Autor: Krystyna (---.centertel.pl)
Data: 2020-02-25 20:36
Dręczy mnie jeden problem i nie wiem, jak sobie z nim poradzić. Mianowicie: mieszkam na Górnym Śląsku w jednej z zabytkowych i codziennie odwiedzanych przez turystów dzielnicy. W centrum tej dzielnicy znajduje się moja parafia, do której uczęszczam na Msze. Oczywiście, jako,że kościół jest również kościołem zabytkowym, więc zawsze między Mszami jest w nim sporo turystów, robią zdjęcia, oglądają, niektórzy czasem pozostają na mszy. Najwięcej wycieczek mamy właśnie z Niemiec, ale są też Anglicy, Włosi i inne państwa. Mój problem polega na tym, że odkąd informacje o koronawirusie rozprzestrzeniły się po świecie, to zaczęłam sie bać właśnie chodzenia do kościoła. Już tydzień temu opuściłam Mszę i strach nie mija nadal. Ma to właśnie związek z tymi turystami w naszym kościele. Po prostu się boję, że któryś turysta zza granicy może mnie zarazić. Oczywiście nie używamy już kropielnic, znak pokoju także ksiądz polecał, by nie przekazywać sobie osobiście, no ale mimo to się boję zarażenia. Rok temu zakończyłam leczenie onkologiczne - co jest dodatkowym stresem, ponieważ mam dbać o odporność, by choroba nie miała nawrotu, poza tym mój organizm po przebytych chemioterapiach nie jest jeszcze zregenerowany, a bardziej osłabiony. Z drugiej strony mam ogromne wyrzuty sumienia, gdyz nawet chorując ciężko wsiadałam w autobus i przystanek do kościoła dojeżdzałam, nie opuszczałam mszy świętych, no chyba, że czułam sie bardzo źle. A teraz tak potrzebuję kontaktu z Bogiem, Komunii, a z drugiej strony ten strach, żeby nie złapac tego koronawirusa. A co jeśli ta epidemia potrwa np. kilka miesięcy? Nie wyobrażam sobie niechodzenia do kościoła kilka miesięcy. Co zrobić? Czy walczyć ze swoim lekiem i zaufać Bogu, czy... zrezygnować z Mszy i Komunii z powodu strachu o własne zdrowie? Pomóżcie mi proszę rozwiązać ten dylemat, inaczej może na to spojrzeć
|
|