Autor: Piotr (---.icpnet.pl)
Data: 2019-11-22 22:21
Cześć Kasiu. Nie jestem pewny, w jaki sposób najlepiej Ci pomóc. Mogę dodać Tobie otuchy słowami, że nie jesteś sama. Choć jestem młodszy, to jestem też psychicznie bardzo znerwicowany i czasem przeżywałem też z tego powodu fizyczny ból (objawy somatyczne). Ktoś z zewnątrz mógłby powiedzieć, że nic wielkiego nie robię, a jednak czasem już po prostu nie mam siły, by się modlić.
Pamiętaj, że cierpienie możesz ofiarować Bogu - myślę, że dla Niego jest to obecnie bezcenne, bo On bardzo potrzebuje modlitw i ofiar, by mógł zbawić i ocalić jak najwięcej ludzi. Sądzę, że jest taki deficyt, że Bóg nie wzgardzi choćby najlichszą modlitwą za grzeszników i za świat. Proszę, byś o tym pamiętała i tego nie marnowała. Ksiądz Adam Skwarczyński ostrzega przed tym, co ma nadejść. Czy tak będzie to nie wiem, ale wierzę, że tak może być.
Spokojnie. Niedawno sobie pomyślałem, że takie cierpiące, smutne osoby (czy w jakichś sposób ułomne) paradoksalnie mogą mieć w sobie więcej życia niż młody, dynamiczny, pracujący w zespole pracownik korporacji, podróżnik, bloger i pisarz w jednym ;) dlaczego? Ponieważ marzenia, szczęście czy osiąganie celów to nie jest życie. Dla naszych zachcianek jest to bardzo niewygodna prawda, ale zostaliśmy stworzeni dla Boga.
Chyba nie ma to znaczenia, czy czuje się sens w życiu, czy nie. Jesteśmy stworzeni dla Boga i powinniśmy żyć choćby z myślą, że On nas z miłością stworzył, a nie chcielibyśmy sprawiać Mu przykrości niewdzięcznością. Jeśli będziemy dobrze żyli (zgodnie z nauką Kościoła), to nasze cierpienie się kiedyś skończy i odpoczniemy na wieki. To jest tylko krótki czas przed wiecznością.
Dla mnie zaakceptowanie swojej słabości daje pewien komfort i ulgę. Nie wiem, czy tak jest, ale mam nadzieję, że przez moją ułomność Bóg jeszcze bardziej się o mnie troszczy. Czyż nie jest to przyjemne pozwolić sobie na ten komfort, by po prostu zwolnić? By zaakceptować to, że jestem słaby? Że nie muszę nie wiadomo czego osiągać w życiu?
Tak na marginesie - jakiś czas temu rozstała się ze mną dziewczyna po długim związku. Myślałem, że będzie moją żoną. Nie doszło jednak do tego. Bardzo cierpiałem, ale prawdopodobnie dobrze się stało. Da się to przeżyć, choć pewnie najlepiej trzeba uciąć kontakty z taką osobą, by nie rozdrapywać ran.
|
|