Autor: Grażyna (---.adsl.hansenet.de)
Data: 2014-04-10 23:43
Trochę źle ująłeś słowa, zamiast "boję się" powinno być "wstydzę się". Też przez to przechodziłam; na samą myśl, że mam wyznać przed księdzem swoje grzechy i "jak na spowiedzi" przyznać się do swoich jakże wstydliwych i mało chwalebnych myśli, czynów i zamiarów to zimny pot mnie oblewał. Dosłownie słabo mi się robiło na myśl, że teraz stanę przed księdzem i powiem mu to co mam powiedzieć, i wstydziłam się co on o mnie pomyśli. Aż w gardle mi zasychało ze strachu, ale poszłam. Jąkałam się, gubiłam wątek z nerwów a na koniec poryczałam się jak małe dziecko. Z oczu i nosa mi kapało, że nie mogłam wydusić słowa, ksiądz dwa razy pytał czy nie straciłam kogoś z bliskich, bo nijak nie mógł zrozumieć mojego beku. Gdy mu powiedziałam, że ze wstydu tak ryczę rzekł tylko, że powinnam się cieszyć, bo mam "zdrowe" sumienie, które mnie zaprowadziło pod konfesjonał. A te zły to są łzami "złego", któremu żal, że go opuszczam. I ten wstyd i strach to jest broń szatana, który stara się za wszelką cenę udaremnić nam powrót do Boga. Tak że, Łukaszu, bierz kartkę, zapisuj wszystkie grzechy, leć do spowiedzi i pomyśl, że tym krokiem wypowiadasz wojnę diabłu, a po drodze przypomnij sobie, co to jest Miłosierdzie Boże. Powodzenia i daj znać jak poszło :)
|
|