Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2013-02-18 00:07
"Więcej grzechów nie pamiętam..." oznacza właśnie to: że więcej nie pamiętam. Nie, że nie mam, bo na sto procent mam jeszcze jakieś, ale ich w tej chwili nie pamiętam. Jeśli jest to zgodne z prawdą, to gdy kapłan udziela rozgrzeszenia - jestem od tej chwili w stanie łaski uświęcającej. Nawet gdy przypomni mi się grzech w chwili odejścia od konfesjonału - nie muszę tam od razu wracać. W spokoju sumienia mogę przystępować do komunii aż do następnej spowiedzi (albo aż do kolejnego grzechu ciężkiego).
"Często natomiast spotykam się z sytuacją, że ktoś sugeruję wyspowiadanie się z jakiegoś grzechu, który się przypomniał".
To nie jest sugestia, tylko obowiązek, jeśli dotyczy grzechu ciężkiego. Każdy grzech ciężki powinien być wypowiedziany w konfesjonale. Zatajony powoduje spowiedź świętokradzką. Jeśli zapomniany - nic złego się nie dzieje. Ale on nam jeszcze "wisi" jako niezałatwiony. On już nas nie dzieli z Bogiem (jest łaska uświęcająca), ale jeszcze za niego nie przeprosiłaś. Zapomniane grzechy ciężkie trzeba przy następnej spowiedzi powiedzieć. Chyba że znów zapomnisz :))) Natomiast zapomnianych grzechów lekkich nie musisz już wyznawać. Możesz, ale nie masz obowiązku.
Wiesz, to byłoby trochę za proste, zapomnieć i mieć spokój. Im dłużej nie idziesz do spowiedzi, tym mniej pamiętasz. No to wniosek prosty: chodzić jak najrzadziej, a wtedy połowy grzechów już nie będę mówić. Podałabym jeszcze parę sposobów na łatwe zapominanie tego, czego się nie chce wypowiedzieć, ale nie będę ludzi uczyć takich rzeczy :))))
Ten warunek nie jest potrzebny Bogu, tylko nam. Żebyśmy nie oszukiwali samych siebie (Boga się nie da oszukać). Grzechy ciężkie zrywają więź z Bogiem, jeśli je popełniłam, to konfesjonał jest miejscem na wiązanie tych wszystkich nitek na powrót. To dlatego przecież przy grzechu ciężkim nie wystarczy powiedzieć nazwę grzechu, ale należy powiedzieć też ile razy go popełniłam. Każdy z tych grzechów jest raną, która się musi zagoić. Każdy z osobna. Inaczej może się okazać niewypałem, który kiedyś wybuchnie.
Tak naprawdę - dopóki nie przeprosisz za grzech ciężki - on powinien być przeszkodą w spotkaniu z Bogiem. Jednak Boże miłosierdzie jest wielkie. Prawdziwe zapomnienie nie może być winą, dlatego nie można być za nie karanym. Jeśli jesteś mi winna 100 zł, ale zapomniałaś oddać - ja Ci wybaczę, że nie oddałaś. Ale nadal jesteś mi to winna. Moje przebaczenie nie mówi, że już nie musisz oddawać. Ono tylko mówi: wierzę, że zapomniałaś, nie będę za to karać (obrażać się). Żadne porównanie nie jest doskonałe, to też. Ale chciałam trochę to przybliżyć.
Przy zapomnianym grzechu nie trzeba robić nic szczególnego, aby go zapamiętać. Wystarczy w chwili przypomnienia mieć dobrą intencję jego wyznania następnym razem. Nie trzeba z tego powodu stawać na głowie. Nie trzeba mieć wyrzutów sumienia, gdy znów zapomnisz. Nie trzeba się o to martwić, zapisywać na kartce, powtarzać go sobie codziennie wieczór :))
Już uzyskałaś przebaczenie także za ten zapomniany grzech. Ale konfesjonał leczy rany po grzechu, a ten grzech dalej jest raną. Szatan ma tu dostęp, będzie Cię w przyszłości gnębił, że oszukujesz Boga, że jesteś nic nie warta. Aż w to uwierzysz. Dopóki jest dobrze, to tego nie czujesz. Gdy będziesz duchowo słabsza - wszystkie niewypowiedziane grzechy oskarżają, męczą, ranią, odsuwają od Boga. Gdy wypowiadasz grzech w konfesjonale, jesteś pewna, że nie zostawiasz żadnego miejsca dla szatana. Że chcesz wszystko oczyścić. Unikanie jakiegoś tematu w konfesjonale (np. zapomnianego grzechu) to jakby ukrywanie szatana, nakrywanie go czapką, żeby go nie było widać. Każda tajemnica w konfesjonale to otwarcie drzwi szatanowi. No bo skoro naprawdę chcesz pojednać się z Bogiem, no to jaki problem w wypowiedzeniu tego grzechu? Jeśli czujesz jakiś opór w wypowiedzeniu grzechu, to tym bardziej trzeba go wypowiedzieć. Ten opór jest pokusą. Skądś się ona bierze. Warto to sprawdzić. Warto się zabezpieczyć. Zresztą nawet o samych pokusach warto powiedzieć w konfesjonale z tego samego powodu: będziesz pewna, że dogadujesz się z Bogiem, a nie z szatanem. Ale obowiązek dotyczy jedynie grzechów ciężkich.
Może jeszcze tylko jedna uwaga. Gdy spowiednik (szczególnie gdy jest to stały spowiednik, kierownik duchowy) powie, żeby nie wracać do przeszłości - spowiednika trzeba posłuchać i nie wracać. My nie znamy cudzego sumienia, a może ktoś mieć sumienie skrupulatne. Wtedy ciągle się wraca do poprzednich grzechów, ciągle się uważa, że nie wszystko się powiedziało, nie takimi słowami jak trzeba, spowiednik pewnie nie zrozumiał, a może nie usłyszał itd.
Jeśli spowiednik nakaże: "nie mów więcej o tym" - to tak właśnie ma być. Wtedy spowiednik bierze to na własne sumienie. Skrupulant jest człowiekiem o chorym sumieniu i nie da się tego uleczyć inaczej, jak przez posłuszeństwo spowiednikowi.
|
|