Autor: Marzena (---.dynamic.chello.pl)
Data: 2018-12-31 00:31
Po ostatniej spowiedzi mam wielki dylemat w temacie jak powyżej. Może ktoś z forumowiczów będzie mógł mi wskazać, gdzie szukać odpowiedzi na te wątpliwości. Jak czytam, motywem żalu niedoskonałego nie jest miłość do Pana Boga, tylko strach wynikający ze świadomości konsekwencji grzechu, czyli strach przed karą, przed potępieniem wiecznym, przed piekłem. Czytałam, że taki żal zachodzi wówczas, gdy popełniamy grzech i chociaż nie widzimy w nim zła, zawierzamy w tej materii instytucji Kościoła, więc go na spowiedzi wyznajemy. I oczywiście sytuacja komplikuje się, może nie w przypadku każdego grzechu, jednak w mojej sytuacji nie jest to proste. Wiem, że ten grzech raczej będzie powracał i jest to w pewnym sensie mój wybór. Ja nie widzę w tym jedynie zła. Wiadomo, że można modlić się o łaskę, by Bóg mnie od grzechu bronił. I tak ja robię, jeśli chodzi np. o kłótnie w domu, denerwowanie się na dzieci. Jednak o inną materię tu chodzi i tutaj więcej zależy od mojego wyboru, niż tylko chwili i okoliczności. Czy w takiej sytuacji jest w ogóle sens przystępować do spowiedzi, choćby raz w roku (jak nakazuje przykazanie), czy nie będzie ona świętokradzka?
Byłam blisko Boga i Kościoła wiele lat, przystępowałam bardzo często do Komunii św. i tak też zachęcałam całą moją rodzinę. Grzech ten zaistniał niedawno i po ostatniej spowiedzi czuję się strasznie, jakby nie było już dla mnie miejsca w Kościele. Czuję się jak ktoś zupełnie niepotrzebny, jakby ten jeden aspekt przekreślał całe dobro, które staram się w życiu dać. Wiem, że z pewnością moja miłość do Boga jest niedoskonała, ale wierzę, że Bóg mnie taką kocha i ufam w Jego Miłosierdzie. On wie, jak wiele rozważałam, podejmując taką a nie inną decyzję. Nic nie jest czarne albo białe, wpływa na to wiele okoliczności i doświadczeń życiowych, o których nieraz bardzo trudno mówić, nawet ze spowiednikiem. Tragedią dla mnie byłby brak możliwości przystępowania do sakramentu pokuty i oczywiście Komunii św. Spowiednik zalecił mi częstą spowiedź, a ja się waham, czy w ogóle jeszcze do niej przystępować. Nie chcę być nieszczera, być hipokrytką.
Proszę, nie oceniajcie mnie (nie wyrosłam w religijnej rodzinie i nie mam za bardzo z kim o tym porozmawiać), ale wskażcie drogę rozważań. Czy ktoś mógłby polecić jakąś mądrą osobę w Trójmieście, która może mi pomóc?
|
|