Autor: Ona (---.play-internet.pl)
Data: 2019-06-26 21:39
Cześć wszystkim. Temat rzeka poruszany pewnie przez wiele osób... Otóż jestem singielką. Nie do końca zadowolone ze swoich związków mężatki mające liczne problemy powiedzą pewnie: o, szczęśliwa singielka! Natomiast kochane, spełnione żony możliwe rzekną: nieszczęśliwa stara panna... Jak jest naprawdę? Ano różnie. Bywają chwile załamania, że nic w tej kwestii się u mnie nie zmieni czy zmienia. Lata lecą, koleżanki się zaręczają, biorą śluby a ja... no właśnie. I paradoksalnie to ja zawsze marzyłam o założeniu rodziny, poważnym związku. Znajome opowiadają, miłość sama przyszła, jakoś tak, same nie wiedzą kiedy. Boli mnie to, że mnie się to nie przydarza, że u mnie nic się w tej kwestii pozytywnego nie dzieje. Boję się, że tak już zostanie. Mam wrażenie, że wszyscy dla mnie są już zajęci, więc powinnam się pogodzić z tym, że życie będę wiodła w pojedynkę. Jak jest, było u Was? Czy ktoś z Was tracił już nadzieję a miłość jednak zapukała do Waszych serc? Proszę o słowa otuchy albo o trzeźwe spojrzenie na ten temat nawet jeśli Wasze zdanie byłoby dla mnie niewygodne.
z góry dziękuję
|
|