logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Popelnilam grzech przeciwko Duchowi Świętemu.
Autor: Przerażona (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2013-04-07 23:03

Witam. prosze o pomoc. popelnilam grzech przeciwko Duchowi Świetemu. Popelniajac grzech myslalm ze i tak musze isc do spowiedzi. Na poczatku nie przejelam sie ale pozniej zastanowilam sie nad tym i ogarnela mnie panika, ze nie zostane zbawiona. Zaczelam zalowac, ale mysle ze raczej ze strachu przed potepieniem, lecz jednak zalowalam. Zaczelam szukac w internecie porad i znalazlam, ze potepieni sa tylko ci co sa zatwardziali w tym grzechu. Ja kocham Boga, chce isc z tym grzechem do spowiedzi. Jak tylko dowiedzialam sie ze skoro nie jestem w tym zatwardziala uspokoilam sie, ale martwi mnie, ze juz tak strasznie nie zaluje, bo mnie to uspokoiło... Martiwe sie, bo Jak tylko zapomne o tym grzechu i zaczne zyc zyciem, tzn szkola, praca domowa, rozmowy automatycznie pzestaje zalowac, bo jestem zajeta czyms innym. Czy to jest złe? Boje sie tez, bo teraz automatycznie jak cokolwiejk bede robic bedzie mnie nachodzic mysl: a i tak sie wyspowiadam. jestem bardzo zdesperowana i zmartwiona, bardzo prosze o pomoc...

 Re: Popelnilam grzech przeciwko Duchowi Świętemu.
Autor: 38 na karku (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2013-04-08 09:04

"Cokolwiek czynicie, z serca wykonujcie jak dla Pana..." (Kol 3,23).

 Re: Popelnilam grzech przeciwko Duchowi Świętemu.
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2013-04-08 10:58

"ogarnela mnie panika, ze nie zostane zbawiona"
Przerażona, grzech przeciwko Duchowi Świętemu (ten, który nie zostanie przebaczony) to nie jest pojedynczy grzech, ale stan, w którym ktoś trwa i nie chce się poprawić aż do końca. Jeśli żałujesz i chcesz się poprawić, to znaczy, że to był "zwykły" grzech (ciężki czy lekki, nie wiem).

"Popelniajac grzech myslalm ze i tak musze isc do spowiedzi"
Takie kombinowanie, że za chwilę spowiedź, to jeszcze warto sobie poużywać, bo i tak przecież nie idziesz do komunii no to wszystko Ci jedno, nie jest oczywiście obojętne. Jest lekceważeniem Boga. To tak, jakbyś zobaczyła leżącego na ulicy pokrwawionego człowieka i stwierdziła, że jeszcze go sobie pokopiesz, bo przecież i tak go już boli, to co za problem. Jezus nie jest jakimś kodeksem prawa, który sobie spróbujemy ominąć, byle nikt nie widział. Jezus żyje. Każdy nasz grzech, to jest rana, kopanie Jezusa. Gdyby stanął przed Tobą taki poraniony, z cierniową koroną, ze śladami biczowania, czy naprawdę chciałabyś Mu jeszcze dołożyć? Trzeba o tym kiedyś poważnie pomyśleć. Taki grzech może być większy, cięższy niż inne, bo jest przemyślany i popełniony z premedytacją. Miałaś czas nie tylko na świadomą decyzję o grzechu, ale jeszcze na usprawiedliwianie siebie tą sytuacją, a raczej na zimne, wyrachowane skorzystanie z pokusy. Podkreślam to, bo piszesz: "Boje sie tez, bo teraz automatycznie jak cokolwiejk bede robic bedzie mnie nachodzic mysl: a i tak sie wyspowiadam". Czyli uważasz, że jak nie będziesz potępiona za ten grzech, to już Ci wolno? Owszem, nie masz zagwarantowanego potępienia, jak na początku myślałaś. Ale przecież każdy grzech ciężki daje Ci MOŻLIWOŚĆ potępienia. Przez grzech ciężki zabiłaś w sobie Jezusa. Za to należy się piekło. To tylko Boże Miłosierdzie sprawia, że możesz znów wrócić do Niego. Możesz. A skąd wiesz, czy zdążysz? A skąd wiesz, czy przed tą planowaną spowiedzią nie wpadniesz pod samochód? Nie wolno tak ryzykować - ze względu na siebie. A ze względu na Boga nie wolno tego robić, bo to jest wielka rana, wielki ból. A przecież piszesz, że kochasz Boga. To na tym polega miłość? Gdybyś widziała, że Twój chłopak cierpi, i to przez Ciebie, dałabyś mu jeszcze wałkiem po głowie? Pomyśl o tym poważnie podczas modlitwy. Takie świadome i dobrowolne dokładanie to wstrętny grzech. Taki zimny, wyrachowany.

Gdy się porządnie przemyśli swoje postawy, to chociaż na jakiś czas łatwiej nam nie grzeszyć (mniej grzeszyć, pewnych grzechów nie popełniać). Ale jesteśmy słabi i grzeszyć będziemy do końca życia. Nie można z powodu popełnionego grzechu panikować. Grzech nie jest w życiu najważniejszy, najważniejsza jest miłość. Jeśli wyrządzisz kochanemu chłopakowi przykrość to co robisz? Uciekasz od niego czy rzucasz mu się na szyję i przepraszasz? Gdy uciekasz, to znaczy że siebie kochasz bardziej i przejmujesz się jedynie tym, że siebie ośmieszyłaś, pokazałaś się w złym świetle, co on o Tobie pomyśli. Jeśli kochasz chłopaka - to będzie Ci przykro ze względu na niego. Bo jego boli (ciało, serce) przez Ciebie. Okazana wtedy miłość jest dowodem, że nadal go kochasz, że to "tak wyszło", ale bardzo żałujesz, chcesz to wynagrodzić. To tak jak maleństwo całujesz w stłuczoną nóżkę, żeby mniej bolało. Wtedy naprawdę mniej boli. Naprawdę. Bo maleństwo nie skupia się na stłuczonej nóżce, tylko na pocałunku, na okazywanej miłości. Jeśli skrzywdziliśmy kogoś, kogo kochamy, to natychmiast okazana miłość zmniejszy ból. Z Bogiem jest dokładnie tak samo. Owszem, mamy nie grzeszyć. Ale kto może powiedzieć, że nie rozumie grzechu, bo sam nie grzeszył? Każdy z nas to zna. A Bóg dobrze wie, że jesteśmy słabi. Ten grzech nie jest najważniejszy. Ważniejsze, czy zaraz po nim rzucamy się Bogu na szyję i szepczemy "przepraszam, nie chciałam, postaram się, żeby już nigdy..." Jeśli nam się będzie wydawało, że kochać Boga to nie grzeszyć, to szybko odejdziemy od Niego, nawet z wielkim smutkiem, ale odejdziemy bo "SIĘ NIE DA". Kochać jednak, to nie tyle nie grzeszyć, co ciągle PRÓBOWAĆ nie grzeszyć i ciągle wstawać, przepraszać, dalej kochać.
Dlatego taka ważna jest jak najszybsza spowiedź po grzechu ciężkim. Jest dowodem miłości: zgrzeszyłam, ale dalej chcę z Tobą być. Jeśli tę spowiedź odwlekamy, to właśnie przychodzą do głowy takie głupie pomysły: no to jeszcze jeden grzech, bo przecież jest dobra okazja. "Jak to dobrze, że mam grzech ciężki, bo teraz mogę sobie spokojnie pogrzeszyć". Widzisz chyba, że to idiotyczna myśl? To na pewno nie nazywa się miłość.

Natomiast z tym żałowaniem to chyba coś pokręciłaś :)) Ale po kolei:

"Zaczelam zalowac, ale mysle ze raczej ze strachu przed potepieniem".
Oczywiście, że powinniśmy najbardziej żałować z miłości do Boga (żal doskonały), ale żal ze strachu przed piekłem wystarcza, żeby spowiedź była dobra (żal niedoskonały). Jeden i drugi dotyczy Boga, wiary. Nie wystarczałby żal, że za kradzież idziesz do więzienia, że o zdradzie dowiedział się chłopak, że za pobicie rodziców wyrzucili Cię z domu. Ten żal dotyczy tylko ludzkiej sfery, nie sięga Boga. Często nasze nawrócenie zaczyna się od strachu przed potępieniem. To dalsza droga, dookoła, ale może prowadzić do celu. Miłość jest prostszą drogą, ale czasem wierzymy w miłość trochę później.

"skoro nie jestem w tym zatwardziala uspokoilam sie, ale martwi mnie, ze juz tak strasznie nie zaluje".
Czy jesteś pewna, że "juz tak strasznie nie zaluje", czy może po prostu już tak bardzo się nie boisz? Co to znaczy "nie żałuję"? Czy to znaczy, że zrobisz to drugi i trzeci raz z tego samego powodu? (bo i tak już mam grzech ciężki). Gdybyś mogła cofnąć czas, zrobiłabyś to samo? Czy może tylko mniej czujesz, uspokoiłaś uczucia? Żal za grzechy nie mierzy się uczuciami (choć dobrze gdy są), ale rozumem i wolą. Są grzechy, które możemy lubić, uczuciowo chcieć. Kiedy w pamięci mamy "o, jak było cudownie" - trudno równocześnie odczuwać uczuciowy żal. Żalem za grzechy jest wtedy powiedzenie Bogu: wiem, że zrobiłam Ci świństwo. Tak bardzo chciałam przeżyć coś miłego, ale wiem, że nie miałam prawa. Przepraszam, bo wiem, że znów Cię Boże zraniłam. Zrobię wszystko, żeby to się nie powtórzyło". To JEST żal za grzechy. Można nawet dalej grzechu uczuciami pragnąć, ale powiedzenie przed Bogiem swoją wolą "nie chcę, zrobię wszystko żeby nie było" - to jest żal za grzechy. Uczuciowy żal był spotęgowany przerażeniem. Normalne, że gdy przerażenie minęło, to te uczucia zmalały. Nic w tym dziwnego ani złego. Nie pytaj się o żal swoich uczuć, tylko swojego rozumu. Dalej uważasz, że to było złe i nie powinnaś była tak robić? Nie chcesz tego robić?

"przestaje zalowac, bo jestem zajeta czyms innym"
To jest już zupełnym nieporozumieniem :)) Naprawdę myślisz, że prawdziwy żal polega na ciągłym myśleniu o nim?
To znów wróćmy do miłości. Czy kochać chłopaka to znaczy przez 24 godziny myśleć tylko o nim? Oczywiście wiem, że pierwsza miłość czasem tak właśnie wygląda: nie umiesz się uczyć, nie pomożesz mamie, nie śpisz po nocach, bo się zakochałaś. Ale nawet wtedy, kiedy już musisz do tej szkoły iść, kiedy ktoś Cię do czegoś zmusi, kiedy zacznie potwornie boleć brzuch czy ząb - to co potem powiesz chłopakowi? Powiesz: kocham Cię, ale dziś cię nie kochałam dwie godziny w szkole, a potem godzinę u lekarza, no i wtedy jak się z mamą kłóciłam, aha i jak spałam. Czyli dziś udało mi się ciebie kochać tylko 9 godzin. Może jutro będzie lepiej ;))
Czy małżonkowie, którzy pracują, zajmują się małymi dziećmi, sprzątają mieszkanie, gotują obiad - czy kochają się tylko jedną godzinę dziennie, gdy wszystko jest gotowe a dzieci śpią? Miłości nie mierzy się zegarkiem. Ona jest albo jej nie ma.
Tak samo z żalem za grzechy. Ciągłe myślenie o swoim grzechu jest nienormalne. Ciągłe wzbudzanie żalu za grzechy uniemożliwia normalne życie. To jest chore. Żal za grzechy wystarczy wzbudzić zaraz po uświadomieniu sobie grzechu i przed spowiedzią. Owszem, gdy się przypomni, to warto znów powiedzieć "przepraszam". Ale ważniejsze jest powiedzieć "kocham Cię". Ważniejsze jest pomyśleć jak wynagrodzić grzech, jak okazać miłość. Grzech się już stał i tego nie zmienisz. Teraz pomyśl co możesz zrobić dobrego. Jak Bogu okazać miłość. Najważniejsza jest miłość.
A jeśli poczucie winy jest zbyt wielkie i nie możesz się skupić na miłości - to znaczy, że trzeba jak najszybciej do spowiedzi, bez odwlekania, bez narażania się na następne pokusy. Spowiedź to dowód miłości. Grzech trzeba wyznać i zapomnieć.

 Re: Popelnilam grzech przeciwko Duchowi Świętemu.
Autor: xc (---.205.104.252.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2013-04-08 13:11

Z grzechami rozprawiamy się na drodze sakramentalnej. Krótko i węzłowato: proszę iść do spowiedzi.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: