logo
Czwartek, 28 marca 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Miedzy modlitwą a urojeniem.
Autor: Kinga (---.laguna.net.pl)
Data:   2014-03-09 13:27

Czasami spotykam się z zarzutem, że się modlę zamiast żyć racjonalnie i nie "zwalać na Boga" winy za to, co dzieje się w moim życiu. Oczywiście, nie wierzę w stwierdzenia tego typu, ale czym więcej ich słyszę, tym bardziej zastanawiam sie, gdzie leży granica między rozsądkiem, a urojeniem mogącym płynąć z wysłuchanej modlitwy. Mówią to przede wszystkim ateiści, z którymi spotykam się na co dzień w pracy. Skąd mieć pewność, ze nie maja racji? Jak ustrzec swojej wiary?

 Re: Miedzy modlitwą a urojeniem.
Autor: Kalka (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2014-03-09 14:53

Polecam czytać Pismo Święte i prosić Boga o odpowiedź na pytania. Cytaty z Pisma Świętego, które kojarzą mi się z Twoją sytuacją:

Jezus mówi: "O cokolwiek prosić Mnie będziecie w imię Moje, Ja to spełnię." (J 14, 13-14)

"Ufność, którą w Nim pokładamy, polega na przekonaniu, że wysłuchuje On wszystkich naszych próśb zgodnych z Jego wolą. A jeśli wiemy, że wysłuchuje wszystkich naszych próśb, pewni jesteśmy również posiadania tego, o cośmy Go prosili” (1 List św. Jana 5, 14-15)

"Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie" - 1 Tes 5, 16-17

I proś Ducha Świętego o Jego dary, szczególnie o dar rozumu, aby poznać granicę między rozsądkiem a urojeniem ;-)

 Re: Miedzy modlitwą a urojeniem.
Autor: xc (---.205.31.215.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2014-03-09 22:45

"Wiara to pewność bez dowodu" Henri Frederic Amiel, XIX wieczny szwajcarski pisarz, filozof, mistyk, poeta.
Nie można spraw wiary udowodnić. Ani przeprowadzając eksperyment (tak jak np. eksperymentalnie można udowodnić istnieje prawa powszechnego ciążenia np. poprzez zrzucenie ze stołu filiżanki albo podrzucenie piłki do góry) ani poprzez łańcuch logicznego rozumowania (tak jak można logicznie udowodnić jaki był stan materii w sekundę po wielkim wybuchu).
Wiara i rozum to są odrębne, choć zazębiające się porządki, Pięknie o tym pisał Jan Paweł II w swojej encyklice "Fides et ratio

Z drugiej strony to nie ma tak, że albo wiara, albo rozum. Przecież wiarę wyrażamy w sposób rozumny, np. za pomocą zrozumiałego języka, który ma określoną strukturę, gramatykę, sens i logikę. Rozumnie potrafimy powiedzieć w co wierzymy, jak wiarę naszą wyrażamy i na czym ją opieramy. Prawdy nauki też w pewien sposób przyjmujemy na wiarę. Wierzymy w to, że czyjeś obliczenia są poprawne, że eksperymenty zostały przeprowadzone rzetelnie. Nie będziemy przecież za każdym razem rekonstruować geometrii euklidesowej wychodzą od aksjomatów typu punkt, prosta, płaszczyzna, przestrzeń jeśli chcemy wykonać projekt działkowej szopy na narzędzia.

Innym zagadnieniem jest tzw. fideizm. To taka postawa, która afirmuje prymat wiary nad rozumem, odrzucając w wierze jej wymiar umysłowy: "co mi tam jakieś profesory gadać będą, ja i tak mam swoją wiarę". Wielki polski teolog, o. Jacek Woroniecki OP, zarzucał Polakom m.in przesadną skłonność do fideizmu. Coś w tym jest.

Rozum jest darem Bożym dla człowieka. Dar z którego mamy korzystać. Ale z drugiej strony rozum nie może stać się nowym bożkiem. W dobie Rewolucji Francuskiej odrzucono dotychczasowe kulty religijne i zadekretowano kult rozumu. Szybko się to skończyło. Dziś wiemy, że rozumem nie ogarniemy wszystkiego. Dlaczego? Nie tylko dlatego, że rozum nasz jest za słaby lub tego czegoś do ogarniania jest za dużo. Także dlatego, że struktura tego świata jest taka, że nie da się go w pełni poznać rozumowo. Mówi o tym m.in. fundamentalna dla fizyki kwantowej zasada nieoznaczoności Heisenberga: im dokładniej poznajemy jeden aspekt rzeczywistości (w tym przypadku pęd elektronu), tym bardziej umyka nam drugi (w tym przypadku położenie elektronu). Są takie pary wielkości, które nie komutują. I nie jest to niczyja wina. Tak po prostu jest.

Czy modlitwa rodzi urojenia? Ja nie mam takiego doświadczenia, nic o tym nie wiem. Stany mistyczne to jednak coś innego niż urojenia. Urojenia, czyli wytwory naszego umysłu, które są efektem patologii mózgowej. I to jest temat, który interesuje lekarzy lub fizjologów mózgu albo farmakologów.

Ile rozumu, ile wiary? Nie ma jednej uniwersalnej recepty, nie ma jakiegoś powszechnego wzoru, czegoś na kształt złotej proporcji. Każdy z nas musi sam sobie zadać to pytanie i każdy z nas musi (a w zasadzie nie musi ale powinien poszukać sobie (w ramach wspólnoty Kościoła, która mu służy pomocą) odpowiedzi.

A co do samych ateistów: pierwotnie mianem ateistów określano pierwszych chrześcijan. Ateiści to byli ludzie, którzy nie uznawali żadnego z oficjalnych kultów religijnych Rzymu. Imperium rzymskie było bardzo tolerancyjne ale i zorganizowane nieźle. Każdy mógł sobie wierzyć w co chciał pod warunkiem, że wyznawał bogów oficjalnie uznanych przez państwo. Cesarz był najwyższym kapłanem, pilnującym porządku religijnego w swoim państwie, m.in. na drodze przestrzegania kalendarza świąt. A tu pojawili się tacy jedni, którzy nie chcieli uznawać cesarza za boga, nie chcieli jeść mięsa zwierząt składanych bóstwom w ofierze, świętowali co tydzień i tak dalej. Byli przeciwko bogom (theos - gr. bóg), więc byli a-theistami.
Mówi się, że prawdziwych ateistów nie ma. Każdy w coś wierzy, każdy ma świadomość tego, że nie jest w stanie wszystkiego ogarnąć rozumem, wyliczyć, sprawdzić. Każdy może powiedzieć "jestem ateistą" ale nie każdy potrafi to uzasadnić i wyjaśnić na czym to w zasadzie polega.
Pewnie nie ma to nic do rzeczy ale w Rosji, po przewrocie 1917 roku, ustanowiono ateizm jako wiodący. Świetnie to sparodiował Bułhakow w pierwszym rodziale "Mistrza i Małgorzaty". Nie przypadkiem diabeł z swoją świtą pojawił się tam gdzie się pojawił. Bo gdy neguje się Boga, trzeba mieć jeszcze pomysł na to jak pustkę po Nim wypełnić. Proszę się przyjrzeć uważnie tym Pani "ateistom" pod tym kątem, jak oni sobie pustkę wypełniają.

 Re: Miedzy modlitwą a urojeniem.
Autor: MM (---.play-internet.pl)
Data:   2014-03-10 15:42

"Skąd mieć pewność, ze nie maja racji?"
Nie mają, bo są daleko od Boga. Za każdym razem, gdy ktoś próbuje swoimi przekonaniami poprzestawiać moją wiarę i sprzedać mi swoje demony, obserwuję jego relację z Bogiem. Jeśli w mojej ocenie nie ma bliskiej relacji z Bogiem, to nie kupuję tego co mówi.
Jak ustrzec wiarę? Tak samo jak każdą inną relację, chociażby - pogłębiać ją, dawać siebie, czerpać z niej radość.

 Re: Miedzy modlitwą a urojeniem.
Autor: Franciszka (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2014-03-11 15:01

Radziłabym nie rozmyślać o tym, co mówią ateiści, nie oceniać ich postępowania, nie porównywać się do nich. Zamiast tego warto skupić się na swojej modlitwie, pogłębiać wiedzę religijną przez czytanie Pisma Świętego (najlepiej z dobrymi komentarzami) i innych wartościowych książek. Przede wszystkim cenne jest wsłuchiwanie się, co Pan Bóg ma ci do powiedzenia. Módl się przed Najświętszym Sakramentem, uczęszczaj na Msze święte, przystępuj do sakramentu pokuty i pojednania, do Komunii świętej.

 Re: Miedzy modlitwą a urojeniem.
Autor: Kamil (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-03-12 09:19

Polecam książkę "Wyobraźnia a rozwój duchowy" Krystyny Sztuki. Jeśli chcesz oddzielic swoją relacjęz Bogiem od zjawisk psychologicznych bardzo pomocna. Daje orientacje w tych problemach, w których się dzisiaj tak łatwo pogubic.

 Re: Miedzy modlitwą a urojeniem.
Autor: Balbina (---.net.pulawy.pl)
Data:   2014-03-16 00:32

Jeśli masz w pracy do czynienia z ateistami, możesz dla równowagi nawiązać bliższe relacje z praktykującymi katolikami (np. w jakiejś grupie religijnej, działającej przy parafii). Nie zawsze jest to rzeczą prostą, ale wysiłek włożony w znalezienie odpowiedniej grupy może się opłacić. Możesz poszukać również w necie.
Z doświadczenia wiem, że w bliskich relacjach osób wierzących ze słabiej wierzącymi, lub nie aktywnymi na polu wiary (np. w małżeństwach, chociaż to ekstremalny przykład) ci pierwsi niekiedy "gubią" to, co wynieśli z domu rodzinnego. Modlitwę. Zaangażowanie religijne. A niekiedy wręcz porzucają praktyki religijne, co w perspektywie czasu okazuje się zgubne dla całej rodziny i rodzi niekiedy ateizm w najmłodszym pokoleniu. A niekiedy tragedie.
Wydaje mi się rzeczą słuszną, zachowanie wspomnianej równowagi (wiem, że w mojej wierze nie jestem osamotniona i znajduję dużo inspiracji religijnej u części wierzącej moich znajomych i przyjaciół).

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: