logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Mąż obojętny w wierze?
Autor: katoliczka (---.centertel.pl)
Data:   2020-03-30 12:17

Mam prawie 35 lat. Nigdy wcześniej nie byłam w związku, przez co bardzo cierpiałam obserwując kuzynki, znajome, najpierw będące w związkach, potem wychodzące za mąż, rodzące kolejne dzieci, sama słuchając pytań a często wręcz pretensji otoczenia, dlaczego wciąż jestem sama. Przez długi czas byłam przekonana, że mam powołanie do samotności, że taka jest właśnie wola Boża względem mnie. Było to chyba skutkiem obawy przed odrzuceniem. Potem zapisałam się na portal randkowy nadal będąc przekonaną, że mam powołanie do samotności. Jeden z pierwszych mężczyzn, z którymi pisywałam, przekonał mnie do spotkania. Zauroczyłam się w nim. On cały czas podkreślał, że z naszej znajomości nie wyniknie nic więcej niż koleżeństwo a kobiety dziś za wszelką cenę chcą jak najszybciej znaleźć męża. Ostatecznie odszedł. Spotykałam się potem z kolejnymi mężczyznami, ale przez dwa lata cały czas myślałam o nim. Byłam przekonana, że nigdy nie spotkam mężczyzny, który pokochałby mnie, ale jednocześnie byłam pewna, że jeśli z kimś nawet chociażby pisywać, to tylko z kimś, kto Boga stawia na pierwszym miejscu, kto wyznaje i stosuje wartości katolickie, a dla mnie będzie wsparciem w wierze a nigdy nie spotkam się z kimś, kto jest niepraktykujący i kto oddalałby mnie od Boga. Korzystałam tylko z portali katolickich. Panowie, z którymi pisywałam, potem spotykałam się, byli wierzący (podobno, bo nie miałam okazji tego tak naprawdę sprawdzić). Każda znajomość kończyła się jednak albo zakończeniem znajomości przez nich, albo nie odezwaniem się, w dwóch (z kilkunastu) przypadkach to ja zakończyłam znajomość, bo jeśli chłopak nie mial w sobie zupełnie niczego, co przyciągałoby mnie do niego jako do mężczyzny, a wręcz miał coś, co mnie odpychało, kontynuowanie takiej znajomości uważałam za nieuczciwość wobec Boga, tego człowieka i siebie samej. W większości jednak to oni odrzucali mnie. A tylko Pan Bóg jeden wie ile czasu, cierpliwości wymaga nawiązywanie znajomości przez internet. Ostatecznie poddalam się, jeśli chodzi o katolickie portale internetowe. Brałam udział w spotkaniach przykościelnych dla osób modlących się o dobrego współmałżonka. Jedyne co z tego wyniknęło to kolejne niespełnione zauroczenie. Spotkania zostały zakończone. Zaczęłam należeć do grupy przykościelnej. Znów ktoś mnie się spodobał. Z racji tego jednak, że jest to grupa ewangelizacyjna, charyzmatyczna, zrezygnowałam z udzialu w niej, bo mimo poznania świetnych ludzi wiem, że ani ja nie jestem stworzona do tej wspólnoty, ani nie jest to wspólnota dla mnie. W czasie, gdy chyba ostatecznie już wyczerpały się wszystkie moje możliwości poznania wierzącego męża, w moim środowisku, w trakcie wykonywania codziennych czynności, spotkałam kogoś, kto od pierwszego spojrzenia na niego spodobał mi się fizycznie (a jeśłi w celach matrymonialnych kobieta spotyka się z panami, spośród których żaden nie jest jakoś szczególnie dla niej "pociągający", spotkanie naprawdę przystojnego, "męskiego" mężczyzny jest wręcz jak objawienie) i - co było dla mnie zupełną nowością - skutecznie zaczął o mnie zabiegać. Oczywiście myślałam już, że to dar, znak, odpowiedź na moje wieczne troski i łzy od Pana Boga. Już po kilu tygodniach znajomości pytał mnie czy wyobrażam sobie zostać jego żoną i podpytywał kiedy mógłby mi się oświadczyć - mnie, która całe lata przepłakała z rozpaczy, że nigdy nie znajdę męża, że nikt mnie nie chce a jeśłi już to ktoś, z kim ja nie wyobrażam sobie wspólnego życia. Poprosiłam o czas, który niedługo minie (tak jak niedługo minie, a tak naprawdę może już dawno minęła, moja szansa na zostanie matką, a tym bardziej na zostanie matką zdrowego dziecka). On jest dobrym człowiekiem, jest katolikiem, ale niepraktykującym. Owszem, pójdzie ze mną w niedzielę do kościoła (a raczej poszedł zanim rozprzestrzeniła się pandemia), czasem wspomina, że jakieś wydarzenie z jego życia to musiała być Boża interwencja, ale już np wspólne zamieszkanie przed ślubem, seks przedmałżeński to dla niego coś normalnego, świadczącego o miłości dwojga osób. Od początku mówiłam mu, że z racji wiary z seksem chcę czekać do ślubu a i wspólne zamieszkanie to dopiero po ślubie, w żadnym wypadku przed. Bardzo mu się to nie podobało, wiele razy podejmował ten temat namawiając mnie na to, co przed ślubem było dla mnie niedopuszczalne. Właściwie rozstaliśmy się z powodu różnych zdań, ale dzięki temu wiem, jak bardzo mnie go wtedy brakowało (on mówił, że jemu brakowało mnie), ostatecznie do siebie wróciliśmy.
Kocham go i nie wyobrażam sobie rozstania z nim i życia bez niego ale też - z racji wszelkich moich wcześniejszych wyobrażeń o przyszłym mężu i małżeństwie - nie wyobrażam sobie tego, żeby był moim mężem. Tak bardzo zawsze marzył mnie się mąż wierzący, praktykujący, silniejszy w wierze ode mnie. Z drugiej strony nigdy nie wiem czy ktoś na początku wierzący i praktykujący zawsze taki będzie. Ani czy ten wierzący nie jest wierzący z pozoru. Znów jestem na rozstaju dróg i bardzo proszę o pomoc.

 Re: Mąż obojętny w wierze?
Autor: danusia (178.219.104.---)
Data:   2020-03-30 14:02

Jesteś konsekwentną i mądrą osobą w dążeniu do celu :) Pozostań w tych przekonaniach, bo relacja budowana na mocnym fundamencie duchowym, w przyszłości będzie procentowała.
Nie mam na myśli dewocji, która zasadza się na traktowaniu Pana Boga w zewnętrznej oprawie a jak przychodzą trudne doświadczenia i decyzje, no to uciekamy albo wybieramy bylejakość życia.
To jest piękne marzenie bycie w takiej wspólnocie silnej w wierze. Trzeba mieć nadzieję i pełnić wolę Bożą w takich warunkach jakie mamy.

Myślę, że Duch Święty udzieli Ci daru widzenia, osoby prawdziwie wierzącej. Doświadczenie wiary i rzetelnych postaw życiowych, nie zmienia się tak na pstryknięcie. Człowiek już doświadczony i umocniony, nie rezygnuje z Boga najwyższego dobra.
Szczęść Boże.

 Re: Mąż obojętny w wierze?
Autor: Magdalena (---.centertel.pl)
Data:   2020-03-30 18:33

katoliczko,

Czy narzeczony robi Ci jakieś wymówki z powodu Twojej wiary, udziału w Eucharystii, modlitwy i wychowania dzieci w wierze katolickiej? Czy ma jakiekolwiek zastrzeżenia? Jeżeli nie, to jest nadzieja, ze być może i on (z czasem) z Bożą i Twoją pomocą powróci do Boga... Religijna i roztropna żona może wiele dokonać własnym przykładem. Znam takie przypadki.

Z seksem jednak koniecznie poczekajcie do nocy poślubnej. Przecież się nie pali :)

Pozdrawiam

 Re: Mąż obojętny w wierze?
Autor: Klara (---.centertel.pl)
Data:   2020-03-30 21:18

To co napewno wiem że mogę Ci radzić to trwanie przy swoich wartościach - nie rezygnuj z czystości nawet dla osoby którą wiesz że kochasz. Pokaż swoje swiadectwo czystości, a może tym przekonasz swojego wybranka do żywego zainteresowania się Bogiem. Jeśli jednak on będzie naciskał na mieszkanie lub współżycie przed ślubem - może zastanów się czy to z jego strony naprawdę miłość. Czy nie chcciałby poczekać ze względu na szacunek do Ciebie choćby. Nie gniewaj się że tak piszę, po prostu ja to tak widzę ogólnie w relacjach. Cierpliwość dobrze świadczy o mężczyźnie, czy to wierzącym czy nie. Polecam Ci poczytać o Nowennie Pompejańskiej, jest wiele świadectw gdzie ktoś z powodzeniem wymodlił żarliwą wiarę dla bliskiej osoby, dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Z Bogiem :)

 Re: Mąż obojętny w wierze?
Autor: Renata ewangelikalna (---.nette.pl)
Data:   2020-03-30 22:36

Witaj,
nie czuję się na siłach odpowiedzieć na główny Twój problem, choć myślę, że Cię rozumiem. Jestem protestantką i choć sama jestem mężatką, mam w otoczeniu i mężczyzn i kobiety w analogicznej sytuacji do Twojej, a, że protestantów w Polsce jest mało, to u nas naprawdę mamy poważny problem ze znalezieniem małżonka w Chrystusie.
Chciałam jednak odnieść się do nadmienionej sprawy dzieci. Sama ma trójkę. Choć oczywiście, najlepiej urodzić pierwsze dziecko przed trzydziestką, to później także zdecydowana większość dzieci rodzi się zdrowych. Swoją trzecią pociechę urodziłam bez problemów w wieku 38 lat, a moja lekarka ma czwórkę dorosłych już dzieci - wszystkie urodziła, kiedy była już po czterdziestce.

Jak mówi pewien protestant, Joe Łosiak, z własnego doświadczenia - w małżeństwie lepiej przeżyć 25 dobrych lat niż 50 jako takich:-)

Pozdrawiam Cię, z modlitwą.

 Re: Mąż obojętny w wierze?
Autor: Beata (78.9.6.---)
Data:   2020-03-31 01:13

Nie odrzucaj tego człowieka. Pan Bóg kocha wszystkich i o wszystkich się troszczy. Może przez Ciebie chce tą osobę zaprowadzić do siebie. Spróbuj.

 Re: Mąż obojętny w wierze?
Autor: rrrr (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2020-03-31 08:30

Co jest dla Ciebie ważniejsze - bycie w zgodzie sama z sobą, czy bycie z kimś w związku? Musisz sama odpowiedzieć sobie na to pytanie.

 Re: Mąż obojętny w wierze?
Autor: Krzysia (---.koba.pl)
Data:   2020-03-31 14:52

Biorąc pod uwagę moje doświadczenie życia z niepraktykującym mężem, jestem skłonna odradzać Ci to małżeństwo. Moje życie było pełne konfliktów nie tylko z powodu chodzenia-nie chodzenia do kościoła, ale głównie w kwestii wychowania dzieci. Obecnie mam oboje poważny problem zarówno z utratą wiary przez dorosłe córki i wychowywanie naszej wnuczki bez Boga i we wrogości do Kościoła, jak i ze zwykłymi relacjami z nimi. Żyję w bólu, pokładam nadzieję w Bogu i modlitwie, że to się zmieni, ale czasu mam mało, bo mam 65+, a córki ok 40. Mając męża, z którym nie będziecie patrzeć w życiu w jednym kierunku i mieć rozbieżne poglądy na wychowanie oraz spędzanie czasu, będzie Ci bardzo trudno, jak mnie. Może być tak,że mąż pod Twoim wpływem zmieni swój sposób patrzenia na wiarę i praktyki, ale musisz to rozeznać teraz, przed decyzją, a to zajmie Ci sporo czasu..... I będzie próbą dla Twoich przekonań, czy nie poluzujesz lub jeszcze gorzej - zrezygnujesz.
Życzę Ci właściwego wyboru, bo od tego zależy szczęście Twoje i Twojej rodziny, bo dzieci jeszcze możesz mieć. Ja na Twoim miejscu postawiłabym Boga na pierwszym miejscu. Wszystkiego dobrego.
PS To, że się kochacie wiąże się też z zauroczeniem, które kiedyś minie, a realia życia zweryfikują, czy to jest prawdziwa miłość, bo ona jest decyzją i wyborem, a nie tylko uczuciem. Tego mnie nauczyło życie, ale raczej za późno.

 Re: Mąż obojętny w wierze?
Autor: grześnica (---.multi.internet.cyfrowypolsat.pl)
Data:   2020-03-31 17:09

Mam bardzo podobne problemy z mężem i dorosłą córką co Krzysia. Naprawdę jest ciężko. Jeśli mimo wszystko zdecydujesz się na małżeństwo, to polecam:
https://www.youtube.com/watch?v=um3eWRV8V7c

 Re: Mąż obojętny w wierze?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2020-03-31 18:47

Moi rodzice byli ze sobą przez ponad 50 lat wiernego sakramentalnego małżeństwa, do śmierci Taty. Mój Tato nie praktykował. Był najkochańszym ojcem i choć nie wiem, co go blokowało (przeczuwam jakąś ranę). Jestem przekonana, że nie należy automatycznie odradzać małżeństwa z powodu tego, że jedna strona nie praktykuje, a nawet - nie wierzy. Ani mama, ani żadne z dzieci wiary nie straciło. Jedno jest osobą konsekrowaną.

 Re: Mąż obojętny w wierze?
Autor: Margaret (---.wieszowanet.pl)
Data:   2020-04-01 17:23

Osobiście sądzę, że chyba nie wyszłabym za mąż za osobę niewierzącą. Na szczęście nie miałam takich dylematów.
Natomiast dzieci nawet wierzących i praktykujących rodziców mogą przestać chodzić do kościoła albo zupełnie stracić wiarę i nie ochrzcić własnych dzieci - piszę o znanych sobie przypadkach.
Któraś moja koleżanka stwierdziła kiedyś, że marzą nam się mężowie, którzy nas pociągną w wierze, ale tacy zostają księżmi albo liderami, którzy się nie żenią. Może coś w tym jest :)

 Re: Mąż obojętny w wierze?
Autor: Jo (---.centertel.pl)
Data:   2020-04-01 21:50

Zgadzam się z Margaret. Fakt, dwoje zarówno mąż jak i żona są osobami wierzącymi nie oznacza, że ich dzieci i wnuki też będą. Skończyły się czasy dziedziczenia wiary. Choć zgadzam się, że wówczas można mieć zrozumienie u współmałżonka i nawzajem się wspierać.

Mam dwie myśli, które automatycznie mi się nasunęły po przeczytanie Twojego posta

1. Też zawsze chciałam mieć wierzącego chłopaka i o takiego się modliłam. W pewnym momencie poznałam takiego, uznałam że jest mi dany przez Boga, który wysłuchał moich modlitw. W aspekcie wiary chłopak był wręcz wyróżniający się, bardzo radykalny, również w kwestii szóstego przykazania. Bardzo rzadko można spotkać takiego mężczyznę i bardzo mnie to zauroczyło. Chętnie razem chodziliśmy do kościoła. Wszystko fajnie, ale co z tego skoro chłopak okazał się być niedojrzały emocjonalnie. Neo będę wchodzić w szczegóły, bo to jest nieistotne. Dojrzałość, charakteryzująca się stabilnością emocjonalną jest w mojej ocenie o wiele ważniejsza. Wiarę można mieć, potem stracić. Emocje, sposób ich przeżywania są bardzo silnie wdrukowane w człowieka. Jasne, że można nad sobą pracować. Ale największym błędem jaki popełniają kobiety jest przekonanie, że on się zmieni, albo że dzięki niej on się zmieni. Guzik. Nie zmieni się, nie zakładaj tego.

Zwróć uwagę na cechy, które mogą świadczyć o dojrzałości. Co zwróciło moją uwagę? To, że już po kilku tygodniach zaczął mówić o ślubie. Wg mnie to jednak za wcześnie. Wiadomo, że swój wiek już macie więc nie trzeba czekać kilka lat. Ale myślę, że rok to jest takie minimum. Uważaj na to, bo takie szybkie deklaracje mogą świadczyć o braku stabilności. Czy on nie chce zarzucić Cię swoją osobą? Czy nie zbyt gwałtownie wchodzi w Twoje życie. Dajcie sobie czas.

2. Niezależnie od tego po powyżej, czy mężczyzna jest wierzący czy nie powinien uszanować Twoja chęć trwania w czystości. Wiadomo, że pociąg jest i to że go pociagasz jest dobra oznaką. Gorzej, gdybyś w ogóle na niego nie działała. Ale nie może wymuszać na Tobie postępowania wbrew Twojej wierze. Tu musicie się nauczyć rozmowy, szacunku, kompromisów. Poznania się również w tej sferze.

Jednym zadaniem, nie skreslaj ale też nie postępuj wbrew sobie 🙂 powodzenia

 Re: Mąż obojętny w wierze?
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2020-04-02 01:09

"Od początku mówiłam mu, że z racji wiary z seksem chcę czekać do ślubu a i wspólne zamieszkanie to dopiero po ślubie, w żadnym wypadku przed. Bardzo mu się to nie podobało"

A podoba mu się katolicka etyka małżeńska? Rozmawialiście na ten temat? Jeśli nie, to zacznijcie. Dowiedz się, czy ma zamiar jej przestrzegać. Na razie Twoja uwaga jest skupiona na tym, co przed ślubem. A znacznie więcej problemów w tej sferze powstaje po. Może o tym jeszcze nie myślisz, bo prawdopodobnie ze względu na wiek masz obawy, czy w ogóle zostaniesz matką. Ale zastanówcie się, czy porozumienie między Wami w ogóle wchodzi w rachubę, jeśli poczęcie dziecka trzeba będzie odłożyć.

 Re: Mąż obojętny w wierze?
Autor: Anna (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2020-04-03 14:25

Witaj,
Miałam przez osiem lat chłopaka którego "nawracalam". Nie udało mi się. Najpierw zbyt się zaangażowałam i porzuciłam moje marzenia o czystości przedmałżeńskiej. Przed kilka lat próbowałam zerwać i choć nie wziął ze mną ślubu choć o nim wcześniej mówił to nie umiałam z nim zerwać bo za mocno zaangażowałam się.
Pan Bóg pomógł mi nawrócić się, zaufać Jezusowi. Zerwać i już nie wracać do tego chłopaka i do grzechu w ktorym z nim byłam. A gdy powiedziałam Panie Jezu niech będzie jak Ty chcesz i postanowiłam nie wiązać się z nikim ale poznawać się z ludźmi, wstąpić do wspólnoty, modlić się i czekać tak że 3 lata. A jak nie to poważnie rozważyć wstąpienie do klasztoru który sobie wybrałam. Wtedy odmówiłam znajomosc z internetowym kolega. Którym kiedyś intensywnie pisałam. Okazało się że on też przeżył nawrócenie. Spotykałam się z nim po przyjacielsku, nie nastawiając się na związek. Odpadło "napięcie" towarzyszące spotkaniom damsko-męskim, chęć pokazania się z dobrej strony itd. odkrywałam przed nim moje życie, mija rodzinę wszytkie moje i ich wady. Poszliśmy na piesza pielgrzymke żeby się bo poznać. Działałam na opak, żeby nas do siebie zrazić tzn. żebyśmy się poznali z tej trudnej strony, a nie ze strony miłych randek. Postanowiłam że pociąg do tego człowieka i tak będzie. Jak przyjda odpowiednie okoliczności. Romantyczne spacery, randki itd. ale tego nie organizowałam specjalnie. Pan Bóg nas poprowadził do małżenstwa, a my to przyjelisny. jak miałam wątpliwości przed związaniem się z nim codziennie pytałam Pana Boga co robic. Na modlitwie w Piśmie Świętym miałam odpowiedzi. Potem były nasze wspólne zamknięte rekolekcje w ciszy. Potwierdzily nam tę decyzję i ta piesza pielgrzymka. Teraz jak myślę wstecz to cieszę się że mam wierzącego Męża. Jesteśmy we wspólnocie, jedziemy na rekolekcje, modlimy się i nas to umacnia. Nawet gdy się pokłócimy jest nam łatwiej przez wiarę. Łatwiej być razem mimo trudności, a trochę ich już przeżyliśmy.
Pytaj Pana Boga na modlitwie, posłuchaj pana Jacka Pulikowskiego, księdza Pawlukiewicza, nam bardzo pomogły ich ksiazki i konferencje żeby dobrze się poznać. Swoje wady i zalety i podjąć świadomie decyzję co dalej.
Powodzenia, Ania 35.

 Re: Mąż obojętny w wierze?
Autor: katoliczka (---.centertel.pl)
Data:   2020-04-05 13:28

Z całego serca dziękuję za wszystkie odpowiedzi.
Krzysia pisała: "Może być tak,że mąż pod Twoim wpływem zmieni swój sposób patrzenia na wiarę i praktyki, ale musisz to rozeznać teraz, przed decyzją, a to zajmie Ci sporo czasu..... I będzie próbą dla Twoich przekonań, czy nie poluzujesz lub jeszcze gorzej - zrezygnujesz."
Nie umiem być ewangelizatorką. Nie umiałam w poprzedniej pracy, gdzie panoszyl się grzech. Nie umiem w obecnej, gdzie ludzie chodzący do Kościoła są szkalowani wręcz. Nie wytrzymuję tego psychicznie, ale z czegoś trzeba się utrzymywać. Ja już jakiś czas temu zmuszona byłam "poluzować". W sensie wyrzeczenia się wypowiadania swojego zdania i bólu związanego z bezsilnością. Tego nauczyło mnie życie. Mężczyzna, z którym się spotykam, nie wyświewa się z wiary, Kościoła, ale moralności katolickiej nie bierze pod uwagę.
Teraz jestem przekonana, że albo będę mieć męża, któremu będę musiała ulegać pod względem moralności (skoro związek to sztuka komporomisów to chyba oboje ulegamy sobie wzajemnie, czyli ja jemu również), albo będę do końca życia płakać z bólu nieposiadania męża w ogóle. Tak jakby wypełnianie woli Bożej w moim przypadku wyrażało się ze zrezygnowania ze związku z mężczyzną dla Boga. Jednak będąc samą nie byłam szczęśliwa. Ból samotności też chyba nie jest wypełnianiem woli Bożej. A i nie mając męża, dzieci, żyjąc samotnie, dla Kościoła też nie byłam wzorową katoliczką. Choćby nie daję Kościołowi dzieci, które byłyby ministantami, sypałyby kwiatki itp.
Ktoś pisze, że najbardziej wierzący mężczyźni to księża. Pozostaje w takim przypadku jedynie chyba czekanie aż zniesiony zostanie celibat i któryś z księży zainteresuje się mną i zechce być moim mężem. Tylko, że czasu na to też już nie mam :)
Przepraszam, to co piszę, piszę w zupełnej bezradności.

 Re: Mąż obojętny w wierze?
Autor: Xxx (---.cable.dynamic.surfer.at)
Data:   2020-04-05 14:23

Wierzący mąż nie jest gwarancją szczęścia w małżeństwie. Mówię to z doświadczenia niestety. Jeśli ktoś jest konfliktowy i choleryczny, takim zostanie, nawet jeśli jest wierzący. Oboje jesteśmy wierzący, ale konfliktów na tym tle mamy bardzo dużo. Raczej pacz na to, czy obdarza Cię szacunkiem i wolnością, czy jest gotowy na współdzielenie majątku, czy nie jest przewrażliwiony na swoim punkcie, czy przebacza, co myśli na temat wierności.... Może z czasem spotka Jezusa przez Ciebie.

 Re: Mąż obojętny w wierze?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2020-04-05 15:41

Piszesz, katoliczko: " A i nie mając męża, dzieci, żyjąc samotnie, dla Kościoła też nie byłam wzorową katoliczką. Choćby nie daję Kościołowi dzieci, które byłyby ministantami, sypałyby kwiatki itp."
To jest nieporozumienie, ktore trzeba sprostować. Koniecznie.
Naprawdę, nie jest tak, że bycie dobrą katoliczką polega właśnie na rodzeniu dzieci (które bedą ministrantami i sypiącymi kwiatki).
Można być dobrą, zwyczajną i święta kobietą bez dzieci, także w samotności. Kościół nie żąda od nikogo małżeństwa jako warunku bycia dobrym i nie mówi: jesteś gorsza, bo mi dzieci nie rodzisz. Nie daj sobie nigdy wmówić takich bzdurnym opinii.

 Re: Mąż obojętny w wierze?
Autor: orelka (---.merinet.pl)
Data:   2020-04-05 16:08

"Teraz jestem przekonana, że albo będę mieć męża, któremu będę musiała ulegać pod względem moralności (skoro związek to sztuka komporomisów to chyba oboje ulegamy sobie wzajemnie, czyli ja jemu również), albo będę do końca życia płakać z bólu nieposiadania męża w ogóle"

Owszem - małżeństwo to sztuka kompromisów, ale nie każda kwestia do kompromisu nadaje. Nie można iść na kompromis w kwestii posiadania bądź nie dziecka, bo nie wiadomo, co ten kompromis miałby oznaczać. Nie można iść na kompromis w kwestii podejścia do tego, czy można usunąć ciążę, gdy dziecko ma wady genetyczne, czy nie - bo tu nie ma półśrodków.

Są też kwestie indywidualne - każdy ma jakiś zestaw zasad, w których nie ma miejsca na kompromisy - w tych kwestiach trzeba się dobrać. I te indywidualne kwestie mogą mieć różny kaliber - mogą to być bardzo istotne sprawy, a mogą być drobiazgi - nie ma to znaczenia, bo istotne jest to, że dla danej osoby to jest ważne.
Musisz sobie najpierw sama odpowiedzieć na pytanie co jest dla Ciebie istotne i nie chcesz z tego nigdy zrezygnować, co jest ważne, ale nie aż tak żeby to była kwestia być albo nie być związku, a co jest miłe, ale niekoniecznie.
Potem trzeba przedyskutować to z kandydatem na męża i zobaczyć, czy wasz światopogląd jest spójny czy nie.
Bez tego mozna sobie gdybać czy maż - katolik to gwarancja sukcesu a mąż - ateista gwarancja porażki, czy niekoniecznie. Różnie może być i to "różnie" zależy między innymi od tego, co tak naprawdę dla każdej z osó” jest istotne.

 Re: Mąż obojętny w wierze?
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2020-04-05 20:15

"Teraz jestem przekonana, że albo będę mieć męża, któremu będę musiała ulegać pod względem moralności (skoro związek to sztuka komporomisów to chyba oboje ulegamy sobie wzajemnie, czyli ja jemu również), albo będę do końca życia płakać z bólu nieposiadania męża w ogóle".

Nie, to nie tak. Nie na tym polega kompromis w małżeństwie. W kompromisie dotyczącym różnic w wierze chodzi o to, żeby niewierzący (kulejący w wierze) mąż szanował Twoje wybory zgodne z Bożymi Przykazaniami, kościelnymi zresztą też. Nawet wtedy, gdy sam się z nimi nie zgadza czy ich nie rozumie. Ty z kolei godzisz się na to, że on jest jaki jest, chociaż wolałabyś, żeby był głęboko wierzący. Godzisz się w tym sensie, że przyjmujesz cierpienie związane z tym, że nie jesteście zjednoczeni duchowo. I nie wymuszasz na nim zmian, nie szantażujesz go swoim swoim bólem, nie wypominasz mu jego religijnej obojętności. Godzisz się, że możesz nigdy na tej ziemi nie doczekać się jego nawrócenia, mimo że będzie Ci na tym bardzo zależeć, będziesz się o nie wciąż modlić. Godzisz się, że będziesz samotna w sprawach duchowych, nie będziesz mieć z jego strony wsparcia w tej sferze życia.
Jednym słowem oboje musicie się liczyć z tym, że będziecie mieć "pod górkę". Dlatego musicie rozeznać, czy chcecie sobie taką trudną miłość ślubować, czy stać Was na aż taką hojność wobec siebie.

 Re: Mąż obojętny w wierze?
Autor: Margaret (---.wieszowanet.pl)
Data:   2020-04-05 23:38

W Kościele greckokatolickim księża mogą się żenić, ale przed święceniami. Nie czekaj więc na zniesienie celibatu. To tak idąc Twoim żartobliwym (?) tokiem.
Kiedyś czytałam, że robiono badania (nie wiem, na ile wiarygodne, nie pamiętam czy było to opisane), że poziom poczucia szczęścia jest zbliżony jeśli chodzi o mężatki i kobiety samotne. Samotność jest trudna. Ale małżeństwo też, a niedobrane to już wcale. Niektórzy porównują małżeństwo do drogi krzyżowej, inni do czyśćca.

Napisałaś: "Potem zapisałam się na portal randkowy nadal będąc przekonaną, że mam powołanie do samotności." Nadal jest w Tobie taka niepewność?

 Re: Mąż obojętny w wierze?
Autor: katoliczka (---.centertel.pl)
Data:   2020-04-17 01:56

Nie, nie czekam na zniesienie celibatu księży, bo popieram go jak najbardziej. Tak tylko pisałam :)
Może powinno się przyjąć, że małżeństwo, albo i życie w ogóle jest krzyżem. Z każdym mężem małżeństwo to będzie krzyż, tylko może po prostu z nim akurat będzie inny niż byłby z innymi? Przecież naprawdę szukałam wierzącego praktykującego. O spotkaniach z panami poznanymi na portalach katolickich, o tym co wypisywali, chętnie napisałabym książkę. Poznawałam tajniki różnych zawodów, a nawet życia seminaryjnego (jakby ktoś potrzebował), pokonywałam setki kilometrów, odbierałam z dworca, szukałam im pracy, nudziłam się na wysłuchiwaniu rzeczy, którymi oni byli zafascynowani. Naprawdę się poświęcałam :) Głęboko wierzę, że wszyscy oni byli dobrymi ludźmi. Ale nic nie wyniknęło z żadnej z tamtych znajomości poza tym, że poznawałam różnych ludzi poświęcając na to ogrom czasu. Łączyła mnie z nimi wiara (jeśli przyjąć, że wszyscy faktycznie byli wierzący praktykujący, w co też mogę wątpić), ale sama wiara do małżeństwa też nie wystarcza. Tylko, że to właśnie na niej, na Bogu, chciałam swoje przyszłe małżeństwo budować a boję się, że sama nie dam rady.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: