logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Tchórzostwo, zakopanie talentu, Miłosierdzie.
Autor: Michał (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2020-03-10 05:36

Szczęść Boże.

Nurtuje mnie taka kwestia. Czy jeśli na spowiedzi wyznam księdzu i Panu Jezusowi lub na Sądzie Ostatecznym lub gdy Pan Jezus przyjdzie lub po śmierci na Sądzie Szczegółowym --> jeśli wyznam z żalem wtedy, w tych sytuacjach, że tchórzyłem często i byłem leniwy i gnuśny i zakopałem talent wiele razy (głównie z powodu tchórzostwa), dokonałem w tym zaniedbań, i zakopałem ten dany talent, a mimo to będę chciał Miłosierdzie Boga i Zbawienia i będę bardzo żałował tego, to --> czy to na spowiedzi, czy w tych przypadkach Sądów co wymieniłem, po śmierci, Pan Bóg powie do mnie i zacytuje mi słowa z Pisma, z przypowieści o talentach, że mam iść tam gdzie płacz i zgrzytanie zębów w ciemności i mam iść precz, bo jestem sługą złym i gnuśnym? Jak gdyby tchórzostwo, ten grzech tchórzostwa, zakopania talentu, „przymusza” (to pewnie złe słowo) Pana Boga do zacytowania do danej osoby, która zakopała talent, tych słów wypowiadanych przez Człowieka Twardego z przypowieści o talentach – i ponieważ tam jest pokazany wzór jak Pan Bóg postępuje z osobą, która zakopała talent, to jest jakby przymuszony On wypełnić Swoje Słowo z przypowieści o talentach i postąpić zgodnie z nim? Czyli nawet jak na sądzie będę żałował, że zakopałem talent, to samo to, że jest to sytuacja z Pisma, czyli właśnie owe zakopanie talentu, to możliwość jest tylko jedna dla Pana Boga, czyli postąpić zgodnie z tym słowem z Pisma i wrzucić taką osobę gdzie płacz i zgrzytanie zębów i koniec dla niej, ma iść do piekła? To Słowo z przypowieści o talentach bardzo mnie stresuje. Bo wielu rzeczy nie robię, z powodu tchórzostwa, a czas tyka, czasu coraz mniej, a ja prawdopodobnie do końca życia z powodu tchórzostwa nie odważę się ich zrobić. I czuję potrzask. Czas mija, a ja mam wrażenie, że żałowanie tchórzostwa i zakopania talentu nie może być odpuszczone, bo sługa z przypowieści o talentach --> jest pokazane jak został potraktowany przez Człowieka Twardego. I czuję przez słowo z przypowieści o talentach Twardość Człowieka Twardego czyhającą nade mną. A ja ciągle się boję. I to jest jak wyrok, że czasu coraz mniej, bo przecież trzeba umrzeć, a potem sąd, albo Pan Jezus przyjdzie i wtedy czas się skończy. A słowa z przypowieści o talentach co do zakopania talentu muszą być wykonane. To jest dla mnie bardzo dziwne i trudne i sprawia mi wielki stres i daje niepokój i presję od Pana Boga, że jest On bardzo Twardy na tchórzostwo i zakopanie talentu i że musi On postąpić tak jak tam jest powiedziane w przypowieści o talentach. Bo gdyby jakiś ktoś zakopał talent, a Pan Bóg by mu nie powiedział tych słów z przypowieści o talentach, ale mimo to wziął go do nieba i przebaczył mu, i poszedł by on do nieba, to po co było by to słowo z przypowieści o talentach o tym jak On postępuje z kimś kto zakopie talent, że ma iść do piekła? Nie rozumiem tego. Jestem w poczuciu ciągłego zagrożenia i czuję presję na moje tchórzostwo ze strony Pana Boga. A jak mówiłem - pewnie do końca życia wielu rzeczy nie zrobię właśnie z powodu tchórzostwa. Czy to znaczy, że jest ta presja i mam się odważyć, bo jak nie to Pan Bóg zacytuje do mnie słowa z przypowieści o talentach? I czasu jest coraz mniej na to i stąd ta presja? Bo jak wyznam Panu Bogu, że zakopałem talent (bo się bałem i tchórzyłem), ale powiem Mu, że bardzo tego żałuję (że tak się bałem i nie miałem odwagi), to Pan Bóg powie do mnie mimo tego, że mam iść tam gdzie płacz i zgrzytanie zębów i to będzie uwieńczenie Jego Twardości i wykonanie ostateczne Jego presji, którą byłem obciążony w czasie życia, by zdążyć przed śmiercią przełamać tchórzostwo i się odważyć --> ale nie zdążyłem i stchórzyłem i zakopałem? I koniec?

Czy jest tylko jedna opcja – czyli przełamać tchórzostwo i nie zakopać talentu? Bo tchórzostwo i zakopanie talentu „musi” być tak potraktowane jak przykład tego pokazał Pan Bóg w słowach Ewangelii z przypowieści o talentach?

 Re: Tchórzostwo, zakopanie talentu, Miłosierdzie.
Autor: Mateusz (31.42.21.---)
Data:   2020-03-10 15:26

Przede wszystkim jest tu do przełamania coś innego: Twoje myślenie, że Pan Bóg działa przeciwko Tobie i tylko czeka, żeby Cię ukarać. Tak nie jest, pod warunkiem, że robisz coś, aby rozwijać swoje talenty. Ich rozwój określiłbym mianem konieczności. Ale nie dlatego, że w przeciwnym wypadku czeka człowieka kara, lecz raczej z uwagi na to, że korzystanie z nich jest po prostu niezbędne w życiu. Masz do czegoś talent, więc to robisz, zarabiasz pieniądze i w sytuacji idealnej pomagasz jeszcze innym. A nie ma chyba zawodu, który służyłby jedynie pożytkowi osoby go wykonującej, więc jeśli tylko przełamiesz się, a potrzebę tego odczuwasz sam, to i rozwiniesz talent, który dostałeś i przysłużysz się dobru wspólnemu.

 Re: Tchórzostwo, zakopanie talentu, Miłosierdzie.
Autor: Robson (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2020-03-10 22:48

Talenty z przypowieści są to bardziej dary duchowe niż jakiekolwiek "talenty" typu zdolności i umiejętności. Potwierdza to ich natura: ktokolwiek "puszcza je w obrót" zawsze zyskuje, na rozwijaniu swoich zdolności np. do muzyki można stracić, bo nie każdy przecież zrobi karierę.

Motywacja "gnuśnego sługi" jest tutaj kluczem: on nie pragnął przypodobać się swojemu panu, ani się go nie bał, tylko uznał że jest zbyt wymagający, więc kombinował jak się wykpić tanim kosztem: "nic nie straciłem, więc się nie czepiaj" -- tak można by sparafrazować jego ostatnie słowa.

Duchowo postawa tego sługi przypomina mi tych letnio-wierzących, którzy swoją cnotę budują na własnym osądzie co do łamania przykazań. "Ja nikogo nie zabiłem, nie okradłem, więc jestem przyzwoitym człowiekiem, więc Pan Bóg nic mi do zarzucenia mieć nie może". To jest podobna hardość i lekceważenie, za którą sługę spotkał jego los.

Twoja postawa jest krańcowo od tego odległa. Sądzę, że nie powinieneś się koncentrować na jakichś nierozwijanych zdolnościach czy niepodjętym wysiłku do rozwoju kariery itp. To co interpretujesz jako swoje "tchórzostwo" wcale nie musi nim być, skoro sa różne uwarunkowania typu fobie społeczne albo tzw. "wyuczona bezradność" z jakichś przeżytych traum. To raczej do przepracowania psychologicznie niż problem duchowy, moim zdaniem.

 Re: Tchórzostwo, zakopanie talentu, Miłosierdzie.
Autor: Margaret (---.wieszowanet.pl)
Data:   2020-03-10 23:45

Jak rozumiesz w tym kontekście słowo "talent"?

 Re: Tchórzostwo, zakopanie talentu, Miłosierdzie.
Autor: Michał (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2020-03-11 18:37

Dziękuję za Wasze odpowiedzi. Tak czuję, że mam złe myślenie i je muszę zmienić. I że chodzi o dary duchowe, jak pisze Robson. Przez słowo talent rozumiem właściwie te dary duchowe, ale nie potrafię tak dokładnie zrozumieć o co chodzi, ale bardziej może tej przypowieści zrozumieć, szczególnie, że jest to zdanie złego sługi, a później potwierdzenie Pana Boga, że: „chce On zbierać tam gdzie nie rozsypał, albo chce żąć tam gdzie nie zasiał”. Pojawiają się w mojej głowie różne wyjaśnienia. Pan Bóg daje jakiś talent, cokolwiek to jest, i należy go nie zmarnować, nie zakopać, użyć, a może nawet koniecznie pomnożyć -----> tylko tu nie wiem czy w sobie pomnożyć czy w innych ludziach. Te słowa o tym, że Pan Bóg nie rozsypuje, ale chce zbierać, nie sieje, ale chce żąć, kojarzą mi się z tym, że to my mamy rozsypać, zasiać, aby coś wyrosło i plony mógł zbierać Pan Bóg. Kojarzy mi się to w sposób właściwie jeden. Że otrzymuję od Pana Boga wiarę, dary wszelkie, miłość, męstwo, odwagę, pracowitość, umiejętność i idę na świat, by podczas codziennego życia sprawiać, by inni mieli to samo co ja. Ponieważ Pan Bóg nie zasiał w pewnych innych osobach słowa, a chce aby taki sługa zasiał w innych osobach to słowo (stąd te słowa, że chce żąć Bóg, ale sam nie zasiał, a to do sługi należy), aby wyrosła w tych innych osobach wiara, nadzieja, miłość i tak dalej, aby byli chrześcijanami i stali się tacy jak ja, albo ogólnie jak dany sługa, który ma od Boga dary. I wtedy to by oznaczało, że ja miałem talent, i sprawiłem, że zasiałem Słowo w innych osobach i powstało 100 takich jak ja, albo ogólnie jak ten sługa i w ten sposób jest pomnożony talent, bo postało 100 nowych chrześcijan. Ale aby zasiać w innych słowo, trzeba dawać dobre świadectwo, trzeba z odwagą głosić ewangelię, nawracać innych. Siać tak po świecie, aby Pan żął innych ludzi, te owoce z nich, wiarę, nadzieję, miłość, kochanie Go przez nich i wybranie Pana Jezusa przez nich na Pana i Zbawiciela, bo nie zasiał w nich ziarna Pan Bóg, ale chce zbierać, więc sianie zostawił głoszącym ewangelię, to znaczy tym, którzy głodnego nasycą i odwiedzą więźnia, pójdą do pracy zarobić, a później wydać pieniądze na własne przeżycie i na swoich i domowników i potrzebujących, czasem dadzą dobrą radę, dadzą świadectwo, biednemu dadzą wody i tak dalej. I dzięki temu sieją Słowo w innych. A może wtedy już Pan Bóg podlewa, użyźnia glebę, niszczy ciernie, skałę, drogi, kruki, i może pada na żyzną glebę wtedy ziarno u innych. Ale zasiać – to by należało do sług, którym dane zostały te dary do tego. Ja nie mam (jeszcze?) daru odwagi [przeciw tchórzostwu], męstwa [przeciw tchórzostwu], pracowitość [przeciw lenistwu], umiejętności [przeciw wyuczonej bezradności]. Tylko tu mi się nie zgadza za bardzo to, że co by oznaczało że dany sługa otrzymuje 5 talentów i jak by to się odnosiło do tego, że sieje w innych i powstaje 200 chrześcijan. Czy każdy z nich to jest jeden talent, bo zarobił innych ludzi i dał ich Bogu? Tego nie rozumiem. Ale mniej kojarzy mi się talent z czymś co by wiązało się z rozwojem samego siebie, nie wiem jak można by siać i co siać w sobie samym, aby coś we mnie wyrosło, aby Pan Bóg mógł to ze mnie samego żąć. W sensie że Pan Bóg daje mi zalążek wiary, a ja to rozwijam (nie wiem czy sam, czy przez pomoc Pana Boga) w coś więcej, w sensie w sobie samym – trudno mi to pojąć. Dlatego trudno mi pojąć tę przypowieść tak do końca. W sensie co by oznaczał tak na pewno talent, i gdzie się sieje i co się sieje i kto sieje (bo nie Pan Bóg – bo tak sam powiedział, że nie sieje, ale chce zbierać) ---> ale wtedy też w takim razie co Pan Bóg żnie, zbiera.

 Re: Tchórzostwo, zakopanie talentu, Miłosierdzie.
Autor: Robson (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2020-03-13 09:44

Generalnie: wszystko co dobre pochodzi od Boga. To co dobrego zdziałamy też od Niego pochodzi i do Niego wraca... Jezu sam powiedział "beze Mnie nic nie może uczynić". Generalnie jedynie co możemy dać "od siebie" to nasza postawa gotowości i odpowiedzi na zaszczyt uczestniczenia w Bożych dziełach. Jak mamy taką postawę (zauważ, że dobrzy słudzy też nic właściwie sami nie robili, tylko ODDALI swoje talenty, a one dalej same rosły bez ich udziału).

Ja bym to tak rozumiał, ale żywe Słowo Boże zawsze trochę umyka zrozumieniu jednego człowieka, i do Ciebie czy do kogoś kto będzie żył choćby za kolejne dwa tysiące lat przemówi pewnie na inny sposób.

Co do głoszenia Słowa: każdy chrześcijanin jest powołany, ale każdy na swój sposób, nie każdy musi być kaznodzieją albo świadczyć w sposób heroiczny, jak kanonizowani święci. Uważam, że jest tyle samo dróg, co ludzi :)

Z Bogiem.

 Re: Tchórzostwo, zakopanie talentu, Miłosierdzie.
Autor: #%@&* (---.17-3.cable.virginm.net)
Data:   2020-03-13 10:10

Chciałem Ci pomóc, ale nie dałem rady doczytać. Czy mógłbyś jeszcze raz ująć swój problem w jednym zdaniu? Wtedy byłoby zdecydowanie łatwiej.

 Re: Tchórzostwo, zakopanie talentu, Miłosierdzie.
Autor: Michał (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2020-03-13 16:50

Dziękuję za te odpowiedzi. Na razie nie umiem doprecyzować, ani napisać jakoś zwięźlej. Zostawię to na razie. Przez tę sytuację z wirusem jakoś nie mam na razie miejsca na to.

Dziękuję za pomoc.

 Re: Tchórzostwo, zakopanie talentu, Miłosierdzie.
Autor: danusia (178.219.104.---)
Data:   2020-03-15 21:35

Michale, Pan Bóg w pierwszym rzędzie obdarzył człowieka wolną wolą i zazwyczaj obdarowując każdego z osobna, daje możliwość wypełnienia, użycia tych darów, talentów. Piszesz o tchórzostwie, lenistwie. Czy nie jest tak że męczysz się z jakąś niemocą, która różne może mieć przyczyny? Coś Cię przerasta wiec zostaw to. Czy może ktoś w Twoim otoczeniu jest wymagający i oceniający i stąd myślisz, że Bóg jest taki sam, a tak nie jest.
Bóg jest samą miłością. Czego się lękasz? Każdy dzień jest darem i sam fakt że żyjesz, podejmujesz proste czynności by trwać, jest mówieniem Bogu "tak". Nie musisz produkować chrześcijan, bo nie jesteśmy w fabryce a człowiek nie jest manekinem złożonym z części, które dopasowujemy jak chcemy. Życzę Ci dużo radości w Bogu.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: