Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data: 2014-03-11 22:59
Podobno dość często zadośćuczynienie jest utożsamiane z pokutą zadawaną przez spowiednika. A to błędne podejście. Czy po uświadomieniu sobie tej różnicy należy uznać wszystkie dotychczasowe spowiedzi za nieważne? Myślę, że nie. Oczywiście pod warunkiem, że spowiedzi były szczere, był prawdziwy żal za grzechy i postanowienie poprawy.
O nieważnej spowiedzi można by mówić, gdyby z premedytacją odrzucało się zadośćuczynienie. Na przykład. Ukradłam, ale świadomie nie chcę oddać. Chcę czerpać korzyści z kradzieży. Myślę sobie: gdybym oddała, byłabym stratna. Taka głupia to nie jestem. Co sobie przywłaszczyłam to moje. Oczerniłam, ale nie zamierzam prostować oszczerstw. Niech się skutki ciągną. Może jeszcze w duchu się cieszę z wyrządzonych komuś krzywd. A grzechy mam z głowy, bo na spowiedzi powiedziałam o nich (ukradłam i oczerniłam) i pokutną zdrowaśkę odklepałam.
Trudno wtedy mówić o szczerej chęci nawrócenia. A bez niej grzechy nie mogą być odpuszczone, nawet gdyby wprowadzony w błąd spowiednik wypowiedział formułę rozgrzeszenia.
Ty najlepiej wiesz, jak było u Ciebie. Tylko Ty możesz ocenić, czy Twoje spowiedzi były oszustwem i trzeba je powtórzyć, czy tylko nieświadomie (przez niewiedzę bądź zaniedbanie) zabrakło w nich zadośćuczynienia. Jeśli nie popełniłaś świętokradztwa, to spowiedź generalna nie jest potrzebna. A dla spokoju sumienia przy najbliższej spowiedzi możesz spowiednikowi powiedzieć, że chciałabyś zadośćuczynić zaniedbanym zadośćuczynieniom. I trzymać się tego, co od niego usłyszysz.
|
|