logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Re: Czy grzechem jest chodzenie w niedzielę do kina?
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2013-03-11 12:52

Droga "m"
chyba jednak zawsze muszę pisać długie posty, bo wtedy można powiedzieć wszystko lepiej :))

Pytanie jest bardzo konkretne: o grzech. Gdybyś rozpoczęła post od zdania: nie jest to grzechem, ale... - wtedy nie napisałabym ani słowa, bo z wieloma myślami się zgadzam. Jeśli jednak na pytanie o grzech rozpoczynasz odpowiedź od "czy pracując w kinie chciałabyś być przymuszana do pracy w niedzielę (...)"? - to rozumiem, że podajesz komuś sposób oceny GRZECHU. Takie słowa wywołują w nas poczucie winy, czyli w pewien sposób to Ty oceniasz wszystkich, którzy chodzą do kina i jedzą w cukierni ciastka. Czym są słowa: "warto spojrzeć poza czubek własnego nosa"? Skoro ja w niedzielę idę z kimś na ciastko, to jestem beeee, bo powinna przypomnieć sobie, że sama nie chcę w niedzielę pracować. Chcesz, żebym się czuła winna. To nie są miłe słowa.
Swoją wypowiedzią chciałam obronić tych, którzy się właśnie tak poczuli. W ten sposób rodzą się w ludziach skrupuły, jeśli ktoś sam nie ma zdrowego osądu grzechu. Autorka sama na podstawie takiego posta może zacząć się z tego spowiadać, i opowiadać dokoła, że na katolickim forum tak ją uczyli. Jeśli Autorka zadawała tu wcześniej pytania, to ma 17 lat i dopiero buduje swój chrześcijański świat. Będzie go budować także na naszych odpowiedziach, dlatego ważne, żeby otrzymała dobrą odpowiedź. Dobrą, a nie "patrzysz na czubek własnego nosa".

Powiesz, że przesadzam. Nie. Spotykałam wiele skrzywień dotyczących niedzieli. Po pewnych rekolekcjach wakacyjnych przyszły do mnie na rozmowę dwie 15-letnie dziewczyny z pytaniem, w jaki sposób wytłumaczyć mamie, że w niedzielę nie wolno myć naczyń. Myślałam, że żartują, bo mama kazała, a im się nie chciało. Nie. Na rekolekcjach chciały w niedzielę po obiedzie umyć naczynia ("dyżur kuchenny"). Dostały za to awanturę, że nie świętują niedzieli, że to grzech, a naczynia można umyć na drugi dzień. Nie interesuje mnie, co pani moderatorka robiła przez cały dzień z kilkudziesięcioma brudnymi talerzami, kubkami, widelcami itd. i skąd brała czyste na kolację. Wierzę też, że była naprawdę dobrym człowiekiem i gorliwą katoliczką. Może z butami wejdzie prosto do nieba, a ja całe wieki będę siedzieć w czyśćcu (daj Boże, żeby w czyśćcu). Ale tak nie można. Bardzo trudno mi było to wyprostować, tym bardziej, że dziewczyny już były po awanturze w domu i teraz musiały się przyznać mamie, że to jednak jest inaczej, a dopiero co z płaczem tłumaczyły mamie, że Kościół zabrania. Młodzi ludzie, dla których najczęściej wszystko jest czarne albo białe, jeśli chcą być w porządku, to biorą nasze słowa na serio.
Spotykałam się też z sytuacją odwrotną. W domu dziecko było uczone, że nie wolno. Na przykład kupować czegokolwiek w niedzielę. Albo uczyć się w niedzielę. Żadnej muzyki w Wielkim Poście. Żadnych wesołych pogaduszek z koleżanką w piątek. Ale te dzieci spotykają się z innymi i czują ogromne rozdarcie wewnętrzne między tym czego wymagają rodzice, a tym co spotykają w świecie. Wszystkie koleżanki kupią lody, a ja nie kupię, bo to jest złe? Kolega chce się pochwalić płytą, zwyczajnie dać posłuchać, a on powie: w piątek nie wolno? Całą radość pryśnie. Ktoś chce mnie ugościć i poda ciastko, a ja się oburzę, bo Wielki Post? Naprawdę wystarczy, że będą zachowywać wierność w tym, co jest konieczne. Reszta jest dobrowolna. Jeśli wymaga się zbyt wiele, to robi się to za trudne. Gdy wyrwie się wreszcie spod opieki rodziców - zrobi wszystko złe, co się da. Dziecko musi być nauczone czego naprawdę nie wolno, a co jest jedynie propozycją (i to zazwyczaj do wyboru). Bo wtedy ono będzie umiało odpowiedzieć kolegom na propozycje, nie ośmieszając się i nie odstraszając od wiary. Nie możemy uczyć dzieci na zakonników, pustelników. Oni żyją w normalnym świecie. Co innego powiedzieć: mnie nie wolno - i zostać wyśmianym, a co innego powiedzieć: ja NIE CHCĘ, bo...

To jest podobna sytuacja jak z postanowieniami wielkopostnymi. Ciągle tutaj pojawiają się pytania czy w piątki albo Wielkim Poście wolno. Nieważne co. Śpiewać, jeść słodycze, słuchać muzyki, iść do kina. Wielu z nas w jak najlepszej wierze (czytaj: dla Boga, z miłości) odpisuje, że jak Jezus umiera, to jak można myśleć o... (muzyce, pączku itd.). Znów wywoływanie wyrzutów sumienia u ludzi, którzy nic złego nie robią. Osobiście spotykałam się z oburzeniem, gdy poczęstowana ciastkiem spokojnie go zjadałam. "Niby taka religijna, a nie pości w Poście". Nikt mnie nie spytał jakie jest moje postanowienie, a zresztą - dlaczego miałabym się tłumaczyć? To bardzo ważne - zrozumieć i uszanować - że MOJE postanowienia, MOJA ścieżka do Boga, MOJA praca nad sobą może przebiegać zupełnie inaczej niż ludzi obok. Jeśli ja sobie postanawiam nie jeść ciastek, to jest MOJE postanowienie, nie mogę wymagać (oczekiwać), że wszyscy obok muszą tak samo robić. Wspólna jest troska, by nie było GRZECHU. Ale to, co nie jest grzechem, jest dobrowolne. Można wskazywać komuś pewne możliwości, ale trzeba wyraźnie powiedzieć: to nie jest grzech. Pięknie jest robić więcej niż się musi, przed Bogiem to jest ogromna wartość. Ale nie wolno od innych wymagać, by się stosowali do MOICH postanowień. Oni mają inne życie. Mają prawo iść inną drogą. Na innych etapach są inne postanowienia.

A z tym pójściem do kina. Młodzi często dojeżdżają do szkół i tylko w niedzielę mogą się spotkać z dawną koleżanką i iść do kina. Chłopak chce dziewczynę w niedzielę zabrać do kina. Niedziela to może być jedyny dzień, kiedy rodzice mogą zabrać swoje dzieci do kina. Jedyny dzień, kiedy starczy czasu, żeby pójść z dziećmi do zoo czy na basen. Albo do wesołego miasteczka. Tam pracują w niedzielę.
Takie czasy, że nawet za wejście do lasu czasem musimy płacić, czyli ktoś stoi całą niedzielę i zbiera pieniądze (np. parki narodowe). Trzeba też pamiętać, że nie wszyscy obok nas są wierzący i nie wszystkich obowiązuje przykazanie "dzień święty święcić". Albo nie wszystkich w niedzielę. Nie jesteśmy państwem wyznaniowym i trzeba się pogodzić z tym, że może być nas coraz mniej. Jak to pociągniemy, to dojdziemy do absurdu. A dlaczego tankować mamy w niedzielę, skoro można zatankować do kanistra? Tam też są ludzie, którzy mają rodziny.

Zupełnie inną sprawą są hipermarkety, gdzie cały czas pracuje kilkadziesiąt czy ponad sto osób. Kościół wywalczył, by chociaż w niektóre święta były zamknięte. To dobry kierunek, choć oczywiście są i tacy, którzy są szczęśliwi, że mają pracę albo mogą dorobić na chleb w niedzielę. Naprawdę tylu pracowników nie musi w niedzielę siedzieć przy stoiskach z lodówkami, pralkami, meblami. Choć oczywiście ktoś mi może powiedzieć, że zdarza się taka potrzeba: mąż przyjedzie tylko na niedzielę do domu i wreszcie można te meble kupić. Nie będę się sprzeczać o jednostkowe sytuacje. Ale naprawdę jest różnica między niedzielnym spacerem po galerii handlowej, a wyjście z bliskimi nam ludźmi do kina. Nie mieszajmy tych rzeczy, bo wylejemy dziecko z kąpielą.

Mam nadzieję, że teraz wytłumaczyłam lepiej. W każdym czasie są ludzie święci, są ludzie, którzy naprawdę wiele chcą Bogu dać, są ludzie, którzy wobec Boga chcą być po prostu w porządku, są ludzie, którzy dopiero zaczynają wędrówkę do Boga, są tacy, którzy na obecnym etapie mają siłę martwić się jedynie o to, żeby ciężko nie grzeszyć. Nikt od nas nie wymaga, abyśmy zaczynali od tego, na czym święci kończą. A my często wymagamy od innych, żeby rozumieli to, co my zrozumieliśmy po kilkudziesięciu latach. Żeby chcieli to, co myśmy zapragnęli dopiero po prawdziwym nawróceniu.

Trzeba umieć zawsze rozgraniczać co nam Kościół nakazuje, a co proponuje. Potem ludzie mówią, że Kościół tylko zakazuje wszystkiego więc wiara jest czymś ponurym i smutnym. Załamują ręce nad biednymi katolikami. To odstrasza. I nie jest prawdą. Można w niedzielę kupić lody i uwielbiać Boga że stworzył piękny świat. A można odmówić sobie wszystkiego i siedzieć samotnie w domu, gdy najbliżsi koledzy poszli do kina. I mieć żal do Boga. I mieć "kompleksy katolika". Lepiej przekazać ludziom czego naprawdę nie wolno (nie oszukujmy się, i tak często jest to dla nas trudne). Pozwólmy ludziom na osobiste decyzje, czy chcą dać Bogu więcej, i nie gorszmy się, gdy dzisiaj nie chcą. Dla kogoś to kino z kimś może być ogromnie ważne. Pamiętaj, że także dla Twoich dzieci może tak kiedyś być. "Miłości pragnę, nie krwawej ofiary" (Oz 6,6). Ważniejsze jest przekazać ludziom, że Bóg ich kocha i mają prawo do radości, przyjemności, zabawy. Gdy pokochają Boga - być może sami będą chcieli z czegoś zrezygnować dla Niego. Ale wtedy będą wiedzieli, że nie muszą. Że chcą.

Gdybyś rozpoczęła post od zdania: nie jest to grzechem, ale... - wtedy nie napisałabym ani słowa. A tak - to znowu zajęłam wiele miejsca na serwerze :))

 Tematy Autor  Data
 Czy grzechem jest chodzenie w niedzielę do kina? nowy Paulina 
  Re: Czy grzechem jest chodzenie w niedzielę do kina? nowy
  Re: Czy grzechem jest chodzenie w niedzielę do kina? nowy Bogumiła z Krakowa 
  Re: Czy grzechem jest chodzenie w niedzielę do kina? nowy A. 
  Re: Czy grzechem jest chodzenie w niedzielę do kina? nowy Łukasz 
  Re: Czy grzechem jest chodzenie w niedzielę do kina? nowy
  Re: Czy grzechem jest chodzenie w niedzielę do kina? nowy Iza 
  Re: Czy grzechem jest chodzenie w niedzielę do kina? nowy
  Re: Czy grzechem jest chodzenie w niedzielę do kina? nowy
  Re: Czy grzechem jest chodzenie w niedzielę do kina? nowy Karolina 
  Re: Czy grzechem jest chodzenie w niedzielę do kina? nowy martaaa 
  Re: Czy grzechem jest chodzenie w niedzielę do kina? nowy Łukasz 
  Re: Czy grzechem jest chodzenie w niedzielę do kina? nowy Mateusz 
  Re: Czy grzechem jest chodzenie w niedzielę do kina? nowy Maria 
  Re: Czy grzechem jest chodzenie w niedzielę do kina? nowy Bogumiła z Krakowa 
  Re: Czy grzechem jest chodzenie w niedzielę do kina? nowy Nell 
  Re: Czy grzechem jest chodzenie w niedzielę do kina? nowy Marek Piotrowski 
  Re: Czy grzechem jest chodzenie w niedzielę do kina? nowy Arizona 
  Re: Czy grzechem jest chodzenie w niedzielę do kina? nowy Paulina 
  Re: Czy grzechem jest chodzenie w niedzielę do kina? nowy salamanka 
  Re: Czy grzechem jest chodzenie w niedzielę do kina? nowy Bogumiła z Krakowa 
  Re: Czy grzechem jest chodzenie w niedzielę do kina? nowy salamanka 
  Re: Czy grzechem jest chodzenie w niedzielę do kina? nowy Alicja 
 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: