logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Jestem zbyt wycofany, mógłbym nie wytrzymać.
Autor: default (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2019-02-09 21:23

Zacznę od tego, że niespełna trzy lata temu otrzymałem powołanie do zakonu. To nie były jakieś tam przeczucia, ale... trudno to określić, może napisze, że Bóg powiedział mi wprost przez swoich proroków, że moja droga to aby wstąpić do zakonu, nawet otrzymałem jasno wiadomosć co do którego zgromadzenia mam się udać. Mimo, że nie chciałem iść do zakonu nie chciałem zawieźć Boga i chciałem spełniać Jego wolę więc, rzuciłem pracę (a właściwie przyjechałem z zagranicy) i udałem się na rekolekcje do tego zgromadzenia. Na tych rekolekcjach, ojciec strasznie mi to odmawiaj, mówił że sobie nie dam rady, że to nie dla mnie, że mógłbym mieć problem np stanąć przed grupą gimnazjalistów itp (jestem trochę nieśmiały i małómówny) No w każdym razie mi to wyperswadował mimo to powiedział, że jak bardzo chce to zgłosi moją kandydaturę ale radził się jeszcze poważnie zastanowić. Ja więc za jego namową dałem sobie jeszcze czas, ale powołanie czułem dalej (już nie do tego konkretnego zakonu), więc zainteresowałem się innym zakonem i parę mięsięcy później pojechałem na rekolekcje i pomyślałem sobie, że poprostu nie popłenie już tych błędów, które popełniłem wtedy na pierwszych rekolekcjach, a właściwie to wtedy za bardzo się otworzyłem i też może opowiedziałem o jakichś swoich problemach z lat wcześniejszych, pamiętam, że się bardzo otworzyłem na tej rozmowie i opowiedziałem swoją historię, o swoich problemach itp (oczywiśćie to wg mnie nia miało by żadnego wpływu na życie w zakonie bo juz się z tym uporałem, ale ojciec mógł myśleć inaczej). Dlatego na rozmowie z ojcem przełożonym w drugim zakonie opowiedziałem tylko o swoich przeżyciach duchowych. Po prostu już nie opowiadałem całej swojej historii, tylko powiedziałem coś w stylu, że Bóg oczekuje ode mnie całkowitego poświęcenia i uważam, że zakon byłby dla mnie takim optymalnym wyjściem, by poświęcić tam swoje życie (bo de facto to prawda) Rozmowa wg mnie byłą bardzo udana i ojciec powiedział, żebym gromadził dokumenty i w między czasie tam wpadł do nich na dzień czy dwa zobaczyć jak wygląda ich typowy dzień, więc byłem tam dwa razy, potem gdy już miałem część dokumentów to zadzwoniłem i umówiłem się na rozmowę, a na tej rozmowie dowiedziałem się, że oni podjeli decyzję, żeby mnie nie przyjmować bo jestem "zbyt wycofany, że mógłbym nie wytrzymać". Nie wiem o co mu chodziło czy o to, że przez ten czas za mało tam chodziłem przebywać z nimi czy o to że jestem raczej nieśmiały czy małomówny. W każdym razie tak powiedział, ale powiedział, że możemy się spotkać jeszcze za rok i pogadać. I teraz nie wiem co mam robić, bo tutaj powołanie, a tu nie chcą mnie przyjąć do zakonu. I nie wiem czy czekać znowu ten rok i próbować jeszcze raz większą śmiałością i zaangażowaniem czy dać sobie spokój. Oczywiście wolałbym normalnie założyć rodzinę i mieć tzw świeckie życie, ale też czuje, że jednak Bóg wolałby mnie w zakonie. Też mi chodzą po głowie takie cytaty: św Paweł "Kto się nie ożenił, niech ten się juz nie żeni" (kiedy myślę o małżeństwie) albo taki gdy Chrystus mówi: "Kto chce zachować swoje życie tej je straci, a kto straci życie z Mojego powodu otrzyma życie wieczne" (to gdy myślę o zwykłym życiu jak inni) Teraz nie wiem co mam robić, może nie walczyłem odpowiednio o to, może oni tak każdego zniechęcają, a żeby zobaczyć czy naprawdę mi zależy. A może to nie jest droga dla mnie. Gdzieś tu wyczytałem na forum, że powołanie to coś czego człowiek pragnie, jeśli np pragnie małżeństwa to jest to jego powołanie, ale ja z kolei nie pragnę żyć w zakonie, po prostu tylko czuje że tego oczekuje ode mnie Bóg i robie to wbrew sobie i tutaj mogę przytoczyć odpowiedni też cytat z Pisma Świętego gdy Chrystus mówi "Kto chce iść za mną niech się zaprze samego siebie, nie weźmie krzyż swój na każdy dzień i niech mnie naśladuje" I ja właśnie wydaje mi się tak chciałęm zrobić, chciałem zrobić coś wbrew sobie a czego ja nie chce a co jest miłe Bogu (uważam, ze takie życie w zakonie kiedy większość czasu poświęcamy na modlitwe i też pomocy innym jest jakimś poświęceniem bo rezygnujemy z własnego życia, z własnych pragnień i marzeń, a oddajemy całe życie na służbę Bogu) Dlatego myślę, że jakbym teraz poszedł w te małżeństwo to mógłbym czuć jakąś pustkę i wyrzuty sumienia do końca życia, że wybrałem nieodpowiednią drogę, dlatego nie wiem już czy mam dalej walczyć o ten zakon, czy może odpuścić. Skoro oni mnie chcą to dlaczego czuje powołanie. Proszę o jakąś wskazówkę.

 Tematy Autor  Data
 Jestem zbyt wycofany, mógłbym nie wytrzymać. nowy default 
  Re: Jestem zbyt wycofany, mógłbym nie wytrzymać. nowy Hanna 
  Re: Jestem zbyt wycofany, mógłbym nie wytrzymać. nowy justyna 
  Re: Jestem zbyt wycofany, mógłbym nie wytrzymać. nowy A2 
  Re: Jestem zbyt wycofany, mógłbym nie wytrzymać. nowy refleksja 
  Re: Jestem zbyt wycofany, mógłbym nie wytrzymać. nowy Mateusz 
  Re: Jestem zbyt wycofany, mógłbym nie wytrzymać. nowy smutna 
 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: