logo
Wtorek, 23 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Zablokowane składanie ofiary?
Autor: Michał (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2018-08-19 12:46

Mateusza 5, 23-24:
"Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj!"

Chciałbym zapytać, czy znaczy to, że jeśli przykładowo [brat Marcin ma coś przeciw mnie] – w takim sensie, że to on ma focha na mnie i nienawidzi mnie, zazdrości mi albo ja czymś go uraziłem, i była rzeczywista moja wina, ale w każdym razie on jest zły na mnie od długiego czasu, a ja go kocham i ja jako ja nie mam nic przeciwko niemu (ale jak mówiłem on ma przeciw mnie) i ja czując się winny tego, że on ma przeciw mnie i tego że ja go zraniłem moim złem (choć ja nic przeciw niemu nie mam, ja go kocham i żałuję mojej winy) idę do niego go przeprosić w celu tego pojednania się, ale on mi na moją próbę przeprosin odpowiada: „dobrze, przyszedłeś tu, przepraszasz mnie, próbujesz nawet w celu pojednania zadośćuczynić mi i upokarzasz się, i kochasz mnie, ale – ja cię i tak nienawidzę i nigdy ci nie przebaczę, i jak stąd odejdziesz, to ja i tak już do końca życia lub na wieczność (nawet) będę miał to tak zwane [coś przeciw tobie]” – to czy to oznacza, że ja już do końca życia, albo nawet na wieczność nie będę mógł złożyć ofiary Bogu, bo mój brat Marcin ma już na zawsze [coś przeciw mnie]? I ilekroć będę chciał pójść złożyć ofiarę, dziś, jutro, za 10 lat, za 12 lat, to za każdym razem idąc złożyć ofiarę, będę skazany na to, że przypomnę sobie te słowa z Pisma i stwierdzę: „kurcze, dziś Marcin też ma tamto dawne coś przeciw mnie, znów nie mogę złożyć ofiary, wczoraj też miał przeciw mnie, też nie mogłem złożyć, już od 40 lat nie mogę złożyć ofiary, bo on mi nie chce przebaczyć i ma ciągle to [coś przeciw mnie]”. Czy oznacza to wszystko tez to, że ponieważ Marcin w poniedziałek się zamknął na mnie i nie chciał mi przebaczyć, a ja w poniedziałek chciałem złożyć ofiarę, i nie mogłem (bo on mnie odrzucił), ale postanowiłem w środę, tydzień później, złożyć ofiarę, ale znów przypomniało mi się Słowo z Pisma i zauważyłem, że: „no tak, Marcin mnie odrzucił tydzień temu w poniedziałek, a dziś środa i chcę złożyć ofiarę, więc wiem co muszę zrobić, idę zatem znów do niego, może mi przebaczy tym razem i już nie będzie miał on tego [czegoś przeciw mnie]”. Czy tak już będzie się zablokowanym na wieczność co do złożenia ofiary, na całe życie, albo do momentu, aż taki Marcin przebaczy, bo bez tego niemożliwe jest pojednanie, bo on ma ciągle [coś przeciw mnie], mimo, że ja nie mam nic przeciw niemu? A ponieważ ja codziennie chcę składać ofiarę Bogu, to codziennie przed jej złożeniem na Ołtarz muszę iść ścigać Marcina i szukać go gdzie on jest, dzwonić, umawiać się, pytać innych i gonić za nim, by, gdy wreszcie mi przebaczy i nie będzie miał [czegoś przeciw mnie], to dopiero od tego momentu, będę ja mógł (miał możliwość) złożyć ofiarę: modlitwy, spowiedzi, Eucharystii? Dopóki on nie będzie miał tego [czegoś przeciw mnie]? Mimo że ja nie mam nic przeciw niemu? I zawsze musi to pojednanie odbyć się przez spotkanie z takim Marcinem lub ewentualnie przez telefon, by był komunikat od niego, że on mi przebacza? Nie mogę się opierać na tym, że czuję w sercu że on mi przebaczył – muszę to usłyszeć od niego? I jeszcze przychodzi mi na myśl taki scenariusz, że co z osobami, które mają coś przeciw mnie, a ja o tym nie wiem, a mimo to składam codziennie ofiarę modlitwy, spowiedzi i Eucharystii? Hmm, no tu może akurat samo Słowo z Mateusza ratuje, że: „…jeśli wspomnisz, że brat [Marcin] ma coś przeciw robie” – słowo „wspomnisz” – to samo słowo chyba zakłada, że dana osoba WIE, że ktoś ma coś przeciw niej. Tak to jakoś widzę.

Bardzo proszę o wyjaśnienie. Czy jest rzeczywiście takie zablokowanie możliwości składania ofiary (na zawsze lub na długi czas), gdy ja nie mam nic przeciw bratu, ale za to brat ma przeciw mnie, ja idę go przeprosić, a on się zamyka i mówi, że już zawsze będzie miał to tak zwane [coś przeciw mnie]? I muszę codziennie chodzić do niego by mi przebaczył i nie miał tego dawnego [czegoś przeciw mnie], jeśli ja, codziennie chcę składać ofiarę? I nie będę mógł jej złożyć (ofiary modlitwy, spowiedzi, Eucharystii), dopóki on mi nie przebaczy i nie będzie miał tego dawnego [czegoś przeciw mnie], mimo, że ja już od dawna nie mam niczego przeciw niemu?

Dziękuję za odpowiedź.

 Re: Zablokowane składanie ofiary?
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2018-08-19 23:07

Michał, jeżeli za swoje winy żałujesz, przepraszasz, czynisz zadośćuczynienie, oddajesz swoje złe uczynki wobec bliźniego miłosiernemu Bogu w spowiedzi, to Twoje sumienie jest czyste, jesteś pojednany z Panem Bogiem.
To bliźni ma problem z zatwardziałością swego serca i jemu należy dedykować naukę Chrystusa o przebaczaniu:

"21 Wtedy Piotr zbliżył się do Niego i zapytał: «Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?» 22 Jezus mu odrzekł: «Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy" (Mt 18)

"14 Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. 15 Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień" (Mt 6)

"22 Niesłuszny gniew nie może być usprawiedliwiony, przebranie miary w gniewie jest jego upadkiem" (Syr 1).

Za sumienie bliźniego odpowiadasz o tyle, o ile jesteś przyczynkiem jego grzechu. Jeżeli Twoje sumienie jest czyste ciesz się radością obcowania z Bogiem. I ma to odniesienie postawy Michała wobec wszystkich bliźnich, nie tylko brata Marcina.

 Re: Zablokowane składanie ofiary?
Autor: Michał (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2018-08-20 16:17

Dziękuję za odpowiedź.

Jestem przyczynkiem grzechu mojego bliźniego. Drażniłem go kiedyś i spowodowałem tym jego grzech, a tym grzechem jego jest to, że poprzez drażnieniem pobudziłem go do nienawiści do mnie. A więc grzech nienawiści. Jesteśmy ludźmi, mamy swoje granice wytrzymałości, a ja byłem głupi.

Więc z tego co napisałaś Kalino w pierwszym zdaniu ostatniego akapitu wynika, że odpowiadam za sumienie tego bliźniego, bo pobudziłem go do grzechu. Co zatem należałoby z tym zrobić? Co mam zrobić? Co znaczy ta odpowiedzialność z sumienie bliźniego, i co w związku z nią trzeba zrobić?

W drugim zdaniu napisałaś: "jeżeli twoje sumienie jest czyste, ciesz się radością obcowania z Bogiem". Czy moje sumienie jest czyste i mogę się cieszyć obcowaniem z Bogiem? Nie wiem właśnie, nie mam pewności, stąd chcę dobrze zrozumieć ten fragment z Mateusza. Bo byłem z tym u spowiedzi, wyznałem, żałowałem. Źle mi i przykro, że on tak cierpiał, to moja głupota i zwierzęcość była wtedy. Ale czy po wyznaniu tego na spowiedzi i żałowaniu, już mam czyste sumienie i mogę cieszyć się z obcowania z Bogiem? Pokuta, zadośćuczynienie, nie wiązało się z jakimś „kontaktem” z tym bliźnim. Co mnie z resztą ucieszyło, bo nie mam odwagi spojrzeć mu w oczy. Widzę tylko jak, gdy widzi mnie, to omija mnie z daleka. Co gorsze mam obawy, że tym drażnieniem go, przyczyniłem się też, do jego oddalenia od ludzi i fobii jakiejś społecznej. Dlatego nie wiem. I tym bardziej jest to trudne dla mnie i smuci mnie i obwinia.

Czy spowiedź wszystko uleczyła, bo [za (tę) winę żałowałem, przepraszałem (…ale Boga…), uczyniłem zadośćuczynienie (jakie dał ksiądz), oddałem swoje złe uczynki wobec bliźniego miłosiernemu Bogu w spowiedzi, i moje sumienie jest czyste, i jestem pojednany z Panem Bogiem i mogę cieszyć się radością obcowania z Bogiem]??? Chciałbym aby tak było. Chciałbym, aby właśnie tak Bóg uleczył jego i mnie. Chciałbym widzieć go szczęśliwego, pełnego Boga i odważnego. Ale mimo, że nawet kilka razy mówiłem o tym na spowiedzi, to za każdym razem, gdy idę do ofiary modlitwy, spowiedzi, czy właśnie Eucharystii, to przypomina mi się (właśnie „wspominam”), że mimo tego wszystkiego, on ma ciągle to [coś przeciw mnie].

Dlatego nie wiem, czy mogę już ze spokojem [iść i dar swój ofiarować].

Bo spowiadamy się przecież przez księdza Bogu, ale dany brat mimo to może daną osobę nadal nienawidzić i nadal, po spowiedzi, mieć [coś przeciw niej].

Po tym wszystkim jak to tu opisałem. Czy moja spowiedź w konfesjonale [pojednała mnie z bratem moim]? Czy mogę już rzeczywiście ze spokojem [iść i dar swój ofiarować]?

 Re: Zablokowane składanie ofiary?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2018-08-20 19:48

Spowiedź moim zdaniem nie pojednała Cię wprost ze skrzywdzonym bratem (który zresztą może o tej spowiedzi nic nie wiedzieć, nic w tym dziwnego), tylko z Panem Bogiem.
Być może jesteś właśnie konfrontowany ze skutkami swojego grzechu. Mimo że odpuszczonego sakramentalnie.

To, że się wyspowiadamy, nie powoduje automatycznie, że osoba tak czy inaczej skrzywdzona puszcza wszystko w niepamięć, że odnawia świetne stosunki itp.
Zdarza się, że osoba skrzywdzona omija nas szerokim łukiem. I ma do tego prawo. Nie musi natychmiast narażać się na kontakt z krzywdzicielem. Może nie jest jeszcze gotowa na przepracowanie tego wszystkiego. Może ślad i ból jest za głęboki.

W pierwszym poście pisałeś okrężnie "jeśli przykładowo" - i wspomniałeś o przeproszeniu skrzywdzonego i nieotrzymaniu przebaczenia. W drugim poście - nie ma nic na ten temat. Tylko o pokucie bez kontaktu ze skrzywdzonym. To niespójne. Skoro nie spróbowałeś kontaktu, to skąd ten człowiek ma wiedzieć, że masz dobrą wolę wobec niego?
Ale uwaga, nie można być natarczywym.

 Re: Zablokowane składanie ofiary?
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2018-08-20 20:27

"Pokuta, zadośćuczynienie, nie wiązało się z jakimś „kontaktem” z tym bliźnim. Co mnie z resztą ucieszyło, bo nie mam odwagi spojrzeć mu w oczy..."
Weź to "na klatę". Dojrzałość w dorosłości i dojrzałość w wierze wiąże się z ponoszeniem konsekwencji dokonanych czynów i odpowiedzialności za nie. Jeżeli strach przed osobistą konfrontacją jest obezwładniający, to na początek możesz użyć formy szczerego, przepraszającego listu. Jeżeli w tym drażnieniu były jakieś elementy pomówień, podpuszczania innych osób przeciw temu bliźniemu, to należy sprostować i przekazać prawdę. I módl się za tę osobę, by pan Bóg uleczył jego zranioną duszę.

 Re: Zablokowane składanie ofiary?
Autor: Michał (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2018-08-21 19:27

Dziękuję za odpowiedzi.

Napisałem: „nie mam odwagi spojrzeć mu w oczy” - czuję, że to przez pychę, bo moja pycha boi się, że on mnie odrzuci i że to zaboli dumę i kompleks i że mnie to tak zrani i będę się wstydził tego, będzie mi wstyd bycia odrzuconym i zacznę może go nienawidzić, albo jak to zwykle jest, zacznę robić - „już po wszystkim” - coś na wzór syndromu „Turreta”, będę przeżuwał wewnętrznie to upokorzenie i strzelał wulgaryzmami w wyobraźni lub na głos, bo tak reaguję kompulsywnie na „cringe, awkward” sytuacje – boję się tego wstydu odrzucenia i nie umiem tak szczerze okazać emocji, żalu, jestem bardzo introwertyczny, wycofany, boję się zranienia, a nie chcę być aktorem, bo wyczuwa się fałsz, nie umiem być otwarty, szczególnie gdy chodzi o takie bolesne sprawy relacji między ludzkich i otworzenie serca i okazanie emocji.

Dlatego Hanno w pierwszym poście pisałem „przykładowo”, jako taki czarny scenariusz i moje lęki chciałem pokazać i to jak w związku z tym scenariuszem spostrzegłem takie „błędne koło”, mając nadzieję, że rozwiązując je, zrozumiem dobrze te słowa z Mateusza i będzie ratunek i dowiem się co robić. A błędne koło polegało na tym, że:
--> ten brat, nawet po mojej spowiedzi (o której - może też właśnie niestety - nie wie), nadal ma [coś przeciw mnie], co jakby znów gryzie się ze słowami z Mateusza i powoduje że „koło się zamyka”.

Ale już Wasze odpowiedzi mi rozjaśniły, że „błędnego koła” nie ma, bo [spowiedź, nie pojednała mnie wprost ze skrzywdzonym bratem].

Bo tak jak piszę nie mam odwagi. Sama myśl o pójściu do niego mnie przeraża i irytuje zarazem, bo to takie trudne. Wiem że żałuję - tu w ciszy, w cichości - ale konfrontacja mnie przeraża, no i to – że zamykam się, jak już ma dojść do realizacji, i staję się sztuczny i nieszczery i zły i nic nie wychodzi – to deprymuje i zniechęca i frustruje.

Może jakby ten brat wiedział (może nie ode mnie a od kogoś…) o tym, że ja spowiadałem się (może nie przed nim), ale że przed Bogiem, właśnie w jego sprawie, czując się winny i żałując, wyznając tę winę moją co do niego Bogu, to może brat zaczął by mnie kochać, przebaczyłby mi i co najważniejsze - wyzdrowiał by on, gdyby właśnie wiedział, że się za moją winę co do niego spowiadałem Bogu. I przy okazji też i ja bym wyzdrowiał, bo i ze mną nie jest dobrze. Ale to dziwna jednak droga i może zbyt okrężna. List może byłby dobry właśnie Kalino i to jakiś sposób, ale jestem tak wstydliwy i strachliwy odrzucenia, że sama myśl i wyobrażenie, że on już ma ten list i go czyta, i może odrzuca jego treść i mnie, albo się zamyka i może wyśmiewa, sprawia, że mnie to już teraz paraliżuje. Ze mną też nie jest za dobrze.

Zatem będę się modlił, za niego (co robię) i za odwagę i męstwo dla mnie. Może potrzeba czasu. Bo na razie mnie to przerasta.

Chciałbym spytać zatem, czy znaczy to, że przez ten czas cały, nie wiem jak długi, prowadzący z Bożą pomocą do uleczenia mnie i jego i do tego pojednania, nie będę mógł na razie [iść i daru swojego ofiarowywać Bogu]?

PS:
Zrozumiałem, jest generalnie tak, nie tylko w moim przypadku, że [moja spowiedź, nie pojednała mnie wprost z bratem moim], i mimo niej, brat ma nadal to [coś przeciw mnie]. Bo spowiedź pojednuje z Bogiem i Bóg odpuszcza grzechy. Ale skrzywdzone osoby mogą nie wiedzieć o spowiedzi krzywdzicieli w ich sprawie i mogą nie wiedzieć o ich żalu i nadal, po ich spowiedzi, mogą być zranione, nieuleczone, i żywiące urazę i mieć [coś przeciw krzywdzicielom]. Pojednanie jest trudne. Dziękuję za odpowiedzi.

 Re: Zablokowane składanie ofiary?
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2018-08-21 23:31

Michał, a może odrobinę mniej egoizmu: MNIE odrzuci, MNIE zaboli, MNIE zrani. Jak to jest z Twoim brakiem odwagi? Chyba nie do końca jesteś taki tchórzliwy w relacjach międzyludzkich. Przecież swego czasu całkiem odważnie i chyba uporczywie ("Jesteśmy ludźmi, mamy swoje granice wytrzymałości") dokuczałeś bratu. To co, do złego odwaga jest a do dobrego jej brakuje? Nawet jak było to dawno i jak napisałeś " byłem głupi" to teraz jesteś bardziej dojrzały, świadomy konsekwencji. Napisałam o Twoim egoizmie, bo nie liczysz się z tym, że dla brata to też niekomfortowa sytuacja, że jego też boli i może mu nie honor tak po prostu pojednać się z Tobą bez Twojego przeproszenia.
No to tkwij sobie w egocentryzmie, zadając ból sobie przez niepokój sumienia, bratu przez zamknięcie drogi do pojednania, wam obu przez wzajemnie oddalenie, Panu Bogu przez zachwianie relacji z Nim.
Napiszę jeszcze tak, chłopie nie cuduj z tą wrażliwością na odrzucenie. Przecież i tak już jesteś odrzucony przez pokrzywdzonego, to jakie gorsze odrzucenie może Cię spotkać. Załatw sprawę raz a porządnie, bez angażowania kolejnych osób "Może jakby ten brat wiedział (może nie ode mnie a od kogoś…)" i do końca a będzie to z pożytkiem dla wszystkich.
"czuję, że to przez pychę" - pycha jest matką innych grzechów.

 Re: Zablokowane składanie ofiary?
Autor: Michał (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2018-08-22 17:22

Dziękuję za te słowa. Dziękuję za wszystkie odpowiedzi. Jak Boża Wola pozwoli, to jak już dojdzie do pojednania, napiszę świadectwo Mocy Pana Jezusa, że uzdrowił jego i mnie.

Dziękuję jeśli ktoś z Was lub czytających wspomni na modlitwie słowem, o tym by doszło do uzdrowienia nas i pojednania (Arkadiusza i Michała).

Z Panem Bogiem.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: