Autor: pusty (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data: 2019-10-09 01:33
Przepraszam, ze nadal pisze to samo, wiem ze to zenujace. Dajecie rady, a ja tylko sie uzalam. Tylko no co ja moge? Nic. Psychiatra, zwlekalem ciagle i jak widzicie nic, bo tak naprawde wstydze sie, cokolwiek mowic komus o mnie i moim zyciu, przez kratke w konfesjonale jest mi trudno mowic prawde i sie boje, a co dopiero dzielic sie problemami z kims prywatnie. Poza tym gdybym mial opowiedziec psychiatrze, z czym mam problem, to ja nawet tak naprawde nie wiem, zreszta nie chce, zeby ktokolwiek o mnie cos wiedzial. Tak samo bylo ze spowiedzia, praktycznie za kazdym razem chodzilem do innego ksiedza bo wstydzilem sie wracac do tego samo, ktory juz wiedzial o mojej sytuacji, zeby nie wracac do niego z tym samym. Kazdy mowil mi o jakis walkach duchowych, uwolnieniach, egzorcyzmach, ale ja tego nie chce, boje sie po prostu, nie chce byc czescia jakiegos horroru, przeciez nie jestem opetany. Teraz jak bym znowu poszedl do spowiedzi choc nie wiem jak, to wiem, ze stalo by sie kolejny raz to samo, chwila ulgi, i po jakims czasie powrot do Szatana jeszcze gorszy niz przed spowiedzia. Probuje czasem sie modlic jeszcze, szczegolnie jak sie boje wtedy jest latwiej, ale to juz jest jak wolanie na pustyni, mowienie do sciany.
Wiem, ze mozecie pomyslec, po co tu wgl pisze, skoro nic ze soba nie robie, tylko no ile razy mam cos robic skoro przez to jaki jestem to nic nie daje. Poza tym mam wrazenie, ze tymi probami nawrocenia, aby popelnilem swietokradztwo, i jeszcze pogorszylem sprawe. Trzeba byc naprawde okropnym, zeby najpierw sie wyspowiadac, a potem podpisac pakt z Szatanem, czuje sie jakbym robil to celowo i dokonal jakiejs profancji, jakbym drwil z Boga. Pewnie juz zostane w tym stanie przekletym, bo o ile jeszcze wczesniej mialem jakies chocby wyobrazenie zmiany, to teraz nawet nie wyobrazam sobie jakiejkolwiek zmiany, tylko w takim razie co? Nie wiem.
Przepraszam, jesli irytuje was moje pisanie tu.
|
|