logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Chory terminalnie nie chce wizyty księdza.
Autor: Martha78 (---.protonet.pl)
Data:   2014-11-01 12:22

Wiem, że to pewnie nie to miejsce, ale ponieważ staram się pomagać wirtualnie tutaj od kilku lat i czuję się niejako jak w rodzinie, proszę teraz o pomoc. Bliska mi z pewnych względów osoba jest terminalnie chora, wiem, że może różnie być, ale rodzina tej osoby i ona sama jest przygotowana na to, że zbliża się jej czas odejścia. Całe życie chory uważał się za katolika, uczęszczał ma Msze św., obecnie jak twierdzi, sprawy sam sobie pozałatwiał z Panem Bogiem, nie chce sakramentów, nie chce wizyt księdza. Kilkanaście miesięcy chory spędził przykuty do łóżka, jak twierdzi, dość się naczytał i napatrzył na afery z udziałem duchownych. Proszę o modlitwę zarówno dla samego chorego jak i jego żony, która jest zrozpaczona takim postawieniem sprawy. Z góry dziękuję.

 Re: Chory terminalnie nie chce wizyty księdza.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-11-01 13:34

Przytaknicjcie mu i powiedzcie, że to prawda, afer jest zdecydowanie za dużo, a księża niestety są różni. Apostołowie też byli różni. A potem zaproponujcie mu poszukanie "odpowiedniego" księdza. Tzn. nie jakiegokolwiek, ale kogoś, kogo chory może uważać za bardziej godnego zaufania, bardziej świątobliwego (w jego przekonaniu): zakonnika, może pustelnika? Może istotny będzie także wiek księdza: niektóre osoby nie lubią się spowiadać u księży młodszych od siebie. Poza tym niech rodzina modli się Koronką do Miłosierdzia Bożego. Ze swojej strony także obiecuję modlitwę.

 Re: Chory terminalnie nie chce wizyty księdza.
Autor: Martha78 (---.protonet.pl)
Data:   2014-11-01 14:29

Iza, to wszystko zostało wdrożone, łącznie ze znalezieniem (mojego) znajomego zakonnika starszego wiekiem. Na razie jest zdecydowane "nie", stąd też prośba na forum. Dziękuję za modlitwę.

 Re: Chory terminalnie nie chce wizyty księdza.
Autor: fx (---.dyn.optonline.net)
Data:   2014-11-01 15:23

Tak jak pisała Iza + Proszę poinformować chorego, że w takim przypadku nie należy mu się pogrzeb katolicki. I proszę pochować go bez księdza. Skoro za życia go nie potrzebował, tym bardziej nie będzie potrzebował go po śmierci.
Ale jak człowiek nie chce się z pojednać Bogiem to nic na siłę. Ani teraz, ani po śmierci.

 Re: Chory terminalnie nie chce wizyty księdza.
Autor: anna (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2014-11-01 16:15

Zdecydowanie odradzam metodę polecana przez fx. Jestem lekarzem hospicyjnym i wcale nierzadko spotykam takich pacjentów. Jezeli chory jest np. pod opieką domowego hospicjum, to zatrudnieni tam lekarze, pielęgniarki i psycholodzy potrafią na ten temat rozmawiać, a kapelan moze przyjsc odwiedzić chorego jako członek zespołu..
Ale nie straszyć brakiem pogrzebu. Chory mógł sie juz w czasie choroby zrazić do księdza np. szpitalu. Rozumiem twój niepokój i troskę - sama tego wielokrotnie doświadczam - ale pamiętaj - to Pan Jezus zbawia, a nie my.

 Re: Chory terminalnie nie chce wizyty księdza.
Autor: Sowa Przemądrzała ;) (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2014-11-01 18:45

Marto, całkiem niedawno miałam ten problem ze swoim ojcem, który umierał, śmierci bał się potwornie i jeszcze bardziej bał się spowiedzi. Z Panem Bogiem i Jego przykazaniami żył tak se, że się tak wyrażę. Wiedziałam, że żadnym straszeniem do przyjęcia sakramentów go nie zachęcę. Ale cały czas się modliłam i tak jakoś pod sam koniec jego życia samo wyszło, że się wyspowiadał, przyjął namaszczenie chorych i wiatyk. Tak samo wyszło - to znaczy Pan Bóg maczał w tym Swoje Najświętsze Palce, a mną posłużył się jako narzędziem. Aż się potem sama dziwiłam, że tak łatwo poszło.
Każdy człowiek jest inny. Nie znam Twojego chorego, nie wiem, w jaki sposób akurat jego można podejść. Trudno zatem coś podpowiadać. W każdym razie obiecuję modlitwę w Waszej intencji, byś umiała w porę odczytać podpowiedzi Ducha Świętego, jak działać.
Z Bogiem.

 Re: Chory terminalnie nie chce wizyty księdza.
Autor: AsiaBB (213.158.222.---)
Data:   2014-11-01 19:56

Czasem chorzy uważają spotkanie z księdzem jako krzyżyk na siebie, kojarzy on im się z ostatnim namaszczeniem i nie chcą go widzieć. Myślą, że im bardziej odwlekają wizytę księdza, to oddalają też śmierć. Bo wszystko już było - leczenie, szpital, może hospicjum, teraz ksiądz, no to co dalej? Tylko umrzeć zostało. Może warto uświadomić choremu, że sakrament namaszczenia chorych to nie to samo, co wiatyk udzielany umierającym. Mojemu przyjacielowi w hospicjum pomogło tez, kiedy ksiądz nie przyszedł na siłę z sakramentami, ale bardziej porozmawiać, podtrzymać na duchu itp, choć oczywiście był gotowy udzielić sakramentów. I udzielił ich, ale dopiero po jakimś czasie.

 Re: Chory terminalnie nie chce wizyty księdza.
Autor: Przemo (---.play-internet.pl)
Data:   2014-11-01 21:01

Nikomu nie wolno bawić się w Boga. Nie nam decydować komu należy się pogrzeb z udziałem, czy bez duchownego. To Bóg zadecyduje kogo odrzucić, a kogo nie. Nie nam o tym decydować.
Jestem protestantem. Bardzo współczuje katolikom nagonki na księży, którzy niekoniecznie postanowili służyć Bogu, a przez co media wypaczyły pogląd na cały kościół. Mam nadzieję, że ludzi, którzy zdecydowali zrezygnować z Boga będzie jak najmniej.

 Re: Chory terminalnie nie chce wizyty księdza.
Autor: Ј (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2014-11-01 21:24

Niestety czasem chorzy zadają sobie sprawę, że koniec jest bardzo bliski. Wręcz go wypatrują, bo bardzo cierpią. A mimo to uporczywie odmawiają wizyty księdza. Znam taki przypadek. Nikt z najbliższych nie wiedział, jak chorego zachęcić. I "przypadkiem" dowiedział się o tej sytuacji pewien ksiądz. Powiedział bez namysłu: idę. I został przez umierającego przyjęty. A parę tygodni wcześniej w intencji tej osoby odprawiona została Msza św. - o łaski potrzebne do zbawienia.

 Re: Chory terminalnie nie chce wizyty księdza.
Autor: Xxx (84.114.0.---)
Data:   2014-11-03 10:22

To ostatnia walka szatana o duszę chorego. Niedawno słuchałam katechezy na ten temat (na CD i nie mogę przesłać linka). Podobno to absolutnie normalne - właśnie przed śmiercią szatan atakuje najmocniej.
Proszę nie rezygnować, mówić choremu o bezwarunkowej miłości Boga i przypominać mu jego dobre czyny. Na pewno nie straszyć i nie oskarżać - to właśnie robi w tej chwili szatan. Warto oczywiście modlić się i można sprowadzać księdza mimo wszystko - zdarza się podobno często, że chory widząc, że Jezus przychodzi pomimo drzwi zamkniętych wzrusza się i zmienia swoją postawę.

 Re: Chory terminalnie nie chce wizyty księdza.
Autor: Renata (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2014-11-03 13:34

Myślę, że najwięcej można zdziałać modlitwą. Proponuję też Szkaplerz Karmelitański. Dla chorego poświęcony może przywieść bezpośrednio osoba trzecia. Matka Boża wiązała wiele obietnic ze szkaplerzem. Można poczytać w internecie. Są też świadectwa, że właśnie u chorych, którzy bardzo bronili się przed przyjęciem sakramentów, gdzies na łózku, pod poduszką ktoś z bliskich położył Szkaplerz i sam modlił się codziennie modlitwą przeznaczoną dla noszącego Szkaplerz, najczęściej jest to "Pod Twoją Obronę". Nie będę się rozpisywać, można poczytać, zdecydować. Ja bym tak zrobiła, oddała tą sprawę pod wstawiennictwo Matki Bożej. Niech Ona sie martwi, Najlepsza z Matek może znaleźć sposób jak dotrzeć do serca chorego.

Pozdrawiam

 Re: Chory terminalnie nie chce wizyty księdza.
Autor: G_JP (---.nycmny.fios.verizon.net)
Data:   2014-11-04 00:19

Nie wiem czy to coś zmienia, ale daję znać, że pomodliłam się za tego człowieka, o którym napisałaś. Pozostaję z nadzieją, że zmieni on zdanie co do sakramentów - jeśli nie ze względu na siebie, to przynajmniej ze względu na rodzinę. Pozdrawiam. G_JP

 Re: Chory terminalnie nie chce wizyty księdza.
Autor: Gosia (87.204.191.---)
Data:   2014-11-05 13:23

Mój tato umierał na raka trzustki. Całe życie był niby wierzącym, ale wrogo nastawionym do księży i Kościoła. Czytał Fakty i temu podobne gazetki. Nakręcał się każdą aferą kościelną, każdą plotką o księdzu. Im więcej dokuczało mu sumienie, tym więcej wytykał błędów w Kościele. Chodził na niedzielne Msze dla tradycji i proboszcza, z którym się znał dobrze. A potem wygadywał różne rzeczy. Kiedy dowiedział się o chorobie, myślał tylko o leczeniu. Żadnych modlitw, Mszy o uzdrowienie i tego typu spraw... On wyzdrowieje. Wyczytał, w internecie rzecz jasna, że nie ma żadnych szans z tym rakiem, ale przed nami znakomicie udawał. Nie dopuszczał też do żadnych rozmów o Bogu, o pojednaniu się z Nim. Byłoby to dla niego przyznaniem, że to koniec ze mną... Poprosiłam proboszcza aby mi jakoś pomógł. Ten skontaktował się z kapłanem posługującym w szpitalu i ów ksiądz tak jakby żartem zachęcił tatę do oczyszczenia duszy, a tato w tej sytuacji nie umiał zaprotestować. Troszkę odetchnęłam, ale bolało mnie serce gdy widziałam z jaką obojętnością (być może udawaną) przyjmuje codziennie Eucharystię i po przełknięciu zaraz zaczyna rozmawiać... Od początku choroby taty bardzo gorąco się modliłam. Bardziej o jego nawrócenie, niż o wyzdrowienie. Mogę śmiało powiedzieć, że to były rekolekcje mojego życia. Nawet przy jego łóżku cały czas odmawiałam w duchu Różaniec. W ostatnie dni przyniosłam do szpitala gromnicę i schowałam ją do torby. Nie widział, gdyż wtedy już często tracił z nami kontakt. Nadszedł dzień śmierci i nie wiem skąd, ale wiedziałam, że ta chwila nadchodzi, mimo, że lekarz powiedział mi, że w takim stanie może trwać godzinę i umrzeć, a może tak być i kilka dni. Napisałam sms-y do bliskich. Wszyscy przyjechali. Sami mężczyźni. Wierzący tylko mój starszy brat. Bracia taty dalecy bardzo od Kościoła. Reiki, bioenergoterapia, zdrady i takie tam sprawy. Wiedziałam, że teraz powinnam się modlić, a paraliżował mnie jakiś głupi wstyd przed stryjami. Tato był w agonii. Bezwładny, charczący, puchnący. Nie wiem czy mnie widział, bo spojrzenie miał bardzo zamglone, ale w pewnym momencie poczułam na sobie jego skupiony wzrok i w tej chwili ujrzałam coś dla mnie niesamowitego. Mój plujący na Kościół tato, nie mogący już mówić, nie mogący ruszyć nawet dłonią, podnosi ostatnim wysiłkiem rękę do czoła i zaczyna się żegnać... Mój ukochany Panie, jakże mam dziękować za tę wielką łaskę! To było żądanie modlitwy. Nie mógł już inaczej o nią poprosić tylko tym znakiem krzyża. To była też odpowiedź na moje modlitwy... Nie zważałam już na obecnych tylko zaczęłam część chwalebną Różańca. Gdy się modliliśmy, bo wszyscy się włączyli, tatuś bardzo intensywnie się we mnie wpatrywał. Jakby spijał słowa z moich ust. Kiedy ciężki oddech się nasilił zapaliliśmy gromnicę. Włożyłam mu ją do ręki i trzymałam tę rękę w swojej. Natychmiast oddech się uspokoił, stał się lekki i tatuś w czwartej dziesiątce Koronki do Miłosierdzia, którą zaczęłam po Różańcu, umarł. Spokojnie.

Daję Ci to świadectwo, Martho78, abyś ufała do końca. Bo nawet ostatnie minuty życia, mogą przynieść nawrócenie umierającego już człowieka. To wielki dar od Boga i trzeba się o niego modlić. Chciałam też zwrócić uwagę na rolę gromnicy w umieraniu, która w tych naszych szpitalach jest jakby pomijana, zapomniana. Ta zmiana oddechu taty była tak natychmiastowa, radykalna. On zaczął oddychać z ulgą, lekko. Coś cudownego, niesamowitego! Pamiętajmy o niej, aby w ten sposób nieść ulgę naszym bliskim... Z Panem Bogiem.

 Re: Chory terminalnie nie chce wizyty księdza.
Autor: hiob śmieciarz :) (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2014-11-06 17:31

@ Gosia – Piękne i wzruszające świadectwo. Wiem, że napisałaś je dla Marty ale mi też bardzo pomogło i dodało odwagi i bardzo Ci za nie dziękuję.

Martha78, w pewien sposób bliskie są mi obie strony sytuacji, o której piszesz.
Moje odczucie jest takie, by już raczej nie prowadzić z chorym rozmów o księdzu, a raczej być z nim w tym stanie ducha, w jakim jest – nie napominać, nie proponować, nie tłumaczyć ale być w tym czasie z nim na jego warunkach. Człowiek w takich chwilach potrzebuje wsparcia, miłości, bliskości, a nie przekonywania go do czegoś. Moim zdaniem droga jest odwrotna – należy z nim być niejako bezinteresownie, w tym sensie, że nie oczekiwać już po ludzku, że on się nawróci, czy zgodzi się na księdza. Dobrze ustąpić mu w tym, niech to będzie taki trudny po ludzku dar dla niego.

Tylko przed Bogiem dobrze otworzyć swą duszę i mówić i prosić o sakramenty, których z miłości do chorego tak bardzo dla niego pragniemy.
Też chcę się pomodlić za Was.

Pozdrawiam Cię serdecznie.

 Re: Chory terminalnie nie chce wizyty księdza.
Autor: xc (---.158.218.206.pat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2014-11-08 18:18

Chory, to chory. Szczególnie znajdujący się w fazie terminalnej. Nie miejmy do niego pretensji, nie narzucajmy mu naszej woli. Modlitwa za niego jest jak najbardziej wskazana.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: