logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Radź sobie sam romantyku i nieś swój krzyż.
Autor: Igor (---.eaw.com.pl)
Data:   2019-08-08 15:38

Cześć,

pracuję w firmie, którą od biedy można by podciągnąć pod definicję osławionego "korpo". Zasadniczo uważam, że z moimi studiami mogłem skończyć gorzej, zarobki są w miarę adekwatne do obowiązków, warunki pracy (biuro, lokalizacja, dodatkowe korzyści dla pracowników, nastawienie kierownictwa itd) wręcz bardzo dobre. Krótko mówiąc, rewelacji nie ma, ale i nie mam prawa narzekać. Mam jednak dwa poważne dylematy wynikające z mojej wiary, związane z tą pracą, które nie dają mi spokoju.

1. Specyfika samej pracy/ to, czym zajmuję się w ramach moich obowiązków.

Projekt, którym się zajmujemy, to moderacja treści zamieszczanych na aplikacji z krótkimi filmami, z której korzystają głównie dzieciaki i wcześni nastolatkowie. Jak się domyślacie, moderujemy w oparciu o sztywne wytyczne od klienta, a nie w zgodzie z własnym uznaniem. I tu docieramy do sedna: te wytyczne często nijak nie przystają do katolickiej etyki i mojej polskiej wrażliwości historycznej/narodowej (klientem jest firma z Chin). Nierzadko muszę w ramach moich zadań akceptować treści, które są dla mnie oburzające, a usuwać te, które popieram. By podać dwa najbardziej typowe przykłady: chociaż surowo zakazane są jakiekolwiek, nawet dokumentalne czy prześmiewcze, treści związane z III Rzeszą, faszyzmem (nie żebym akurat te rzeczy popierał) itd, komunizm, socjalizm, Stalin itp zaraza cieszą się pełnym przyzwoleniem. Przykład drugi: pełna, pociągnięta do granic absurdu, poprawność polityczna w kwestii homoseksualistów. Oczekuje się ode mnie, że będę usuwać komentarze w rodzaju "LGBT jest czymś złym", ale przepuszczać film z obściskującymi się chłopakami, nagrania z parad, transwestytów itp zboczenia. To samo dotyczy treści jawnie antychrześcijańskich czy antypolskich.

2. Ordynarnie, momentami wulgarnie antykatolickie i lewackie nastawienie większości ludzi w pracy.

Zaraz usłyszę pewnie, że nie wolno mi tak oceniać drugiego człowieka, ale uwierzcie, to naprawdę w większości są zaczadzeni swoją ideologią i nienawiścią bezrefleksyjni idioci. To nie są kulturalne, wyważone głosy krytyki. To prymitywny, zwierzęcy antykatolicyzm i antyklerykalizm. Ludzie, którzy nie mieliby miligrama odwagi, żeby skrytykować np. islam w obecności muzułmanina, po Kościele używają sobie bez trzymanki. Wszystko, co złe, to Polska, "klechy" i jakiekolwiek fundamenty tradycyjnie rozumianej normalności. Ostatnio dowiedziałem się np, że wśród przyczyn tego, że dochodzi do gwałtów stoi fakt, że chłopcy bawią się zabawkowymi pistoletami. Dziewczyna, dla której zasady chrześcijaństwa są "nienormalne" bez zażenowania wspomina, że przeczytała coś we "Wróżce". Tresowanie psów myśliwskich do "zabijania innych zwierząt" jest "okropne" (no tak, bo pies w naturze jadłby jarmuż z kiełkami...), a największym problemem jest brak mleka sojowego w lodówce. O aborcji i LGBT nawet nie wspominam, już się zapewne domyślacie. Piszę o tym wszystkim, żebyście mieli lepszy obraz sytuacji, zanim przejdę do sedna.

Krótko mówiąc, zastanawiam się po prostu, co z tym wszystkim zrobić, żeby z jednej strony być w porządku z Bogiem, wiarą i swoim własnym sumieniem, a z drugiej nie zostać na lodzie i bez grosza w momencie, kiedy czeka mnie przeprowadzka i urządzanie pierwszego własnego mieszkania, z czym oczywiście jestem na dobrą sprawę sam, nawet bez głupiego samochodu, bo kochana rodzinka umie się tylko życzliwie przyglądać i kibicować.

Na marginesie, doskonale wiem, że w moim poście jest dużo zgryźliwości, goryczy i zgorzknienia, ale gwarantuję Wam, że też byście je odczuwali na moim miejscu.

Jeśli zacznę moderować zgodnie z własnymi przekonaniami, po pierwsze zostanę zjedzony przez resztę (raz, że lewicowa tolerancja nie przewiduje tolerancji dla odmiennych postaw, dwa że jesteśmy jako zespół rozliczani również z wewnętrznej zgodności podejmowanych decyzji), po drugie firma szybko się mnie pozbędzie i to w mocno nieprzyjemnej atmosferze. Naprawdę nie mam teraz głowy do zabezpieczania sobie tyłów i szukania innej pracy, która pozwoli mi na w miarę normalne życie.

Tak, nie czuję się zbyt dobrze z tym, czym się zajmuję i gdybym mógł, pracowałbym gdzie indziej. Nie jest mi to wszystko obojętne, boli mnie, że muszę na czas pracy zawieszać zasady na kołku, jak (zachowując proporcje), jakiś ssmann czy ubek. Kiedy przychodziłem do tej pracy, założyłem sobie, że tym razem nie będę "wydziwiać" i zacisnę zęby (w poprzedniej pracy np odmówiłem szefowi wystawienia towaru o bluźnierczej nazwie) ale to już robi się nie do wytrzymania. Taki po prostu jestem, sprawy najważniejsze leżą mi na sercu.

Doraźnie tłumaczę się sobie przed własnym sumieniem, że w zasadzie nikt nikogo nie zmusza do zamieszczania tych złych treści, ja niczego w sposób aktywny nie promuję, nie namawiam i nie zachęcam, a ostatecznie aplikacja jest prywatna, więc trudno mieć do nich pretensje. Porównuję swoją sytuację do policjanta, który też musi robić rzeczy, których osobiście nie popiera i nikt nie ma mu tego za złe.

A co do współpracowników: jeśli zwrócę uwagę kulturalnie i spokojnie, prawdopodobnie nic to nie zmieni w ich postawach, a wręcz przeciwnie, tylko się jeszcze bardziej nakręcą i w zamian dostanę wyśmianie (oczywiście nie wprost, a na papierosku) i szyderstwo. Jeśli pójdę po bandzie i ich zrugam, mogę mieć konsekwencje dyscyplinarne, nie wspominając już o pełnym ostracyzmie w pracy.

Siedzę więc sobie na razie po cichu i rozważam, nie przyłączam się do tych ogłupionych chórów i wybieram "emigrację wewnętrzną" ze słuchawkami na uszach, skupiony na robocie.

Tak naprawdę jednak, najbardziej boli mnie w tym wszystkim, że zarówno Bóg, jak i Kościół i ludzie mi bliscy, z mojego otoczenia, oczekują ode mnie zapewne żebym był tym nieskazitelnym, dzielnym i rycerskim katolickim mężczyzną i "obrońcą wiary", który odważnie stanie na straży prawdy, tyle że kiedy przyjdzie co do czego i poniosę konsekwencje postawy, której się ode mnie żąda, to nagle stanę się tylko pierdołowatym trzydziestolatkiem na bezrobociu, frajerem, który "ma za swoją nieodpowiedzialność" i pies z kulawą nogą nie zainteresuje się, co, skąd, jak i dlaczego. Chciałbym się mylić, ale dobrze wiem, że tak właśnie będzie. I nawet sam Bóg nie pokwapi się żeby mi jakoś pomóc. Wszyscy chcą od ciebie żebyś "pokazał tym bezbożnikom", tylko potem radź sobie sam, romantyku i nieś swój krzyż. A my ci jeszcze na wszelki wypadek nagadamy, jaki jesteś nierozsądny.

Jeszcze raz przepraszam jeśli to wszystko zabrzmiało jak użalanie się i jojczenie i dzięki za wytrwałość w czytaniu. Wszelkie rady i przemyślenia mile widziane.

 Tematy Autor  Data
 Radź sobie sam romantyku i nieś swój krzyż. nowy Igor 
  Re: Radź sobie sam romantyku i nieś swój krzyż. nowy Malgorzata 
  Re: Radź sobie sam romantyku i nieś swój krzyż. nowy Pracownik 
  Re: Radź sobie sam romantyku i nieś swój krzyż. nowy mc 
  Re: Radź sobie sam romantyku i nieś swój krzyż. nowy Igor 
  Re: Radź sobie sam romantyku i nieś swój krzyż. nowy Magdalena 
  Re: Radź sobie sam romantyku i nieś swój krzyż. nowy Katarzyna 
  Re: Radź sobie sam romantyku i nieś swój krzyż. nowy Estera 
  Re: Radź sobie sam romantyku i nieś swój krzyż. nowy katoliczka 7 
  Re: Radź sobie sam romantyku i nieś swój krzyż. nowy hortensja 
  Re: Radź sobie sam romantyku i nieś swój krzyż. nowy @#$% 
 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: