Autor: Michał (---.range86-186.btcentralplus.com)
Data: 2012-04-15 22:16
Dobrze, żarty, żartami, (wspólnota i podejście do darów autentyczne) ale nastaw się bardziej na Dawcę, niż na dary. Dar jak sama nazwa wskazuje, jest darem, a nie wypracowaną umiejętnością. Ale - dary to są "zabawki". Oczywiście można dojść do sporej praktyki w posługiwaniu się zabawkami, kiedyś jednak trzeba dorosnąć. Dużo trudniej przebywać stale w obecności Ducha Świętego, niż nastawiać się na Jego manifestacje. Głównym celem jest pogłębienie Twojej relacji z Bogiem. Owszem dar języków MOŻE Ci pomóc, może też przeszkodzić. Odwrotnością opisanej wspólnoty były znacznie częściej spotykane wspólnoty, w których następowała istna pogoń za uczuciowym przeżywaniem wiary. Nie negując emocji, którymi obdarza nas Bóg, w skrajnym przypadku wygląda to tak jak prowadzenie samochodu (i nie tylko) przez moją żonę. Jest dobrym kierowcą i jednocześnie niesłychanie emocjonalnym człowiekiem, co pogłębia się z wiekiem. Jeśli coś jej nie wyjdzie (jest perfekcjonistką), to albo wpada w szał, albo zaczyna beczeć, czyli spazmuje, szlocha i nie da się jej uspokoić. Normalnie, da się z tym żyć (trzeba się przyzwyczaić), ale na środku skrzyżowania jest zdecydowanie trudniej. Opieranie się w życiu z Bogiem wyłącznie na manifestacjach Ducha Świętego, to karkołomny sposób na życie z Bogiem. To tak jakby istotę życia sprowadzić wyłącznie do tych spazmów i szlochów na środku skrzyżowania. Bynajmniej nie twierdzę, że wszyscy tak postępują, ale szczególnie u ludzi młodych, spotykałem się dosyć często z taką tendencją. Jeśli potrzebujecie w życiu adrenaliny, to sobie poskaczcie z mostu na linie. Rozwój duchowy, to zupełnie inny rodzaj emocji. Równie fascynujący, ale nieporównanie trudniejszy (wymaga nieustannego nawracania się i nieustannej modlitwy) i mało w tym fajerwerków.
|
|