Autor: refleksja (---.eaw.com.pl)
Data: 2018-12-14 20:00
Dobro i zło będzie istnieć, niezależnie czy przyjmiesz ich istnienie, czy odrzucisz ten podział. Ale z pewnością, jeśli odrzucisz pojęcie zła, przebaczenie okaże się niemożliwe. Bo przebacza się... zło właśnie. A gdy zło dla nas nie istnieje, przebaczenie nie zachodzi. A co zachodzi? Zachodzi proces jakby-gnicia rany, której istnienia nie uznajemy i owijamy tę ranę w jakby-bandaż naszych myślowych ucieczek, udając, że rany nie ma. Odbiegamy od samych siebie. A rana NIE znika! Więcej, pod "bandażem" dzieją się straszne procesy, które tym bardziej postępują, im dłużej zostawiamy ranę bez leczenia. Narasta wściekłość, rozpacz, rana zaczyna jątrzyć, palić...
A przecież może być inaczej. Można odsłonić ranę, zobaczyć, jak jest straszna i uznać, że bardzo ŹLE się stało. Dopiero wtedy może zajść przebaczenie. Patrzymy w tę ranę. Uświadamiamy sobie, że to było ZŁE, niesprawiedliwe i nie powinno mieć miejsca. A potem uświadamiamy sobie pewną bardzo smutną prawdę o człowieku. Ci, którzy nas zranili, uczynili to dlatego, że ktoś wcześniej - dokładnie tak samo - zranił ich. Możemy poczuć, że cierpieli tak samo. Z tego rodzi się miłosierdzie - przebaczenie. Przebaczenie nie umniejsza zła. Jest współczuciem komuś, które wychodzi od współczucia samemu sobie. Jest współczuciem, którym obdarzamy winowajcę, BEZ NEGOWANIA JEGO WINY. Jak słusznie zauważasz, Bóg nam nie przebaczy, jeśli my nie przebaczymy. Ale zauważ, że Bóg też nam przebacza ZŁO, a nie jakieś obojętne zdarzenie. Jezus nie powiedział kobiecie cudzołożnej: "nie zgrzeszyłaś". Powiedział: "Nie potępiam cię" - ale - "idź, a od tej chwili już nie grzesz" = nie czyń zła. Również i my mamy prawo powiedzieć: "Nie czyń tego. Nie życzę sobie takiego postępowania wobec mnie". A jeśli wiemy, że do drugiej osoby to nie dotrze, mamy prawo oddalić się od krzywdziciela, aby nie miał możliwości krzywdzić nas dalej. Przy pełnym zachowaniu współczucia tej osobie, po prostu oddalamy się i maksymalnie chronimy siebie. A jeśli ani nie możemy się dogadać z krzywdzicielem, ani nie możemy się od niego oddalić, mamy prawo też prosić o zewnętrzną ochronę - np. policję. Przebaczenie nie oznacza podkładania się typu: "rań mnie dalej". To nie jest przebaczenie. To byłby jakiś koszmar. NIE do tego zaprasza nas Bóg, który jest miłością.
Podsumowując - przebaczenie oznacza:
1) uznanie wielkości zła
2) podjęcie próby współczucia winowajcy na podstawie świadomości, że sam tak cierpiał i dlatego zranił - współczucie prowadzi do zaniechania zemsty
3) podjęcie leczenia swojej rany i ochronę siebie przed dalszym ranieniem.
Dodam jeszcze, że rany obojętności niekiedy bolą najbardziej. Nie trzeba zaraz kogoś wyśmiewać, ubliżać. Wystarczy, że ktoś był obojętny, gdy Ty cierpiałeś... Obojętność i nieczułość tych, którzy powinny nas kochać, to jest wielkie zranienie. I należy do tego podchodzić jak do każdej rany, którą trzeba uznać, przebaczyć i chronić siebie.
Tu może pomóc także Bóg do którego możemy się duchowo przytulić; w Nim się schronić.
|
|