Autor: xc (---.31.115.225.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data: 2013-06-27 20:11
To niech Pan z domu nie wychodzi, nie kontaktuje się z ludźmi, nie myśli, nie czuje, nic nie robi i będzie mial Pan pewność, że nie popełni Pan grzechu.
A teraz poważnie: jesteśmy ludźmi, istotami grzesznymi. Nie ma, nie było i nie będzie wśród ludzi (z dwoma wyjątkami) nikogo, kto by nie zgrzeszył. Grzesznikami byli: św. Piotr, św. Paweł. św. Franciszek,Matka Teresa z Kalkuty, Jan Paweł II, Ojciec Pio i tak dalej. Jesteśmy chrześcijanami. Co to oznacza? To, że idziemy do Boga (każdy za nas na swój sposób i wszyscy razem jako Kościół) po śladach Jezusa z Nazaretu, Boga Wcielonego. Idziemy mimo tego, że jesteśmy grzeszni, wbrew naszym słabościom i ulomnością. Nasze pytanie jest: jak iść aby dojśc? Pytanie o grzech jest pytaniem ważnym ale tylko pytaniem pomocniczym. To co Pan opisuje to jest paraliż. Chrześcijanin nie może być sparaliżowany strachem. Trochę więcej odwagi i wiary w to, ze Bóg jest miłosierny i wszechmocny. A jeśli taki, to w ramach Jego miłosierdzia i wszechmocy może nam odpuścić to co uważamy za nieodpuszczalne.
Jezu ufam Tobie!!!
|
|