Autor: Marek III (---.gdansk.cvx.ppp.tpnet.pl)
Data: 2001-10-30 23:16
:)
Jest to typowy problem ktorym zajmuje sie dziedzina nazywana metamatematyką.
Podobnym problemem jest zagadka : "W pewnym miasteczku mieszka fryzjer, ktory goli tylko i wylacznie mezczyzn, ktorzy nie golą sie sami. Czy ów fryzjer goli sam siebie ?"
Jesli nie goli - to podpada pod mezczyzn ktorzy nie gola sie sami i ktorych w takim razie goli. Ale jezeli goli to juz nie jest mezczyzna ktory nie goli sie sam... i kolko sie zamyka.
Zauwaz ze w obu wypadkach sprzecznosc jest usadowiona w jezyku, w pojeciach - a nie w kamieniu, Bogu czy fryzjerze. I na plaszczyznie semantyki - czy raczej metamatematyki - nalezy go rozwazac. Nie stanowi - wbrew pozorom - argumentu przeciw wszechmocy Boga.
Jest jeszcze jeden rodzaj nieco podobnych paradoksow ( choc juz blizej zwiazanych z matematyka niz z metamatematyka) wynaleziony bodajze przez Zenona z Elei. Mowił on tak - do wyscigu staja szybkonogi Appolos i wolny, ociezaly zolw. Z tym ze Appolos startuje z pozycji pare krokow za żółwiem.
Czy szybkonogi Appolos dogoni żółwia ? Zenon nie ma wątpliwości, ze... nie.
Dlaczego ? Pomyslmy. W jakims bardzo krotkim czasie Appolos dobiegnie do miejsca startu żółwia. Ale zolw juz posunie sie pare centymetrow dalej. A wiec Appolos biegnie dalej i jest w miejscu w ktorym przed chwila byl żółw - no ale ten ostatni znowu w miedzyczasie posunal sie (choc juz mniej, ale zawsze) nieco do przodu itd itp - i w ten sposob zawsze zanim dobiegnie do miejsca gdzie przed chwila byl zolw, ten ostatni pojdzie do przodu...
pozdrawiam
Marek
http://mrb.topnet.pl
|
|