Autor: Marek_Piotrowski (---.global.tygrys.net)
Data: 2018-11-26 11:41
Myślę, że Twoje wątpliwości są bardzo naturalne (choć akurat co do duszy to mże trochę nie trafiłeś - pojęcie jakie podałeś czyli dusza jako "wkład do ciała" jest raczej ludowe niż chrześcijańskie - ale to temat poboczny).
Jest dla nas niewiarygodne wszystko, czego nie doświadczamy zmysłami - co więcej, wydaje się być sprzeczne z naszym codziennym doświadczeniem.
Zauważ proszę, że dotyczy to nie tylko Boga, ale także spraw, co do których mamy pewność "naukową".
Banalne przykłady:
1
Stół przy którym siedzę składa się (w uproszczeniu) z protonów i neutronów oraz elektronów. A prawdę mówiąc w większej mierze z pustki (atomy są od siebie - z zachowaniem skali, w stosunku do swoich rozmiarów - mniej więcej tak daleko jak gwiazdy w kosmosie). Wiem o tym, bo mówi mi o tym nauka, która posługuje się "sztucznymi zmysłami" - ale wcale nie jestem sobie w stanie tego uświadomić - uczuciowo w to "nie wierzę"
2
Inny przykład - patrzę w niebo. Nauka mówi mi że to są światy - niektóre ogromne i oddalone na niewyobrażalne odległosci. W dodatku Wszechświat nie ma granic, ale jest ograniczony (dziwne, nie?). To wszystko wiem. Ale z całą pewnością tego nie czuję jako rzeczywistości realnej, mój - nie działający na co dzień w tej skali mózg w to "nie wierzy".
Nie wiem czy udało mi się dobrze przekazać co mam na myśli...
3
Wiem z teorii względności, że kiedy poruszam się z prędkością V1 w pociągu jadacym z prędkością V2, to względem Ziemi wcale nie poruszam się z prędkością V1+V2, ale nieco mniejszą.
Im szybkość pociągu większa, tym ta różnica jest większa.
Moje zmysły tego nie wychwytują, bo przy prędkościach osiąganych przez pociągi różnice są minimalne.
Ale gdybym leciał kosmolotem z prędkością np. 299 000 km/sekundę, różnica byłaby ogromna. Co więcej, przy prędkości 300 000 km/sekundę, względem otoczenia poruszałbym się tak samo szybko siedząc w fotelu w kosmolocie, jak biegnąć z całych sił od rufy do dziobu.
Wszystko to WIEM. Ale nie potrafię sobie tego wyobrazić, na poziomie uczuciowym "nie wierzę"
Takie przykłady można by mnożyć.
Wierzę w Boga całkiem "racjonalnie" (i mam nadzieję, ze trochę "duchowo") ale uczuciowo... właściwie nie.
I - choc niektórzy mają inaczej - to chyba to jest dosyć naturalne.
Dotyczy to wszystkich rzeczy, które leżą poza moim zmysłowym aparatem postrzegania (a więc i poza możliwością łatwego wyobrażenia tego sobie).
|
|