logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Jak wygrać w duchowych zmaganiach?
Autor: Annika (185.13.106.---)
Data:   2019-01-19 02:33

Jak wygrać walkę ze złym duchem, który uczynił mi w życiu już tyle zła? Jak obronić się przed jego złośliwością, inteligencją, która przewyższa przecież inteligencję człowieka, którą wysila dla szkodzenia człowiekowi? Kilka razy zostałam bardzo boleśnie oszukana przez złego ducha, za pierwszym razem nie było mnie w kościele potem przez 10 lat! Tak bardzo mnie oszukał.

Jak wygrać w tych potyczkach?

Ktoś podpowiedział mi, żebym odmawiała regularnie drogę krzyżową, ktoś inny podpowiedział drogę umartwienia.

Ogrom moich modlitw i starań na przestrzeni ostatnich lat nie przynosi niestety dotychczas oczekiwanych skutków. W kilku kwestiach niestety nie jest wcale lepiej i to po wspomnianych latach starań i modlitw ( różaniec, koronki, litanie). W dwóch kwestiach życiowych jest BARDZO ŹLE! (Co wcale nie oznacza, że nie warto się modlić, bo bardzo warto. Czuję to skądinąd wyraźnie, namacalnie, doświadczaliśmy kilka razy prawdziwych cudów.).

Rozumiem, że istnieją niekiedy "bastiony zła" w czyimś życiu a gdzie wysila się człowiek, tam zły duch wysila się w dwujnasób. To by może najlepiej obrazowało problem. Zły duch pociąga niekiedy "dobrych", tylko - powiem z goryczą - kiepskich ludzi do czynienia zła pod pokrywką dobra.

Po iluś latach rozumiem, jak trudny to temat.
Nie rozumiem natomiast, w jaki sposób św. Tereska odnosiła tyle zwycięstw w walce z szatanem? Mnie się wydaje, że ja nie odnoszę ich wiele. Jest w tym stwierdzeniu dużo frustracji, ogrom zmarnowanego - pomimo mojego sprzeciwu i wysiłku - życia.

 Re: Jak wygrać w duchowych zmaganiach?
Autor: Karolina (---.tktelekom.pl)
Data:   2019-01-19 06:49

Witaj, polecam częstą Komunię świętą nawet codzienną, jeśli obowiązki pozwalają. Mnie przychodzący w Komunii Pan uwolnił z grzechu nieczystości. już 1,5 roku bez upadku w tej materii. Wiem, że to nie moja zasługa, tylko Jego.

 Re: Jak wygrać w duchowych zmaganiach?
Autor: zielona_mrowka (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2019-01-19 08:18

Temat, ktory poruszasz wydaje sie wielopłaszczyznowy. Stad odpowiedzi na forum propozycje, które od nas przeczytasz będę kolejnymi „drogami”, które nawet jeśli rozbudza Twoja nadzieje w końcu pozostawia poczucie niewystarczalności. To co mogłoby Ci pomoc to rozmowy duchowe z doświadczonym kierownikiem.

Twoje pragnienie zmiany czegoś w życiu, pewnie tez poczucia odzyskania wartości tego życia (na końcu postu podkreślasz ze oceniasz je jako zmarnowane) są bardzo ważne i cenne. Niestety tego celu nie osiągniesz tutaj. Tego typu zmiany wymagają zaufania i delikatności której tutaj zapewnić sie nie da.

Mnie osobiście w tym co napisałaś uderzyła proporcja tematów jakie poruszasz. Popatrz prawie stałe piszesz o szatanie, złym duchu, a prawie nic o Bogu. Twoje wysiłki skupiają sie na uwolnieniu od złego a nie przybliżeniu sie do Boga. To jeden aspekt. Moze świadczyć o tym ze w swoim życiu duchowym tracisz odpowiedni azymut. Mogą być inne przyczyny ale tego na forum nie da sie ocenić.

Pytasz jak wygrać walkę ze złym duchem? Nie wygrasz. Wygrał Pan Jezus. Ty żadna miara nie dasz rady. Zawsze ze złym wygrywa Chrystus. Ale to znów temat na wiele rozmów.

Moge odnieść błędne wrażenie, bo Cię nie znam, tylko czytam Twój krótki tekst, ale z rzeczy które warto byś dotknęła w swojej formacji to tez zagadnienie Twojej woli, a co za tym idzie Twojej odpowiedzialności za dobro które robisz i za zło, czyli odpowiedzialności po prostu za czyny. W Twojej wypowiedzi głownie słyszę, ze jestes oszukana przez złego. Moze to moje błędne wrażenie ale to troche brzmi jakbyś na niego chciała zrzucić odpowiedzialność za Twoje życia. Tak nie jest. Za swoje życie Ty odpowiadasz. Ty masz władzę podejmowania decyzji i kierowania swoim życiem. Z jednej strony to temat duchowy, ale tez psychologiczny. Tutaj mogłyby Ci pomoc np jakieś warsztaty psychologiczne, rozwojowe...

I na koniec takie moje zamyślenie - skąd u Ciebie to lokowanie energii w sposobach ucieczki od zła. Zastanów się, kto Ci o tym mówił, kto na aspekt działającego szatana w życiu i na walkę z nim kładł nacisk? Moze jestes we wspólnocie, której liderzy skupiają sie na złu zamiast na dobru, moze na youtube oglądasz niewłaściwe treści (niestety nie każdy kto sie podaje za katolika głosi w internecie katolickie treści), moze w Twoim domu taka wizję Ci przekazano.

 Re: Jak wygrać w duchowych zmaganiach?
Autor: Gosia (---.wieszowanet.pl)
Data:   2019-01-19 14:01

Nie całkiem rozumiem. Walka ze złym duchem polega na tym, że nie słucha się jego pokus i nie grzeszy. Piszesz o czymś innym niż trwanie w grzechu?
Św. Tereska - tak myślę - była pełna prostoty i ufności. Powierzała siebie Bogu.
Nie koncentruj się na wrogu, tylko na Stwórcy i Zbawcy. Jezus pokonał Szatana i to wystarczy. Ty masz przez wiarę i chrzest (i kolejne sakramenty, trwanie w Kościele, modlitwę) udział w tym zwycięstwie.

 Re: Jak wygrać w duchowych zmaganiach?
Autor: danusia (178.219.104.---)
Data:   2019-01-19 15:06

Anniko :)

Myślę że odkryjesz coś nowego. Trochę bym się z ks. Markiem Dziewieckim nie zgodziła w temacie choćby cierpienia niezawinionego. Jesteśmy ze sobą "powiązani" w najbardziej znamienitej kwestii, jaką jest wymiar materialny.

https://www.katolik.pl/warunki-nasladowania-jezusa,30572,416,cz.html

Dlatego duchowo możemy w sercu czegoś nie akceptować czy wyrazić poprzez słowo, postawę. Musimy jednak mieć dach nad głową, mieć ciepło w domu i mieć co zjeść by żyć. Pytanie zasadnicze, co wybrać?

Wobec czego zejdźmy na ziemię i poprzez codzienność kochajmy Boga, siebie samego by dojść do bliźniego.

Anniko, każdy ma swoją drogę do świętości, Świeci także ją mieli, każdy z osobna.

Życzę pogody ducha i owocnego, życiowego resetu :)

 Re: Jak wygrać w duchowych zmaganiach?
Autor: A2 (---.dynamic-ra-11.vectranet.pl)
Data:   2019-01-20 11:44

Wstąp do wspólnoty. Samotne osoby szatan łatwiej atakuje. Samemu też pewnych rzeczy nie widać, potrzeba osoby co spojrzy z boku, podpowie. Gdzie w Twoim życiu leży punkt ciężkości? Niemało przeszłaś. Walcz dalej.

 Re: Jak wygrać w duchowych zmaganiach?
Autor: zdun (---.dynamic.mm.pl)
Data:   2019-01-22 16:46

Też polecam wspólnotę. I formacje tam, a nie samemu, bawiąc się w fitness duchowy i mistycyzm indywidualny. Izraelici wychodzili z niewoli w grupie pod przewodnictwem Mojżesza i Aarona, a nie samodzielnie.
I owszem, @zielona mrówka zwróciła ci kilka słusznych uwag. Nawet jednak rozmowa z najznamienitszym kierownikiem duchowym nie da ci tyle ile wspólnota.
Odwagi. Szukaj też relacji do Jezusa, bez niej przegramy każdą walkę z demonem.

 Re: Jak wygrać w duchowych zmaganiach?
Autor: Annika (185.13.106.---)
Data:   2019-01-31 02:52

Dziękuję Wam wszystkim za odpowiedzi. Nie wiem, czy ktoś jeszcze wróci do tego postu, spróbuję mimo wszystko przedstawić moje wątpliwości, bo mam ich dużo. W końcu każda zmiana na lepsze wymaga wymiany, dialogu. Człowiek sam i zdany na siebie często zmaga się z jakąś trudną kwestią, problemem, nawet rozpaczą niekiedy przez lata całe a mimo to nie znajduje wyjścia z trudnej sytuacji.

Na wstępie bardzo zdziwiły mnie słowa Karoliny o przyjmowaniu komunii św. nawet CODZIENNIE, gdy walczy z grzechem. Mnie zły duch trzyma w szachu. Gdy staczam ciężkie walki, jestem sama ze względu na niebezpieczeństwo popełnienia świętokradztwa przy pochopnym przyjęciu komunii 1. z nie wystarczającym żalem za grzechy, 2. gdy się pieklę a pieklę się stale i wciąż przeżywam wewnętrzne piekło, zewnętrzna powłoka mojego życia to do pewnego stopnia PIEKŁO, to piekło jakie stworzyli mi inni ludzie, którzy popełniają straszliwe grzechy, takie grzechy, że jeży się włos na głowie, jakie potrafią popełniać na ludzkim życiu. Obecność złego ducha to również cielesne "zaczepki". Czy pamiętacie, co przechodził św. Ojciec Pio? Ja też w kółko przechodzę napaści szatana i to od roku 2000, tylko trochę inne - charakterystyczne dla mojego profilu. Zły duch nieustannie usiłuje fizycznie wyrzucić mnie z kościoła, wszystkimi środkami zmusić do opuszczenia kościoła, gdzie odprawiana jest msza św. Wiele mnie kosztuje wytrzymywanie tego i jego znęcania - regularnego znęcania nade mną. Jest mi okropnie źle i nie wiem, jak to wszystko wytrzymywać. To prawdziwe piekło na ziemi, konsekwencja zła, jakie jeden człowiek potrafi uczynić drugiemu, w którym tkwiłam długi czas. Powinnam chyba nieustannie się spowiadać, bo nieustannie dzieje się coś niedobrego. Z reguły jest tak, że jedna spowiedź wystarcza mi do przyjęcia jednej komunii. I na tym koniec. Aż do kolejnej spowiedzi.

Jeśli chodzì o wspólnotę - jedną już opuściłam, była to dobra i piękna wspólnota, dopóki nie przyłączyli się do niej nieodpowiedzialni ludzie z niedobrą przeszłością, którzy niestety nie pracują nad sobą wystarczająco. Wyobrazili sobie, że wystarczy uwierzyć w Boga, żeby stać się dobrym człowiekiem. Niestety nie! Jeśli w przeszłości popełniło się jakieś wielkie grzechy i popełniało je przez lata całe,tkwiło w takich grzechach, to trzeba bardzo pracować nad sobą i swoim PRAWDZIWYM nawróceniem, nawet po to, żeby "odkleić" od siebie stare zło starego człowieka, stare nawyki, "chodzenie na skróty" gdzie za żadną cenę nie wolno tak czynić, stare złe zachowania i złe wybory poprzedniego grzesznego człowieka. Mój kolega z grupy religijnej do spółki z drugim po prostu przejechał się po mnie. Obaj właśnie dokładnie pasują do opisu powyżej. Było to bardzo bolesne. Nie reagowałam na sygnały ostrzegawcze, jakie sama sobie dawałam trochę wcześniej: że z chwilą pojawienia się jednego z nich w grupie nie warto już dłużej do niej przynależeć (znałam tego człowieka trochę wcześniej w związku z innymi podejmowanymi aktywnościami).

W tej chwili rozważam opuszczenie jeszcze innej formacji, której jeszcze nie opuściłam przez krótką chwilę tylko ze względu na wasz głos, bo znów mam silne sygnały ostrzegawcze, że dzieje się coś niedobrego. Ogromna to szkoda i strata, człowiek nie powinien faktycznie być sam. Tylko że nie jestem w stanie stanąć do otwartej konfrontacji z pewnymi ludzkimi wyborami, to nie dla mnie. Jednak po około tygodniu stwierdzam, że dalej chyba nie daję rady.

Obie formacje - bo ta również, są piękne, dobre i super interesujące, dające duchowy wzrost i rozwój. Tylko że to, co ludzie robią sobie nawzajem, jest mniej piękne. Nie jest to dobre, mimo że nosi pozory dobra i pretenduje do dobra, JEST JEDNAK DOTKLIWYM ZŁEM JEDYNIE POD POZOREM DOBRA. Z czymś takim miałam już wielokrotnie w życiu do czynienia, to zniszczyło moje życie. Mam maksymę: traktuj mnie tak, jak sam chciałbyś (jak sama chciałabyś) być traktowana przez innych, nie inaczej. Czyż nie tego uczył Pan Jezus: kochaj bliźniego swego jak siebie samego?. Nie kochaj go tak, żeby Tobie było w tej miłości bliźniego dobrze, żebyś dobrze o sobie myślał, że taki dobry jesteś i tak dobre rzeczy robisz. Kochaj go tak, żeby jemu było dobrze. A mnie jest źle i to bardzo źle.

Więc może któregoś dnia postanowię: dość! i zostanę sama. I mam już program na bycie samą: będę oglądać sobie regularnie różne prelekcje i wykłady chrześcijańskich mówców i egzorcystów na youtube i czytać artykuły z internetu, choćby na portalu: katolik.pl czy innych portalach, na które nigdy nie mam czasu. Lub z gazet katolickich dostępnych w internecie. Niekiedy kupię sobie książkę w takim stylu, jaki realizuje czy realizowała moja grupa i zrealizuję jej program sama. Nie będzie mi z tym gorzej a może będzie mi lepiej. To tylko problem czasowy: trzeba zarezerwować sobie z żelazną konsekwencją trochę czasu a potem zrobić to, co się zamierzało.

Zielona Mrówka, dziękuję za super ciekawą i wnikliwą ocenę: ja faktycznie koncentruję się na uwolnieniu mnie od zła i sposobach złagodzenia cierpienia. Pana Boga winiłam jakby chwilę wcześniej za wiele rzeczy, które przytrafiły mi się w życiu, niedobrych rzeczy. Za to, że patrzył na to,co inni ludzie mi robili i NIE REAGOWAŁ. Patrzył na moją bezradność, walenie głową w mur. To był ogrom cierpienia, jest nadal. Kilka lat temu nie zareagowałam na Jego wezwanie w pewnej kwestii. Żałuję już tego bardzo. Nie szukałam bliskości Boga. Mam chyba nie najlepsze stereotypy na temat Pana Boga, dotarło to już do mnie w roku 2016, gdy mój spowiednik wysłał mnie na rekolekcje na temat Pana Boga: kim On naprawdę jest, jaki On naprawdę jest. Podał mi te rekolekcje na talerzu, miałam tylko dojechać z Krakowa do Zakopanego. Niestety - ogromnie żałuję, nie zdołałam. Jest coś, co skutecznie eliminuje mnie z udziału w rekolekcjach, choćby były najlepsze, najwspanialsze, najbardziej odkrywcze. To znów działanie złego ducha. Kompletnie nie umiem sobie z tym poradzić. Nie znam rozwiązania dla takich sytuacji. Taka sytuacja ponownie pojawiła się w tym roku: musiałam przerwać coś w rodzaju rekolekcji, na których już byłam: tak silne było dręczenie, cierpienie, działy się tak złe rzeczy. Bardzo chciałam je kontynuować. Bardzo.
Zagadnienie woli i odpowiedzialności: bardzo dużo jest połamanych rzeczy w moim życiu, które chroniłam, w które włożyłam wiele pracy lub wysiłku. W wielu sferach życia. Zmagania na co dzień z MASYWNYM złem. To odbiera człowiekowi poczucie sprawczości, że coś znaczy w swoim życiu, że jest autorem swojego życia. Nie. Jest tylko ofiarą.

Dziękuję Danusia za linka, postaram się skorzystać.

Gosia, tak, piszę o czymś innym, piszę o walce o przetrwanie w warunkach dość ekstremalnych, gdzie dzieje się bardzo źle. Moje życie jest dość normalne i przeciętne, nawet nudne jak się patrzy na nie z boku, ja nie popełniam wielkich grzechów, pomimo to jak mogę nie trwać w cudzych grzechach? Przecież życie potrafią zniszczyć a nawet odebrać i przekreślić nie tylko własne grzechy. Nie znam rozwiązania dla tej sytuacji.

 Re: Jak wygrać w duchowych zmaganiach?
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2019-01-31 12:23

A co na to wszystko Twój spowiednik? Czy jesteś posłuszna temu, co mówi?
Bo wiesz, nie można sobie samemu ot tak przypisywać dręczenia złego ducha. Takie działanie musi być rozeznane przez przedstawicieli Kościoła, egzorcystów, poparte badaniami psychiatrycznymi.

 Re: Jak wygrać w duchowych zmaganiach?
Autor: bdk (---.play-internet.pl)
Data:   2019-01-31 13:30

Annika, trochę się otworzyłaś choć wciąż piszesz dosyć ogólnie i nie do końca wiadomo o co chodzi. Z drugiej strony to nie spowiedź, na pewno masz swoją historię, swoje zranienia, które nadają się bardziej na indywidualną rozmowę w konfesjonale.
W każdym razie, sama nie możesz być sobie sterem, żeglarzem i okrętem, bo w życiu duchowym wszyscy mieli przewodników, spowiedników itd. Nie masz szans, musisz sobie kogoś znaleźć, mieć przynajmniej kontakt z księżmi, by się spowiadać u nich.
Druga rzecz, która rzuca się w oczy, to twój - nie obraź się - moralizm z jednej strony i skrupuły z drugiej. Mówisz "nie wystarczający żal za grzechy" - a skąd ty wiesz jaki ma być żal? Żal doskonały jest od Boga, nawet uczucia żalu nie możemy sobie wyprodukować. Czy ty sama przypadkiem się nie zamęczasz?
To samo się tyczy tego grzeszenia - może wcale nie masz grzechu, ale demon używa twoich skrupułów, by ci wmówić grzechy i odebrać nadzieję? Tu potrzebny jest egzorcysta albo spowiednik duchowy, który cię poprowadzi, byś nie wypadała w te same pułapki myślowe ciągle i ciągle na nowo.
Co do ludzi we wspólnocie - bardzo moralistycznie traktujesz słowa Jezusa Chrystusa, by się kochać tak jak On nas ukochał, aż do śmierci krzyżowej. Żaden człowiek, poza Jezusem człowiekiem-Bogiem, nie jest w stanie tego dać. Czy ty sama potrafisz tak kochać? Jeśli myślisz że tak, to jeszcze kompletnie nie znasz siebie; jeśli już wiesz że nie - to dlaczego wymagasz tego od innych? Miłość we wspólnocie ma się dopiero objawić, to nie jest dzieło człowieka, a Boga, Ducha Świętego. To jest pewna rzecz, kochać jak Bóg. To nie pojawia się w trzy minuty.

Inna rzecz której nie piszesz, a jest interesująca, to to, że nie piszesz nic, że ty też zrobiłaś zło, popełniałaś grzechy. Jakbyś w ogóle tego nie widziała. Rozumiem, że jesteś pełna zranień, że może wyrządzono ci wielkie zło i krzywdę i dlatego aby przeżyć musiałaś stać się twarda, zahartować się, no ale widzenie siebie jako tylko ofiarę jest zaślepieniem. A człowiek zaślepiony nie widzi prawdy.
Nie znasz też i nie rozumiesz sensu tych wszystkich wydarzeń, które spotkały cię w życiu, a każde ma sens, bo Bóg jest doskonałym pedagogiem i wychowuje, i poucza człowieka w historii jego życia, pokazuje mu prawdę o nim a także swoją miłość. Czego spotykają cię te trudne fakty - ja nie wiem, ale może Bóg cię trochę kruszy, umniejsza byś mogła przyjąć w przyszłości jakiś Jego dar? Nie wiem.
Dlatego polecam ci wspólnotę, która odciągnie trochę twoją uwagę od ciebie samej, będzie cię leczyć, byś mogła mówić o tym co przeżywasz, by inni weryfikowali to jak myślisz, żyjesz, bo może za bardzo żyjesz w swojej głowie. Nie wiem.

Nie trać nadziei, proces uzdrawiania i uwolnienia od złego jest czasem długi. Ale Bóg naprawdę ma nad wszystkim pieczę, piszesz że sama walczysz że złym duchem, jakbyś była tylko ty, a to kłamstwo, bez Boga już dawno byś przegrała. Każda sytuacja beznadziejna ma wyjście, Bóg jest Panem życia i śmierci nie demon, choć wiem, że tak się może wydawać, bo sam przechodziłem dręczenie przez jakiś czas. Bóg to dopuszcza, ale nie zostawi cię samej. Odwagi.

Z tego jak piszesz widać, że brak ci pokoju, zadbaj o jakiś stały rytm dnia, modlitwę (ale nie przesadzaj, bo to też źle), kontakt z ludźmi i księżmi jeśli potrzeba. I walcz o jakąś wspólnotę, samej będzie ci bardzo trudno, naprawdę.

Nie poddawaj się Annika. Skoro Jego Syn tak strasznie przecierpiał na krzyżu za ciebie i za mnie - tak łatwo z ręki Boga nie możemy się wywinąć, za dużo za nas zapłacił. Szukaj Go, odwagi.

 Re: Jak wygrać w duchowych zmaganiach?
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2019-01-31 14:21

Anniko, ładnie przedstawiłaś swój "profil duchowy". Poddajesz się dogłębnej psychoanalizie. Tej psychoanalizie poddajesz współbraci ze wspólnot.
Tylko w tej ładnie napisanej treści brakuje mi ufności do Boga. Może to moje błędne odczucie i jeśli tak to przepraszam, ale na podstawie tego co napisałaś, odbieram Twoją drogę duchową jak zaprogramowanie (m.in. w odniesieniu do planów) w którym mało miejsca na Boże miłosierdzie.

"bardzo zdziwiły mnie słowa Karoliny o przyjmowaniu komunii św. nawet CODZIENNIE, gdy walczy z grzechem."
Zapewne znasz to Słowo "17 Jezus usłyszał to i rzekł do nich: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników». " Mk 2
Na tę wątpliwość dotyczącą częstego, czy jeśli warunki czasowe i pragnienie pozwalają, codziennego przyjmowania Komunii św. proponuję stałego spowiednika a jeszcze lepiej byś połączyła to z prośbą o kierownictwo duchowe. Weź do ręki Ewangelie, medytuj nad Bożym miłosierdziem, którego na stronach Ewangelii dostępowali najwięksi grzesznicy i zdaj się na obiektywną ocenę spowiednika w kwestii grzechów, które popełniasz w chwilę po przyjęciu Komunii św. Pozwól spowiednikowi ocenić wagę tych grzechów w oparciu o wszystkie okoliczności.

"1. z nie wystarczającym żalem za grzechy" Rozważ jak ma się to zdanie do kolejnego "Z reguły jest tak, że jedna spowiedź wystarcza mi do przyjęcia jednej komunii" Jak to jest? Masz pragnienie do odcięcia się od grzechu czy też nie żałując wystarczająco, z jakichś względów grzech jest Ci wygodny - konformizm bądź kompromis np., przez uwarunkowania zawodowe?

Jeśli dobrze odczytuję, to główne źródło Twoich grzechów jest w postępowaniu czy też postawie innych osób. Czy nie masz możliwości odcięcia się od tych osób, zmiany środowiska, stawiania oporu wobec ich wpływu na Ciebie?
To samo dotyczy wspólnot. Jeżeli z uczestnictwa w tych ruchach wynika dla Ciebie tylko zło, to odłącz się od nich. Może to nie Twój czas, nie Twoja wrażliwość, nieuporządkowanie wewnętrzne, które nie pozwala odnaleźć się w danej wspólnocie.

"...pomimo to jak mogę nie trwać w cudzych grzechach? "
Możesz próbować zwalczać grzeszne sytuacje "od środka" poprzez swoją niezachwianą postawę sprzeciwu wobec grzechu. Jeżeli to nie przyniesie dobrego efektu to pozostaje zmiana miejsca pracy czy szeroko pojętego towarzystwa. To są Twoje wybory. Nie jesteś niewolnikiem miejsca czy określonych osób. Modlitwa za grzeszników jak najbardziej wskazana.

Rozważ w szerokim kontekście: Mk 9, 42-47; Mt 18, 6-9

"Ogrom moich modlitw i starań na przestrzeni ostatnich lat nie przynosi niestety dotychczas oczekiwanych skutków."
Anniko, może wystarczy jedna krótka modlitwa "Jezu ufam Tobie" ale wymodlona jak Twoje osobiste objawienie.

Podsumowując, moja rada jest następiąca:
- Odetnij się fizycznie i mentalnie od szkodzącego duchowo środowiska
- Nie rozważaj grzechów bliźnich, oni mają swoją relację z Bogiem. Skup się na swoich, bo na te masz wpływ. Nie obarczaj za całe zło bliźnich, jesteś wolnym człowiekiem z prawem wyboru dobra i zła.
- Tak, jak przeanalizowałaś swoje problemy duchowe, tak analitycznie rozważ i przemódl Modlitwę Pańską
- Choćby sprzysięgały się wszelkie trudości, a głowa i serce wydawało się pustymi puszkami, które nie przyjmują Liturgii Mszy Świętej, trwaj, wyłapuj okruchy które Cię dotykają.
- Nie wiem czy praktykujesz modlitwę Słowem Bożym. Spraw by Pismo Święte leżało w dostępnym miejscu i staraj się zaglądać do niego jak najczęściej. Może jakiś fragment czy zdania staną się szczególnie bliskie. Możesz je przepisać czy zaznaczyć w smartfonie i w chwilach zwątpienia, pogrążania się w smutku czy działania złego, podejmuj rozmowę z Jezusem przez te zdania. Zobacz jak głębokie rozmowy w udręczeniu prowadził z Bogiem Dawid np. w Psalmach 31, 63, 86
- Na ile możesz, wbrew zniechęceniom adoruj Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Nawet jak nic nie mówisz, On wie co jest w Twoim sercu.
- Wejdź w stałą współpracę duchową z kapłanem.
- Przyjmij, że niekiedy życiowe "pod górkę" przy zaufaniu panu Bogu może przynieść piękne owoce.
- Każdą próbę wchodzenia złego ducha torpeduj od razu modlitwą. To może być np. Modlitwa do św. Michała Archanioła czy jakiś akt strzelisty.
- Warto zmienić psychologizujace podejście do tego co Cię trapi, na ufność dziecka.
"Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić" (J 15, 5).

Anniko, dostrzegasz, że Twój obraz Pana Boga jest nieprawdziwy ale trudno Ci wyjść z obarczania Go winą. Może uda Ci się wykrzesać z siebie aktem woli decyzję o udziale w rekolekcjach. W końcu nie zawsze robimy to co nam się chce, często musimy zrobić to co trzeba, co posłuży dobru.

Bardzo polecam to miejsce (klik). Poczytaj o pierwszym tygodniu. Dzieją sie cuda uzdrowienia duchowego. A może rozsmakujesz w kolejnych tygodniach by prawdziwie poznać, pokochać Boga.

Może część z moich rad jest w Twojej praktyce a może z czegoś skorzystasz. Pozostań z ufnością Bożej mocy w każdej niedoli.
"To wam powiedziałem, abyście pokój we Mnie mieli. Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat" (J 16, 33).

Pomodlę się by nawrócenie stało się Twoim udziałem. Kalina

 Re: Jak wygrać w duchowych zmaganiach?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2019-01-31 15:27

Na razie tylko jedno. Kwestia wspólnotowości.
Być może trafiłaś na jakieś wyjątkowo patologiczne sytuacje we wspólnotach, być może. Za mało mamy danych, by rozeznać, Zresztą rozeznawanie przez internet jest moim zdaniem wątpliwe.
Kościoł jest święty, ale składa się z grzeszników, nieidealnych.
Wspólnotowe tarcia nadają szlif.
Nie chodzi o to, by uciekać zawsze, gdy we wspólnocie dostrzega się czyjś grzech.
Chodzi o to, by budować mimo grzechu. Mimo "jest mi źle".

Niepokoi mnie Twoja zapowiedź ucieczki w samotność i w internet. Albo czytanie tego, co na papierze.
Kościół używa internetu, lepiej czy gorzej. Ale internet nie jest i nie będzie podstawowym środowiskiem Kościoła.
Wersja: posłucham sobie konferencji i egzorcystów w necie, poczytam gazety, jest na dłuższą metę niebezpieczna.
Nie ma naturalnej i prawdziwej relacji ani dialogu, ani spotkania między nagraniem a Tobą.
Złego ducha (jeżeli z nim rzeczywiście mamy do czynienia) nie pokonuje się internetem. Zostaniesz sama z nagraniami i co, myślisz, że to Ci da komfort? Wyleczy? Poskleja połamane? Uwolni? Uszczęśliwi?
Pomocy szuka się w realnym, nie w wirtualnym świecie. Ten wirtualny może być najwyżej drogowskazem, podpowiedzią, bazą danych (albo manipulacją, zwiedzeniem, pokusą).

Kościół jest wspólnotą, zbiorem relacji. Owszem, trudnych. Bóg jest wspólnotą Trojga, tajemnicą relacji. Sakramentów udziela się w żywym kontakcie, w osobowej relacji. Z problemów duchowych wychodzi się lub przetrzymuje się je przy wsparciu kierownika duchowego, który nas zna. Rada dla Ciebie może być zgubna dla mnie, prowadzenie trzeba dopasować do człowieka. Dobro i życie rodzi się we wspólnocie, w relacji.

Uważaj, proszę, na model: sama w kątku i zdyscyplinowana przerobię sobie program formacyjny. I co, wtedy zło Cię nie dopadnie?
Z rekolekcji niekiedy wycofują się ludzie, którzy nie wytrzymują siebie w danej sytuacji. Konfrontacji z sobą, ze złem i dobrem w bliskości Boga (tej obiektywnej, "na talerzu").
W kątku z książką lub ekranem nie będzie naprawdę bezpieczniej.

Myślę, że sama prawdopodobnie nie rozgryziesz ani lęku przed cudzymi grzechami, ani obaw o niewystarczający żal, ani tych strasznych a nieokreślonych bliżej rzeczy, o których piszesz.
Sama nie zobiektywizujesz. Nikt tego sam nie zrobi. Sama się nie uwolnisz.

Spodobało się Panu Bogu zbawiać nas nie w pojedynkę.

 Re: Jak wygrać w duchowych zmaganiach?
Autor: bdk (---.play-internet.pl)
Data:   2019-01-31 15:38

Umknęło mi jeszcze jedno, być może kluczowe w twoim przypadku: mianowicie pojednanie, przebaczenie. Dlatego pisałem ci, że dziwiłem się, że nie widzisz swoich grzechów.
Aby zostać uwolnionym, trzeba mieć serce wolne, które nie zostawia złemu duchowi żadnych przyczółków. Jednym z nich jest nieprzebaczenie. Jeśli jesteś z kimś niepojednana, o ile to możliwe idź i pojednaj się.
(...) mówi Jezus w którejś Ewangelii: (...)

---
Powołując się na Biblię, proszę podawać pełne źródło cytatu (księgę, rozdział i wiersz).
z-ca moderatora

 Re: Jak wygrać w duchowych zmaganiach?
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2019-02-01 11:02

"Zagadnienie woli i odpowiedzialności: bardzo dużo jest połamanych rzeczy w moim życiu, które chroniłam, w które włożyłam wiele pracy lub wysiłku. W wielu sferach życia. Zmagania na co dzień z MASYWNYM złem. To odbiera człowiekowi poczucie sprawczości, że coś znaczy w swoim życiu, że jest autorem swojego życia. Nie. Jest tylko ofiarą."

"11 Nie mów: «Pan sprawił, że zgrzeszyłem»,
czego On nienawidzi, tego On nie będzie czynił.
12 Nie mów: «On mnie w błąd wprowadził»,
albowiem On nie potrzebuje grzesznika.
13 Pan nienawidzi wszystkiego, co wstrętne,
i nie pozwala, by ci, którzy się Go boją,
mieli z tym styczność.
14 On na początku stworzył człowieka
i zostawił go własnej mocy rozstrzygania.
15 Jeżeli zechcesz, zachowasz przykazania:
a dochować wierności jest Jego upodobaniem.
16 Położył przed tobą ogień i wodę,
co zechcesz, po to wyciągniesz rękę.
17 Przed ludźmi życie i śmierć,
co ci się podoba, to będzie ci dane.
18 Ponieważ wielka jest mądrość Pana,
potężny jest władzą i widzi wszystko.
19 Oczy Jego patrzą na bojących się Go -
On sam poznaje każdy czyn człowieka.
20 Nikomu On nie przykazał być bezbożnym
i nikomu nie zezwolił grzeszyć." Syr 15

"1 Pan stworzył człowieka z ziemi
i znów go jej zwróci.
2 Odliczył ludziom dni i wyznaczył czas odpowiedni,
oraz dał im władzę nad tym wszystkim, co jest na niej.
3 Przyodział ich w moc podobną do swojej
i uczynił ich na swój obraz.
4 Uczynił ich groźnymi dla wszystkiego stworzenia,
aby panowali nad zwierzętami i ptactwem.
6 Dał im wolną wolę, język i oczy,
uszy i serce zdolne do myślenia.
7 Napełnił ich wiedzą i rozumem,
o złu i dobru ich pouczył.
8 Położył oko swoje w ich sercu,
aby im pokazać wielkość swoich dzieł.
10 Imię świętości wychwalać będą
i wielkość Jego dzieł opowiadać.
11 Dodał im wiedzy
i prawo życia dał im w dziedzictwo.
12 Przymierze wieczne zawarł z nimi
i objawił im swoje prawa.
13 Wielkość majestatu widziały ich oczy
i uszy ich słyszały okazałość Jego głosu.
14 Rzekł im: «Trzymajcie się z dala od wszelkiej niesprawiedliwości!»
I dał każdemu przykazania co do jego bliźniego." Syr 17

"15 Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. 16 Ja dziś nakazuję ci miłować Pana, Boga twego, i chodzić Jego drogami, pełniąc Jego polecenia, prawa i nakazy, abyś żył i mnożył się, a Pan, Bóg twój, będzie ci błogosławił w kraju, który idziesz posiąść. 17 Ale jeśli swe serce odwrócisz, nie usłuchasz, zbłądzisz i będziesz oddawał pokłon obcym bogom, służąc im - 18 oświadczam wam dzisiaj, że na pewno zginiecie, niedługo zabawicie na ziemi, którą idziecie posiąść, po przejściu Jordanu. 19 Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładąc przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, 20 miłując Pana, Boga swego, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego; bo tu jest twoje życie i długie trwanie twego pobytu na ziemi, którą Pan poprzysiągł dać przodkom twoim: Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi." Pwt 30

Anniko, w odniesieniu do Twojej powyższej wypowiedzi, podałam Ci fragmenty Pisma Świętego. Podałam gotowe, ponawiając zachętę do sięgnięcia po Słowo.
Odnoszę wrażenie, że ze złego ducha uczyniłaś bożka, który ma moc większą od Boga. Nie fiksuj się na złym duchu, ignoruj go, odklej go od siebie siłą woli. Bóg towarzyszy Ci nieustanne, uciekaj się do Niego. Jeżeli trudno Ci to pojąć i przyjąć, szukaj miejsc, okoliczności i praktyk, które ułatwią Ci otwarcie na tę bliskość.
Słowo Boże, to żywa rozmowa Pana Boga z nami. Trzymając Pismo Święte w ręku, patrząc na tekst dotykasz Pana Boga, jesteś z Nim twarzą w twarz, sercem przy sercu.
Proponuję Ci na youtube konferencję ks. Wojciecha Węgrzyniaka "Po co i jak czytać Pismo Święte" na początek cz.1 (klik).

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: