logo
Czwartek, 28 marca 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Boje sie wyznania mojego grzesznego zywota.
Autor: joanna (---.radom.vectranet.pl)
Data:   2009-03-31 21:13

Cale moje zycie to swietokractwo. Przed I-sza komunia sw bylam molestowana przez duzo starsza siostre. Pamietam jak strasznie balam sie przystapic do spowiedzi sw lecz siostra zmusila mnie sila zaco rodzice byli jej wdzieczni, nieswiadomi jej czynow. Oczywiscie przystapilam do I-szej komuni sw popelniajac swietokractwo. Dzis mam 39 lat meza dziecko ktorych bardzo kocham. Od kilku lat nie przystepuje juz do sakramentow sw czuje ze znajduje sie juz na dnie. Nie daje rady bo nigdy nie odwazylam sie wyznac jak grzeszny jest moj zywot. Bez Boga trace sens zycia.

 Re: Boje sie wyznania mojego grzesznego zywota.
Autor: Bogumiła (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2009-04-03 10:32

Joanno, nie rozumiem. Jeśli to ty byłaś molestowana przez siostrę, to była twoja krzywda, a nie grzech. Jeśli był twój grzech, czyli chciałaś tego, inicjowałaś sytuacje, to nie nazywaj tego molestowaniem. Jeśli wtedy nie umiałaś tego dobrze ocenić - teraz jesteś już dorosła i zapewne potrafisz. Gdybyś teraz zaczęła molestować swoje (kilkuletnie) dziecko, czy byłoby ono temu winne?

Dzieciom często trudno odróżnić swoją winę od cudzej. Dzieci często w ogóle uważają, że to one są wszystkiemu winne: że przez nie rodzice się kłócą, wzięli rozwód itd. Tym trudniej ocenić sytuację takich "zabaw". Tam gdzie byłby rzeczywisty gwałt, a więc ból, albo odczuwalny wstręt - byłoby prościej. Tam, gdzie w trakcie pewnych czynności dziecko odczuło przyjemność - będzie się zawsze czuło winne. A przecież pewne odczucia przychodzą bez naszej woli, są reakcją ciała. Spróbuj jeszcze raz ocenić sytuację jaka WTEDY była. Teraz jesteś mądrzejsza, umiesz mówić "nie". Ale wtedy? Jakim byłaś dzieckiem? Przerażonym, zakompleksionym? Czy radosnym, pewnym siebie? Czy w tej sytuacji mogłaś uciec? Czy byłaś szantażowana, zastraszana? Jak reagowałaś w innych sytuacjach jakiegoś zagrożenia? Czy tego chciałaś, czy "tylko" nie umiałaś wołać pomocy bo się wstydziłaś? Gdyby dzisiaj twoja 9-letnia córka opowiedziała ci (ze szczegółami których my nie znamy) taką historię, uważałabyś, że popełniła grzech ciężki?

Ja oczywiście nie mogę wprost tego ocenić, bo tylko ty wiesz jak to było. Ale niektórzy teologowie uważają, że dziecko do ok. 10 roku życia w ogóle nie potrafi popełnić grzechu ciężkiego. Nie w sensie niemożności uczynienia, tylko w sensie pełnej świadomości czynu. Przyznaję, że teraz dzieci są dużo bardziej świadome wszystkiego, ale kilkadziesiąt lat temu było z tym na pewno gorzej. A tu dochodzi jeszcze dobrowolność. Grzech ciężki musi być ŚWIADOMY I DOBROWOLNY. Taki był? A o świętokradztwie możemy mówić tylko wtedy, gdy chodzi o zatajenie grzechu ciężkiego. Jeśli było tak jak piszesz, to ja, szczerze mówiąc nie widzę podstaw do oceniania tego jako świętokradztwo, w tamtym wieku. Dochodzą tu jeszcze uczucia paraliżującego lęku przed pierwszą spowiedzią. Dorośli boją się mówić o takich rzeczach, co więc dziwić się dziecku, które na dodatek nie zna pewnych sformułowań i nie wie jak to wypowiedzieć. Dorośli muszą panować nad uczuciami (a każdy z nas wie jak to trudno i nie zawsze się da), ale dzieci mają prawo tego nie umieć. Do spowiedzi dziecka podeszłabym z ogromną wyrozumiałością. Owszem, trzeba uczyć dziecko absolutnej szczerości w konfesjonale, ale tę prawdziwą szczerość trzeba dopiero wypracować podczas kolejnych spowiedzi. Tutaj raczej byłabym spokojna, że nic się nie stało.

Natomiast już nie bardzo rozumiem tego, co było potem. Tyle lat minęło. Naprawdę nic nie próbowałaś z tym zrobić? Na czym polegała ta blokada psychiczna? Masz prawie 40 lat i własną rodzinę. Oprócz molestowania w dzieciństwie przeżyłaś już mnóstwo innych sytuacji męsko-damskich, bardziej konkretnych. Na pewno niejeden raz trzeba było coś o tym w konfesjonale powiedzieć. Czy w ogóle ten temat jest dla ciebie niemożliwy do ujęcia w słowa? Piszesz o tym zwyczajnie. Jeśli nawet przyjmiemy, że wtedy grzeszyłaś, to czy naprawdę psychicznym tak wielkim problemem jest powiedzieć co zrobiłaś jako dziecko (bawiłam się nieskromnie - tak by to wtedy brzmiało)? Chodzi o to świętokradztwo - i do niego się nigdy nie przyznałaś? Na czym polega to "dno"? Czy teraz twoje życie jest takie grzeszne? Nowe wielkie grzechy? Czy w kółko te stare, niewyprostowane sprawy?

Zakładając, że nie było grzechu ciężkiego, nie było więc świętokradztwa - to w zasadzie byłoby wszystko w porządku. Do jakiegoś czasu. Bo dorosły człowiek coś jednak z tym powinien zrobić. Albo ocenić jako brak winy i wyzwoilić się z tego, albo wypowiedzieć przed Bogiem to co było. Ja widzę winę nie w dzieciństwie, tylko w dojrzałym wieku. W tym, że pozwoliłaś się zniewolić jakiejś sytuacji z dzieciństwa. W tym, że nigdy o to nie zapytałaś w konfesjonale.

Joanno, najlepiej w tej sytuacji byłoby przystąpić do spowiedzi generalnej. I tak musisz się wyspowiadać przynajmniej z kilku lat, i tak będzie to dla ciebie mocne przeżycie. Wykorzystaj taką możliwość. Albo na rekolekcjach, albo wcześniej umów się telefonicznie z jakimś zakonnikiem, albo podejdź do konfesjonału gdy nie będzie żadnej kolejki. Zrzuć z siebie ten ciężar, bo nie wytrzymasz. Nie wiem jak wielkie grzechy popełniasz teraz, ale księża w konfesjonale na pewno słyszeli już dużo gorsze. Twoje grzechy na pewno nie są wyjątkowe. A wtedy raz na zawsze pozbędziesz się problemu. Po prostu o tym powiedz. Czasem nawet jak nie ma grzechu, to o pewnych sytuacjach warto powiedzieć, żeby Bóg uleczył pamięć i lęk. Żaden grzech, nawet najgorszy, nie może być natomiast przeszkodą w konfesjonale. No przecież ksiądz się nie zdziwi, że mówisz o grzechach. Tam się przecież idzie właśnie z grzechami. Zrób wreszcie z sobą porządek. Szkoda życia. A bez Boga to żadne życie nie jest piękne, gdy już się tego Boga spotkało.

I nie wierzę, żebyś była na dnie. Piszesz, że kochasz dziecko. Dopóki kochasz dziecko, nie jesteś jeszcze na dnie. Idź do spowiedzi. Właśnie dla dziecka. Jak mu opowiesz o kochającym Bogu, jeśli sama w miłość Boga nie wierzysz? Bóg czeka na ciebie i chce ci przebaczyć. Naprawdę.

 Re: Boje sie wyznania mojego grzesznego zywota.
Autor: Jota (---.rz.izeto.pl)
Data:   2009-04-03 13:26

Do tego, co napisała Bogumiła, dodałabym tylko jedno: w konfesjonale czeka na Ciebie stęskniony za Tobą Bóg. Nie myśl o księdzu, myśl o Bogu. Jemu możesz powiedzieć wszystko, nazywając rzeczy po imieniu. Zresztą, niedługo święto
miłosierdzia - korzystaj z niego, ono jest również dla Ciebie.

Z 'Dzienniczka' św. s. Faustyny:
"kto w dniu tym przystąpi do Źródła Życia, ten dostąpi odpuszczenia win i kar" (132).
Skoro tak powiedział Pan Jezus, to znaczy, że tak jest. Koniec kropka

 Re: Boje sie wyznania mojego grzesznego zywota.
Autor: gosik (---.dzierzoniow.vectranet.pl)
Data:   2009-04-03 14:06

"Bez Boga trace sens zycia". - To Twoje slowa. Więc jezeli tak jest, to nie czekaj ze spowiedzią swiętą. Przeciez spowiedz pomoze tobie, nie ma sensu odkladac jej w nieskonczonosc. BOG jest Milosierny i czeka na Ciebie za kratkami konfesjonalu.

 Re: Boje sie wyznania mojego grzesznego zywota.
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-04-03 14:15

Problemem nie są Twoje grzechy (obawiam się, że masz inne niż te które nam wyznałaś, bo to nie grzechy, tylko poczucie winy), a stan Twojej edukacji religijnej. Podejdź do księdza, poproś o chwilę rozmowy i opowiedz mu na spokojnie wszystko. A poźniej skorzystaj z jakieś katachezy dla dorosłych, bo my tu nie jesteśmy w stanie edukować Ciebie od podstaw. To zaniedbanie, jak sama widzisz, bardzo źle odbiło się na stanie Twojej duszy.

 Re: Boje sie wyznania mojego grzesznego zywota.
Autor: I. (---.10.11.vie.surfer.at)
Data:   2009-04-07 08:34

Pan Bóg i tak zna wszystkie Twoje grzechy. Był z Tobą zawsze i wszystko widział. Nie masz co się wstydzić Pana Boga. A ksiądz pewnie już nie takie rzeczy słyszał. Leć do spowiedzi i opowiedz wszystko jak było i już. Będziesz szczęśliwa. Póki trwa Wielki Post.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: