Autor: Mateusz (---.dynamic.mm.pl)
Data: 2019-03-30 12:14
Witajcie, chciałem jeszcze raz o coś zapytać. Możliwe, że to bardziej problem natury psychicznej, ale chciałbym jednak prosić Was o Wasze spostrzeżenia. Po kilku latach pracy nad sobą zrozumiałem już, że jako DDA odczuwam nieustanne poczucie winy albo obowiązku, nawet kiedy nie powinienem. Mam plan na życie i marzenia, wciąż pracuję nad problemem głównym- nie umiem się 100% w to zaangażować, przez nadchodzące wątpliwości. Mam kierunek który chcę studiować i wiem np. że chciałbym bardzo swoją przyszłość powiązać z językami obcymi. Powstaje jednak problem. Budzi się we mnie poczucie winy, które demotywuje mnie do nauki. Lęki, obawy, że chrześcijanin nie powinien tak robić, że marnuję czas. Powinienem zostać jakimś pielęgniarzem, opiekunem do osób starszych, albo kimś, kto służy innym ludziom, a nie marnować czas, na pracę w korporacjach polegające na kontaktach z klientami. Czy uważacie, że to jest to moje chore poczucie winy? Mam wrażenie, że Bóg będzie mnie mniej kochał i zawiedzie się na mnie, kiedy wybiorę ten rodzaj rozwoju. Próbowałem to sobie tłumaczyć tym, że jest masa filmików polskich kapłanów np. które potrzebują angielskich czy francuskich napisów dla braci i sióstr w wierze zza granicy, którzy mogliby dzięki temu pogłębiać wiarę. Albo branie udziału w dyskusjach o wierze lub pisanie bloga w językach obcych pomagających odnaleźć Boga. Zauważam tu taką analogię, do potrzeby zaspokojenia ojca, żeby mnie kochał i mi na to pozwolił. Próbę... rekompensaty? Ty mi pozwolisz iść w kierunku takim, a takim, a ja Ci w zamian za to zrobię to. Co o tym myslicie? Widzę wreszcie postępy w pracy nad sobą, ale nadal potrzebuję uwag innych. Pozdrawiam
|
|