Autor: barbara (---.siedlce.vectranet.pl)
Data: 2018-09-16 10:33
Kilka lat emu zaczepiła mnie na ulicy kobieta prosząc o pieniądze na wykupienie recepty. Poprosiłam ją, aby poszła ze mną do apteki, to kupię jej wszystkie lekarstwa. Okazało się, że nie ma przy sobie recepty, że recepta została w domu, a mieszka na drugim końcu miasta. Miałam niedaleko zaparkowany samochód, więc jej zaproponowałam, że pojedziemy do jej domu, weźmie receptę i sprawę załatwimy. Ona wówczas na to, że nie ma w domu recepty, bo dała ją koleżance, a koleżanki nie ma w domu, bo gdzieś miała wyjechać/wyjść. Więcej już o nic nie pytałam i odeszłam mówiąc na odchodne, że bujać, to my, a nie nas.
Ale nie zawsze tak jest. Kiedyś zaczepiło mnie na obrzeżach miasta chłopię 7-8 letnie z prośbą o pieniądze na bułeczkę, bo jest głodny. Nie chciałam dać pieniędzy, ale zaproponowałam pójście do niedalekiego sklepu spożywczego. Dziecko chętnie ze mną poszło i bardzo mnie rozczuliło. Bułki były różne, duży ich wybór, a chłopczyk wybrał najtańszą jedną bułeczkę. Pomyślałam, że warto kupić temu dziecku coś więcej, nie tylko jedną bułeczkę...
|
|