Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data: 2017-11-14 03:02
Tak, masz rację, nie rozumiesz dziewczyny. A mimo to próbujesz usilnie mówić jej o Bogu, modlitwie, różańcu, Pompejach i kto wie, o czym jeszcze. Chociaż protestuje. I sam widzisz, że to przypominanie jej teraz nie pomaga.
Pytasz, czy to normalne zachowanie. Hm, odpowiem tak: każdy ma prawo nie życzyć sobie manifestowania pewnych gestów w jego kierunku, nie chcieć podejmowania pewnych tematów. I nie należy go w każdych okolicznościach przymuszać ciągłymi przypomnieniami.
Możesz się modlić za nią, nie deklarując tego ustawicznie, prawda? Widzisz, dziewczyna ma jakiś problem. Prawdopodobnie też problem w relacji do Pana Boga. Może problem z zaakceptowaniem czegoś w swojej sytuacji. Dobrze się za nią modlić, to fakt, ale wciąż jej mówić o wadze modlitwy - niekoniecznie. Możesz ją zmęczyć, zniechęcić, odstraszyć, "wciskając" na siłę opowieści o Bogu. Być może nieumiejętnie. Może się czuje osaczona treściami religijnymi. Może ona potrzebuje Ciebie, zwyczajnego rozmawiania, a nie powracającego a nieprofesjonalnego "kaznodziejstwa"?
Wiesz, przypomniało mi się pewne zdanie - i dlatego piszę. W mojej parafii jest cykl wykładów prowadzonych przez pewnego biblistę. Ksiądz szczególnie istotne rzeczy powtarza słuchaczom (dobrowolnym) kilkakrotnie, w nadziei, że zapamiętamy. Okazuje się, że zapamiętałam zdanie i chcę Ci je zostawić:
"Nie mów o Bogu, gdy nie pytają, ale żyj tak, żeby pytali".
Rozumiesz, prawda?
Wspominasz o zaufaniu do Boga. Czasem polega ono na złożeniu sprawy w Jego ręce, na wytrwałej modlitwie, ale nie na załatwianiu sprawy swoimi rękoma i ogłaszaniu światu, jak to się staramy.
|
|