Autor: Mateusz (84.38.84.---)
Data: 2019-01-08 17:01
To bardzo smutna historia, dlatego na początku przyjmij wyrazy współczucia. To normalne (wiem, dziwnie to brzmi, gdy mówię, że w sprawach związanych ze śmiercią coś jest "normalne"), że myślisz teraz dużo o swojej siostrzenicy, skoro nie mogłeś być przy niej w jej ostatnich chwilach na tym świecie. Nie mogłeś w sensie fizycznym, z racji dzielącej Was odległości, jednak na pewno byłeś przy niej w myślach i modlitwie. Wierzę, że tak było, nie musisz tego potwierdzać. Naturalne jest również to, że chciałbyś, aby po śmierci trafiła do Nieba i była tam szczęśliwa. Pozostając jednak tu na ziemi, ciężko Ci będzie oczekiwać całkowitej pewności co do tego, czy nastąpiło to już, czy być może osoba Ci bliska wciąż czeka na wejście do domu Ojca. Dlatego tak ważne jest, abyś nie przestawał się modlić. Nawet wtedy, gdy nie będziesz otrzymywał żadnych sygnałów "z tamtej strony", a najpewniej tak właśnie będzie.
Jeśli zaś chodzi o Twoje samopoczucie, nie tłum niczego w sobie. Możesz bez obaw wyłączyć w sobie trzy "hamulce", które powstrzymują dorosłego mężczyznę przed uzewnętrznianiem swoich uczuć:
1) Stop, to nic takiego: bo nie jest to błahostka, tylko coś, co zmienia Twoje życie na zawsze,
2) Stop, facetowi nie wypada: facetowi nie wypada roztkliwiać się właśnie nad wspomnianymi błahostkami, jeśli powód jest poważny (a tutaj jest), masz prawo się wypłakać,
3) Stop, ludzie się patrzą: a niech się patrzą, szczególnie jeśli w sytuacji takiej jak ta nie mogliby zrozumieć, że ktoś doznał bolesnej straty, to ich problem, a nie Twój. Choć myślę, że łzy miałyby raczej miejsce w domowym zaciszu.
Jeszcze odnośnie do ewentualnego stosowania leków i wizyt u psychologa: zastanów się, czy naprawdę jest Ci to niezbędne. Te rzeczy nie uchronią Cię przed tym, o czym wspominasz: świadomością, że bliskiej Ci osoby nie ma już na tym świecie. Sam musisz się z tym zmierzyć i przyjąć to do wiadomości. Choć wiem, że naprawdę jest to trudne.
|
|