Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data: 2018-12-15 10:51
"Trochę nie rozumiem jak można chcieć zostawić ten grzech, a mimo to co chwilę w niego wpadać".
A ja rozumiem. Bardzo. Może dlatego, że moje doświadczenie życiowe jest znacznie dłuższe. Wiesz, nie wykluczam, że -dzieści lat temu też bym się dziwiła. Rzecz dotyczy wielu i bardzo różnych grzechów, niekoniecznie czystości. I niekoniecznie też nałogu. Bywa, że latami, długimi latami ludzie nie umieją się podnieść z jakiejś słabości, z ulegania tej samej pokusie. Naprawdę chcą. Naprawdę próbują, naprawdę jest im z tym źle i ich to upokarza. Walczą, upadają, spowiadają się, walczą, upadają. Jestem bardzo daleka od lekkiego: jakbyś chciał, to byś zaraz pokonał. Nie wierzę, że taka jednorazowa decyzja: "chcę i kropka" musi u każdego zadziałać. Zdarza się, że tak - za jakąś łaską, zdarza się, że nie.
Co więcej, kłopoty z emocjonalnością moga się wiązać z tym konkretnym problemem samozaspokajania się. Dlaczego? To może być utrwalony sposób na radzenie sobie ze stresem, z napięciem, z bezradnością, przeciążeniem, rozładowaniem emocji. Sposób, który na pierwszym planie nie ma marzeń erotycznych czy nie wiem jakiego seksu. To bywa - powtórzę - utrwalona metoda radzenia sobie z napięciem i to wcale nie pierwszoplanowo seksualnym. Metoda nawykowa, trudna do zredukowania bez przemyślanej terapii.
Trzeba byłoby pod mądrym kierunkiem (spowiednik, psycholog podzielający światopogląd katolika) znaleźć POWÓD tych zachowań, a nie tak po prostu ganić przejaw. Zacząć od przyczyny, nie od skutku.
Owszem, zwracanie uwagi może nic nie dawać, dopóki nie rozpracuje się (i to raczej nie w relacji Ty - on) przyczyn. Dlatego metoda: "Ty zacznij z nim rozmawiać tak, aby w końcu dotarło" też nie musi być najlepsza, gdyby miała oznaczać: "zrozum i przestań". A jeśli coś ma dotrzeć w Waszych rozmowach, to może potrzeba znalezienia pomocy i zgoda na nią.
|
|