Autor: Michał (---.static.ip.netia.com.pl)
Data: 2020-03-11 18:37
Dziękuję za Wasze odpowiedzi. Tak czuję, że mam złe myślenie i je muszę zmienić. I że chodzi o dary duchowe, jak pisze Robson. Przez słowo talent rozumiem właściwie te dary duchowe, ale nie potrafię tak dokładnie zrozumieć o co chodzi, ale bardziej może tej przypowieści zrozumieć, szczególnie, że jest to zdanie złego sługi, a później potwierdzenie Pana Boga, że: „chce On zbierać tam gdzie nie rozsypał, albo chce żąć tam gdzie nie zasiał”. Pojawiają się w mojej głowie różne wyjaśnienia. Pan Bóg daje jakiś talent, cokolwiek to jest, i należy go nie zmarnować, nie zakopać, użyć, a może nawet koniecznie pomnożyć -----> tylko tu nie wiem czy w sobie pomnożyć czy w innych ludziach. Te słowa o tym, że Pan Bóg nie rozsypuje, ale chce zbierać, nie sieje, ale chce żąć, kojarzą mi się z tym, że to my mamy rozsypać, zasiać, aby coś wyrosło i plony mógł zbierać Pan Bóg. Kojarzy mi się to w sposób właściwie jeden. Że otrzymuję od Pana Boga wiarę, dary wszelkie, miłość, męstwo, odwagę, pracowitość, umiejętność i idę na świat, by podczas codziennego życia sprawiać, by inni mieli to samo co ja. Ponieważ Pan Bóg nie zasiał w pewnych innych osobach słowa, a chce aby taki sługa zasiał w innych osobach to słowo (stąd te słowa, że chce żąć Bóg, ale sam nie zasiał, a to do sługi należy), aby wyrosła w tych innych osobach wiara, nadzieja, miłość i tak dalej, aby byli chrześcijanami i stali się tacy jak ja, albo ogólnie jak dany sługa, który ma od Boga dary. I wtedy to by oznaczało, że ja miałem talent, i sprawiłem, że zasiałem Słowo w innych osobach i powstało 100 takich jak ja, albo ogólnie jak ten sługa i w ten sposób jest pomnożony talent, bo postało 100 nowych chrześcijan. Ale aby zasiać w innych słowo, trzeba dawać dobre świadectwo, trzeba z odwagą głosić ewangelię, nawracać innych. Siać tak po świecie, aby Pan żął innych ludzi, te owoce z nich, wiarę, nadzieję, miłość, kochanie Go przez nich i wybranie Pana Jezusa przez nich na Pana i Zbawiciela, bo nie zasiał w nich ziarna Pan Bóg, ale chce zbierać, więc sianie zostawił głoszącym ewangelię, to znaczy tym, którzy głodnego nasycą i odwiedzą więźnia, pójdą do pracy zarobić, a później wydać pieniądze na własne przeżycie i na swoich i domowników i potrzebujących, czasem dadzą dobrą radę, dadzą świadectwo, biednemu dadzą wody i tak dalej. I dzięki temu sieją Słowo w innych. A może wtedy już Pan Bóg podlewa, użyźnia glebę, niszczy ciernie, skałę, drogi, kruki, i może pada na żyzną glebę wtedy ziarno u innych. Ale zasiać – to by należało do sług, którym dane zostały te dary do tego. Ja nie mam (jeszcze?) daru odwagi [przeciw tchórzostwu], męstwa [przeciw tchórzostwu], pracowitość [przeciw lenistwu], umiejętności [przeciw wyuczonej bezradności]. Tylko tu mi się nie zgadza za bardzo to, że co by oznaczało że dany sługa otrzymuje 5 talentów i jak by to się odnosiło do tego, że sieje w innych i powstaje 200 chrześcijan. Czy każdy z nich to jest jeden talent, bo zarobił innych ludzi i dał ich Bogu? Tego nie rozumiem. Ale mniej kojarzy mi się talent z czymś co by wiązało się z rozwojem samego siebie, nie wiem jak można by siać i co siać w sobie samym, aby coś we mnie wyrosło, aby Pan Bóg mógł to ze mnie samego żąć. W sensie że Pan Bóg daje mi zalążek wiary, a ja to rozwijam (nie wiem czy sam, czy przez pomoc Pana Boga) w coś więcej, w sensie w sobie samym – trudno mi to pojąć. Dlatego trudno mi pojąć tę przypowieść tak do końca. W sensie co by oznaczał tak na pewno talent, i gdzie się sieje i co się sieje i kto sieje (bo nie Pan Bóg – bo tak sam powiedział, że nie sieje, ale chce zbierać) ---> ale wtedy też w takim razie co Pan Bóg żnie, zbiera.
|
|