Autor: Z.Z. (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2018-07-28 15:01
Kiedyś odpust dotyczył właśnie kary na ziemi. Za grzech ciężki po chrzcie były bardzo długie i ciężkie pokuty, nawet trwające 10 lat. Dopiero po zakończeniu pokuty można było iść do komunii. Odpust - to było skrócenie tego czasu zadośćuczynienia Bogu i wspólnocie Kościoła. Np. do 5 lat.
Później przesunięto zadośćuczynienie/pokutę - mogła być (była) dopiero po rozgrzeszeniu, więc nabrała innego wymiaru.
Teraz trudno mówić o darowaniu kary na ziemi, bo nie wiemy co jest karą Bożą za grzech, a co jedynie (i aż) SKUTKIEM grzechu - czyjego grzechu. Biblia podkreśla, że cierpiący człowiek NIE MUSI być winien swojego cierpienia, cierpienie nie musi być skutkiem grzechu osobistego. Jest też skutkiem grzechu pierworodnego, zniszczenia świata, niewiedzy, zła innego człowieka, pomyłek (np lekarzy, moich) itp.
Owszem, karę za własne grzechy możemy odpokutować tu na ziemi - swoim dobrym życiem. Jednak skutki grzechu często są nieodwracalne i nic się tu nie poradzi. Bóg nie wskrzesza ludzi, których zabiliśmy jadąc po pijaku, błona dziewicza nie odrasta, w więzieniu musimy swoją karę odbyć. Czasem możemy próbować, np. wrócić do żony, którą zdradziłem. Bóg może pomagać, ale wymaga to naszej ciężkiej pracy a nie odpustu.
Odpust nie sprawia, że nasze życie ziemskie jest obiektywnie lżejsze, tylko nasz czyściec. Co nie znaczy, że Bóg nie może uczynić dla nas cudu. Ale nasze dobre życie i przyjmowanie własnego krzyża może i bez odpustu zmazać część naszych win i "skrócić" czyściec. Jeśli jednak skutki grzechu są nieodwracalne, to nawet najlepsze życie tego nie cofnie. Na Bożą pomoc możemy jednak liczyć zawsze - tam, gdzie ludzka praca, miłość, pokora może coś zmienić.
|
|