logo
Sobota, 20 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Czuję, że marnuję talenty.
Autor: xxx (---.centertel.pl)
Data:   2018-12-02 20:17

Szczęść Boże,

mam problemy z rozeznaniem powołania zawodowego. Całe życie bardzo dobrze się uczyłam, byłam chwalona przez nauczycieli i wykładowców, wygrywałam rozmaite konkursy na ogólnopolskim szczeblu. W tym roku skończyłam studia i nie wiem, co zrobić ze sobą dalej. Nie wiem, czego naprawdę chcę i nie wiem, co byłoby lepsze z punktu widzenia całokształtu sytuacji.

Na ostatnim roku zaczęłam pracę w pewnej dużej międzynarodowej firmie - przyznaję, zdecydowałam się tam rekrutować głównie ze względu na pieniądze, bo mamy w rodzinie spore kłopoty finansowe (długi, niestabilna sytuacja finansowa rodziców bez możliwości poprawy), a w tej pracy nawet już na początku całkiem dobrze płacą, a i jest perspektywa podwyżek na następne lata. Dzięki mojej pracy jakoś wreszcie (choć, jak się trafi jakiś większy wydatek typu konieczność prywatnego leczenia, bywa, że nadal ledwo...) wiążemy koniec z końcem, rzadziej zalegamy z rachunkami. Dalej czasem jest obawa, czy starczy do pierwszego, dalej są długi, ale dzięki wspomnianym perspektywom podwyżek jest nadzieja, że i to się stopniowo poprawi. W moim regionie nic lepszego nie mogłam znaleźć i Bogu za to dziękuję, że się udało.

Ja swoją pracę lubię - jest trochę zgodna z moim wykształceniem, mam fajnych współpracowników, wykonywane zadania mnie nie nudzą. Dzięki pracy mam też okazje na różne "urozmaicenia", na które nie mogłabym sobie normalnie pozwolić (np. mniejsze lub większe wyjazdy służbowe - zawsze jakaś wycieczka i oderwanie się od rutyny ;) ).

Ale problem jest inny - czuję, że marnuje swoje talenty, które dał mi Bóg. Moja praca może i nie jest jakaś bardzo odtwórcza, ale też bezpośrednio nie służy ludziom. Mógłby ją w sumie wykonywać każdy, kto by się przyuczył. Tymczasem kierunek studiów, jaki skończyłam, daje mi dużo większe możliwości wykorzystania swoich umiejętności - że tak napisze górnolotnie - dla dobra wspólnego.

Żeby było jaśniej, powiem, że skończyłam prawo, więc mogłabym zostać np. sędzią i w tym zawodzie starać się pięknie służyć Polsce i ludziom. Obawiam się jednak, że pójście na aplikację, na której nie można nigdzie pracować, na której stypendium jest mniejsze od mojej obecnej pensji i z której mogę przy niezdaniu egzaminu wylecieć z obowiązkiem zwrotu kosztów kształcenia nie jest najlepszym pomysłem w mojej sytuacji... Nie bez znaczenia jest też fakt, że najzwyczajniej w świecie nie wiem też, czy sprawdziłabym się w tak trudnym zawodzie i czy na pewno by mnie to interesowało (dotychczas nie pasjonowalam się prawem karnym tudzież cywilnym - bardzo dobrze je zdałam na studiach, ale z własnej woli wgłębiałam się w inne dziedziny - mniej ludziom potrzebne i raczej niszowe). Trochę miotam się pomiędzy poczuciem swoistej "konieczności misji" dla kraju i ludzi a mimo wszystko chęcią szybkiego zarobku - przede wszystkim dla wyjścia z kłopotów.

Oczywiście są też inne zawody prawnicze, dzięki którym można pomagać ludziom, ale tam aplikacje są drogie same w sobie, a potem - chcąc rzeczywiście pracować dla zwykłych ludzi,a nie jakiś biznesów w wielkich korpo - trudno się w ogóle utrzymać. Rozważam co prawda alternatywne możliwości dojścia do takiego zawodu (są - tańsze, choć dłużej to wszystko trwa), ale już sama nie wiem, co byłoby lepsze. Bo - i tu wracamy do punktu wyjścia - nie tylko chodzi o pieniądze, ale też o to, że po prostu nie wiem, czego sama chcę. W sumie nawet jakby jakimś cudem nagle kłopoty finansowe się rozwiązały, wcale chyba nie byłoby mi łatwiej zdecydować (po prostu by wzrosła ilość możliwości, spośród których trudno wybrać).

Ludzie się mnie pytają, co robię - gdy słyszą, nikt nie może wyjść ze zdumienia, jak mogłam się tak zmarnować. Wiem, że nie warto kierować się ludzkimi opiniami, ale nie o to chodzi (choć czasem może rzeczywiście trochę wstyd się przyznać, że sie nijak nie rozwijam zawodowo) - po prostu jak wszyscy ci mówią, że coś robisz źle, to może warto się zastanowić, czy nie mają racji. Może też jest trochę we mnie i zazdrości, jak widzę jak koleżanki, nie zawsze superuczące sie, nie zawsze superuczciwe, za to często nastawione raczej na karierę, a nie na pomoc ludziom - prą do przodu. Może to zazdrość, a może i troche po prostu poczucie, że ja też powinnam, bo mam dobre intencje, a takich, jak wszyscy mi mówią, potrzeba... A może jest we mnie i trochę pychy, skoro uważam, że taka strasznie jestem potrzebna światu?

Proszę Was bardzo o poradę - jako że to forum katolickie, to również taką religijną, bo dla mnie dobrze wybrane powołanie i dobrze wykonywany zawód to sposób na osiągnięcie zbawienia (w moim przypadku może i główny, bo rodziny raczej nie będę zakładać) - i to z tego powodu dla mnie to takie ważne. Oczywiście wiem, że za mnie nie wybierzecie i tego nie oczekuję, ale będę wdzięczna za wszelkie przemyślenia ;)

Pozdrawiam

 Re: Czuję, że marnuję talenty.
Autor: A2 (---.icpnet.pl)
Data:   2018-12-03 22:15

Najpierw musisz sama wiedzieć, czego chcesz.

 Re: Czuję, że marnuję talenty.
Autor: MM (---.play-internet.pl)
Data:   2018-12-05 09:42

Wydaje mi sie, że robisz coś dla innych, pomagasz własnej rodzinie wyjść z kłopotów finansowych. Nie od razu musimy pomagać całemu światu, można zacząć od małych kroków.
Decyzji tak jak napisałaś nikt za Ciebie nie podejmie. Jeśli z jednej strony potrzebujesz zarabiać na życie a z drugiej pomagać innym, to może zaangażuj się w wolontariat. Świadczenie usług doradczo-prawnych dla ludzi lub instytucji charytatywnych czy też jakaś inna pomoc.
Jeśli czujesz że nie wykorzystujesz swoich talentów, to dokształcaj się dalej w miarę możliwości. Nie wiadomo, może za jakiś czas pojawią się dla Ciebie inne możliwości pracy. Obserwuj też inne interesujące oferty pracy czy przyglądaj się możliwościom awansu w obecnej pracy.

 Re: Czuję, że marnuję talenty.
Autor: Ala (---.bb.sky.com)
Data:   2018-12-05 16:33

Czy chcialabys byc zona i matka? To wielkie powolanie. Pytam, bo warto juz teraz sie zastanowic czy by sie chcialo, i, jesli tak, to dazyc do tego. Nie planowalabym kariery bez wziecia tego pod uwage (i nie chodzi bynajmniej o to ze praca zawodowa jest niewazna jesli sie jest matka).

 Re: Czuję, że marnuję talenty.
Autor: Zzz (---.cable.dynamic.surfer.at)
Data:   2018-12-11 08:32

W podobnej do Twojej sytuacji też radziłam się Pana Boga i usłyszałam w duszy i w jego Słowie następującą odpowiedź: „Moje dziecko, dużo osób chciałoby być na Twojej pozycji, trudno się na nią dostać i łatwo ją stracić. Jesteś tam z powodu swoich wspópracowników, żeby im nieść nadzieję. Będę Cię chronić na tym stanowisku, Aż nadejdzie odpowiedni moment, wtedy tą pracę stracisz i nie będziesz miała o to żalu.” Pracowałam tam jeszcze ok półtora roku i czułam dokładnie Bożą opiekę. Wywalili większość mojego zespołu, a mnie nawet nie zmniejszyli pensji :) Aż w końcu moja życiowa sytuacja zmieniła się tak, że sama musiałam zrezygnować i nie miałam wyboru (przeprowadzaliśmy się do innego miasta).
Od tego czasu, przed każdą poważną decyzją robię swoje i modlę się, żeby mnie powstrzymał, jeśli tak będzie lepiej. Tak też się czasem dzieje, krzyżuje moje plany, ale wiem, że to On, więc tylko Go Mu jestem za to wdzięczna. Naprawdę się cieszę, że o mnie pamięta. W ten sposób straciłam już kilka na pozór dobrych okazji i często po pewnym czasie rozumiałam dlaczego to było dobre. Wierzę, że w niebie zrozumiem wszystko.
Nie mam żadnych objawień i nie słyszę głosów, ale jeśli pytam uporczywie o coś Boga w modlitwie i patrzę na znaki, nabieram głębokiego przekonania, że on mi odpowiada. Potrzebna jest wiara, cierpliwość i otwartość.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: