesz tam śpiąca, zmęczona. Wszystko to jest związane z naszym ludzkim ciałem, które po zmartwychwstaniu będzie już inne.
|
|