logo
Sobota, 20 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Pomoc przy cieżkim zerwaniu.
Autor: Paweł (---.dynamic.mm.pl)
Data:   2020-01-17 15:33

Szczęść Boże,

Niestety zmagam się z pewną sytuacja (nie chcę używać słowa problem). Niestety nie mam pomysłów co zrobić. Tak więc do rzeczy: Sytuacja z którą się zmagam powstała z mojej winy i mojej niedojrzałości. Sprawa jest dość złożona, ale postaram się bezstronnie (o ile to możliwe) opisać. Tak więc od 5 lat jestem z dziewczyną, z czego przez pierwsze dwa lata tworzyliśmy w miarę udany związek. Niestety nie kocham jej, i nie widziałem możliwości kontynuowania związku, po prostu nie pasowaliśmy do siebie, i rozsądniej było zerwać związek, zostać na stopie koleżeńskiej.
I tu się zrobił problem, bowiem powiedziałem jej o tym, a ona wpadła w rozpacz oraz w histerię, bowiem przez bardzo długi czas dostawałem sms o tym że się zabije, poza tym nastawiła swoich przyjaciół aby do mnie pisali jakim to jestem śmieciem że odchodzę kiedy ona mnie potrzebuje.
Było to związane z tym że jej matka się rozwodziła z ojcem i faktycznie mogła potrzebować wsparcia, niestety wyszło tak, jak wyszło czyli „straciła” mnie. I tutaj niestety złamałem się i wróciłem do niej. Tłumaczyłem sobie że może faktycznie mnie potrzebuje, że będę jej potrzebny itp. Jednak niestety nie dałem rady z nią być, brak miłości, uczucia, każde z nas miało swoje spojrzenie na świat. Poza tym ciągłe byłem obwiniany za moje zachowanie że Ją porzuciłem itp. (w towarzystwie znajomych parę razy usłyszałem że jestem kur***em,). Zaciskałem zęby i jakoś starałem się to przetrzymać bowiem nie chciałem aby sobie coś zrobiła itp. Niestety w tym czasie, nie byłem w stanie jej pomagać, wspierać jej tak jak tego potrzebowała, oraz można powiedzieć zaniedbywałem te relację wiedząc że jest to relacja stracona. Niestety dopiero niedawno zrozumiałem ten błąd, bowiem dałem jej nadzieję że wrócę do niej i będzie jak dawniej. Niestety zrozumiałem to za późno, bowiem nie był to pierwszy mój błąd w tej relacji.
Kiedy podjąłem kolejną próbę rozstania, była powtórka z poprzedniej sytuacji. Odsunąłem się od niej, mieliśmy długi czas ciche dni, ale ciągłe telefony i sms od niej sprawiały że zaś nawiązałem kontakt. Jakoś nie potrafiłem jej zbyć, bowiem ciągłe w głowie miałem jej problemy, to że potrzebuje wsparcia, pomocy, dobrego słowa itp.
Kiedy chciałem podjąć ostateczną próbę i rozejść się w miarę na ludzkich zasadach to niestety, zachorowała na nowotwór tarczycy, miała operację oraz radiojod (lekarze na wszelki wypadek po wycięciu organu z nowotworem podają pacjentowi radioaktywny jod, aby wytępić komórki nowotworowe które mogły się ukryć w węzłach chłonnych). Chce abym się wprowadził do niej, bo potrzebuje opieki, ciągłe słyszę o tym że jest to mój obowiązek jej pomagać itp.
Z jednej strony nie kocham jej i naprawdę nie wiem czy będę w stanie się nią zajmować, z drugiej strony czuję moralny obowiązek zaopiekowania się nią (ma niskie zarobki, do tego choroba, problemy z bratem, ja zaś dobrze zarabiam i nie mam problemów ze zdrowiem).
I naprawdę jestem w rozterce, żałuję że trzy lata temu nie odszedłem, bo teraz naprawdę nie wiem co zrobić, odszedłbym ale boję się potępienia ze strony ludzi (bo odszedł gdy go potrzebowała, zachował się samolubnie bo chciał mieć wolne od problemów itp.). Boję się też potępienia Bożego, bowiem czuję się że odmawiam pomocy potrzebującemu, w imię mojego egoizmu i samolubnego życia (parę razy słyszałem od niej że chcę nic dla mniej nie znaczę i tylko moje ego i moja osoba są ważne a ona nie)

Wiem że w dużej mierze to moja wina że ta sytuacja tak wygląda ale naprawdę nie mam pojęcia co mam zrobić. Zostawić Ją, ze świadomością że będzie sama, z nędzną pensją i samotnością (chciałem jej przelewać pieniądze na życie, ma też przyjaciół, więcej niż Ja, oraz znajomych ale wiadomo jak to jest .Ma też niestety dość trudny charakter i czasami bywa tak, że nawet z najlepszym przyjacielem się pokłóci ale sami wiedzie że relacje międzyludzkie nie są proste).

Jak rozmawiałem ze znajomymi, wielu radzi abym zerwał, ale boję się konsekwencji że np.: przerwie leczenie, zabije się, i będę miał ręce splamione jej krwią. Nie wiem naprawdę co zrobić:( Będę wdzięczny za wasze rady, pomoc i modlitwy w szczególności za „moją” dziewczynę.

Proszę o konstruktywne komentarze i ewentualne rady co zrobić, bo sam już nie mam na to pomysłów. Komentarze typu „ty chodzący śmieciu” nie pomogą bo wiem że tak mogę być odebrany i całkiem podobnie się czuję.

Dziękuję wam

 Tematy Autor  Data
 Pomoc przy cieżkim zerwaniu. nowy Paweł 
  Re: Pomoc przy cieżkim zerwaniu. nowy Estera 
  Re: Pomoc przy cieżkim zerwaniu. nowy Margaret 
  Re: Pomoc przy cieżkim zerwaniu. nowy %&§$ 
  Re: Pomoc przy cieżkim zerwaniu. nowy Hanna 
  Re: Pomoc przy cieżkim zerwaniu. nowy Anka 
 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: