Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data: 2019-10-19 01:00
"Ten cytat Łk 11, 24-26 mysle, ze wprost opisuje moja sytuacje, coz no po prostu jestem slaby, nie potrafie zerwac z grzechem definitywnie, oczywiscie nie tlumacze sie, wiem ze ta slabosc to moja wina"
Ten zacytowany fragment Ewangelii wzywa do duchowej czujności. Do nieskupiania się wyłącznie na walce z grzechami. Bez budowania cnót (wymaga to czasu) trwałe odrzucenie grzechów jest niemożliwe (niemożliwa jest też całkowita bezgrzeszność).
Chwilowa poprawa, która może mieć miejsce, oraz zaślepienie duchowe (niedostrzeganie własnej grzeszności) może z kolei człowieka doprowadzić do duchowej pychy - stanu, w którym uzna on Boże Miłosierdzie wobec samego siebie za zbędne. A to jest duchowa katastrofa.
Piszę o tym, żebyś przypadkiem nie uległ lękowi, że korzystanie z sakramentu pojednania będzie Cię duchowo osłabiać. Żebyś nie myślał, że ilekroć "posprzątasz", w tym trudniejszej sytuacji się znajdziesz. Żebyś nie odkładał spotkania z Bożym Miłosierdziem (spowiedzi). Ono jest źródłem uzdrowienia.
Wiem, że może to być dla Ciebie trudne, przynajmniej na początku, ale radziłabym Ci trzymać się jednego spowiednika. Może np. tego, do którego trafiłeś za pierwszym razem. Myślę, że mogłoby Ci to przynieść większą duchową korzyść. Nie musisz się obawiać przyjścia do konfesjonału z tymi samymi grzechami po raz kolejny. Nie jesteś bynajmniej jedynym penitentem, który się z powtarzającymi upadkami zmaga.
W Twojej intencji niedawno została odprawiona Msza św.
|
|