logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Czuję, że marnuję talenty.
Autor: xxx (---.centertel.pl)
Data:   2018-12-02 20:17

Szczęść Boże,

mam problemy z rozeznaniem powołania zawodowego. Całe życie bardzo dobrze się uczyłam, byłam chwalona przez nauczycieli i wykładowców, wygrywałam rozmaite konkursy na ogólnopolskim szczeblu. W tym roku skończyłam studia i nie wiem, co zrobić ze sobą dalej. Nie wiem, czego naprawdę chcę i nie wiem, co byłoby lepsze z punktu widzenia całokształtu sytuacji.

Na ostatnim roku zaczęłam pracę w pewnej dużej międzynarodowej firmie - przyznaję, zdecydowałam się tam rekrutować głównie ze względu na pieniądze, bo mamy w rodzinie spore kłopoty finansowe (długi, niestabilna sytuacja finansowa rodziców bez możliwości poprawy), a w tej pracy nawet już na początku całkiem dobrze płacą, a i jest perspektywa podwyżek na następne lata. Dzięki mojej pracy jakoś wreszcie (choć, jak się trafi jakiś większy wydatek typu konieczność prywatnego leczenia, bywa, że nadal ledwo...) wiążemy koniec z końcem, rzadziej zalegamy z rachunkami. Dalej czasem jest obawa, czy starczy do pierwszego, dalej są długi, ale dzięki wspomnianym perspektywom podwyżek jest nadzieja, że i to się stopniowo poprawi. W moim regionie nic lepszego nie mogłam znaleźć i Bogu za to dziękuję, że się udało.

Ja swoją pracę lubię - jest trochę zgodna z moim wykształceniem, mam fajnych współpracowników, wykonywane zadania mnie nie nudzą. Dzięki pracy mam też okazje na różne "urozmaicenia", na które nie mogłabym sobie normalnie pozwolić (np. mniejsze lub większe wyjazdy służbowe - zawsze jakaś wycieczka i oderwanie się od rutyny ;) ).

Ale problem jest inny - czuję, że marnuje swoje talenty, które dał mi Bóg. Moja praca może i nie jest jakaś bardzo odtwórcza, ale też bezpośrednio nie służy ludziom. Mógłby ją w sumie wykonywać każdy, kto by się przyuczył. Tymczasem kierunek studiów, jaki skończyłam, daje mi dużo większe możliwości wykorzystania swoich umiejętności - że tak napisze górnolotnie - dla dobra wspólnego.

Żeby było jaśniej, powiem, że skończyłam prawo, więc mogłabym zostać np. sędzią i w tym zawodzie starać się pięknie służyć Polsce i ludziom. Obawiam się jednak, że pójście na aplikację, na której nie można nigdzie pracować, na której stypendium jest mniejsze od mojej obecnej pensji i z której mogę przy niezdaniu egzaminu wylecieć z obowiązkiem zwrotu kosztów kształcenia nie jest najlepszym pomysłem w mojej sytuacji... Nie bez znaczenia jest też fakt, że najzwyczajniej w świecie nie wiem też, czy sprawdziłabym się w tak trudnym zawodzie i czy na pewno by mnie to interesowało (dotychczas nie pasjonowalam się prawem karnym tudzież cywilnym - bardzo dobrze je zdałam na studiach, ale z własnej woli wgłębiałam się w inne dziedziny - mniej ludziom potrzebne i raczej niszowe). Trochę miotam się pomiędzy poczuciem swoistej "konieczności misji" dla kraju i ludzi a mimo wszystko chęcią szybkiego zarobku - przede wszystkim dla wyjścia z kłopotów.

Oczywiście są też inne zawody prawnicze, dzięki którym można pomagać ludziom, ale tam aplikacje są drogie same w sobie, a potem - chcąc rzeczywiście pracować dla zwykłych ludzi,a nie jakiś biznesów w wielkich korpo - trudno się w ogóle utrzymać. Rozważam co prawda alternatywne możliwości dojścia do takiego zawodu (są - tańsze, choć dłużej to wszystko trwa), ale już sama nie wiem, co byłoby lepsze. Bo - i tu wracamy do punktu wyjścia - nie tylko chodzi o pieniądze, ale też o to, że po prostu nie wiem, czego sama chcę. W sumie nawet jakby jakimś cudem nagle kłopoty finansowe się rozwiązały, wcale chyba nie byłoby mi łatwiej zdecydować (po prostu by wzrosła ilość możliwości, spośród których trudno wybrać).

Ludzie się mnie pytają, co robię - gdy słyszą, nikt nie może wyjść ze zdumienia, jak mogłam się tak zmarnować. Wiem, że nie warto kierować się ludzkimi opiniami, ale nie o to chodzi (choć czasem może rzeczywiście trochę wstyd się przyznać, że sie nijak nie rozwijam zawodowo) - po prostu jak wszyscy ci mówią, że coś robisz źle, to może warto się zastanowić, czy nie mają racji. Może też jest trochę we mnie i zazdrości, jak widzę jak koleżanki, nie zawsze superuczące sie, nie zawsze superuczciwe, za to często nastawione raczej na karierę, a nie na pomoc ludziom - prą do przodu. Może to zazdrość, a może i troche po prostu poczucie, że ja też powinnam, bo mam dobre intencje, a takich, jak wszyscy mi mówią, potrzeba... A może jest we mnie i trochę pychy, skoro uważam, że taka strasznie jestem potrzebna światu?

Proszę Was bardzo o poradę - jako że to forum katolickie, to również taką religijną, bo dla mnie dobrze wybrane powołanie i dobrze wykonywany zawód to sposób na osiągnięcie zbawienia (w moim przypadku może i główny, bo rodziny raczej nie będę zakładać) - i to z tego powodu dla mnie to takie ważne. Oczywiście wiem, że za mnie nie wybierzecie i tego nie oczekuję, ale będę wdzięczna za wszelkie przemyślenia ;)

Pozdrawiam

 Tematy Autor  Data
 Czuję, że marnuję talenty. nowy xxx 
  Re: Czuję, że marnuję talenty. nowy A2 
  Re: Czuję, że marnuję talenty. nowy MM 
  Re: Czuję, że marnuję talenty. nowy Ala 
  Re: Czuję, że marnuję talenty. nowy Zzz 
 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: