Autor: po prostu (---.centertel.pl)
Data: 2020-05-04 17:58
To zależy, o co sie modlisz... bo możesz się modlić o coś, czego dana osoba akurat nie chce. Spotkałam się z siostrami zakonnymi, którym ktoś powiedział, że nie chce, by modliły sie akurat o to, o co one się wtedy modliły za tę osobę - i siostry z pokorą przestawały sie modlić. Wolna wola człowieka jest bardzo ważna i trzeba ją szanować. Ktoś może się na przykład modlić za kogoś o wysoki stopień świętości i uwolnienie od jakichś ziemskich przywiązań. I wtedy - tak mi się wydaje - życie danej osoby (szczególnie w obszarze tych przywiązań) może zacząć się sypać. Tak przypuszczam. Może się sypać nie dlatego, że taka osoba żyje w grzechu, ale dlatego, że jest do czegoś nadmiernie przywiązana (np. do swojej pracy, czy nawet wspólnoty), co nie musi być grzechem, a jedynie jest pewną słabością, która jednak na ten moment trzyma jakoś te osobe przy życiu. Kiedyś może się to zmieni, ale teraz jest to jej jakoś potrzebne. A weźmy też pod uwagę, że może ta osoba chce jedynie być zbawiona - nie chce wysokiego stopnia świętości. Wystarczy jej, że jej stopień swiętości będzie przeciętny. Bo na przykład boi się cierpienia prowadzącego do wysokiego stopnia świętości. Może chce być najmniejsza w niebie. Uważam, że ma do tego prawo i - jeśli nie chce takiej modlitwy - trzeba to uszanować. Takie jest moje zdanie. Nie można łamać czyjejś wolności, bo to jest krzywdzeniem danej osoby. Tragiczna jest postawa rodzica, który mówi do dziecka: "Będziesz robił, co ja chce. Nie dyskutuj - będzie tak, jak ja chcę! Nie podskakuj!". Ktoś, kto miał takiego rodzica, gdy słyszy, że ktoś drugi uparcie się modli o coś, czego dana osoba nie chce, ma z automatu powtórkę z traumy z dzieciństwa. I może sie odciąć (obrazić).
Trzeba też czuwać nad tym, jak się modlimy. Żeby nie było w naszej modlitwie ukrytej złości czy nienawiści (np.: "Boże wstrząśnij nim, aby zrozumiał, że błądzi!"), bo wtedy jest prawdopodobieństwo, że - poprzez zawziętość i brak miłości w modlitwie - to zły duch słucha takiej modlitwy, nie Bóg. I wtedy też jest możliwe, że komuś będzie się życie sypać, kiedy zaczyna maczac w tym palce zly duch. Bo taka modlitwa może być zakamuflowanym złorzeczeniem. Tak przypuszczam. To pewnie nie dotyczy Ciebie, ale ogólnie pisze, bo to wydaje mi się ogromnie ważne w tym temacie. Ja nie jestem teologiem. Znam jedynie siostry zakonne, które - na prośbe, by się nie modlić - przestawały się modlić. Znam też osobę, która nie chciała modlitwy. I wokół tych wspomnień buduję swoje przemyślenia na ten temat. Ale wiadomo, że sytuacja nie jest nigdy zerojedynkowa. Przykład, który obrazuje w czym tkwi dylemat: słyszałam z ust fachowców, że współcześnie nie wolno stosować przymusu leczenia psychiatrycznego, nawet przy ciężkiej chorobie psychicznej, gdy ktoś żyje wyłącznie w swoim świecie. Ale gdy taka osoba zaczyna mieć tendencje samobójcze, to - zgodnie z prawem - taką osobę trzeba umieścić w szpitalu. Nie wiem, czy tak samo jest w życiu duchowym, kiedy ktoś jest w niebezpieczeństwie utraty zbawienia. Trzeba by zapytać o to jakiegoś światłego kapłana.
Osobny problem występuje, gdy mamy do czynienia z człowiekiem opętanym. Bo wtedy to zły duch może mówić przez daną osobę, że nie chce modlitwy, bo nie chce on z tej osoby wyjść. Wtedy mówimy o woli złego ducha, a nie tej osoby. Wtedy trzeba szczegóły ustalać z kapłanem egzorcystą, opiekującym się danym człowiekiem i postępować w posłuszeństwie tak, jak ksiądz egzorcysta wskażee. Nie można samodzielnie podejmować decyzji: modlić się, czy nie. W takich sytuacjach wszystko musi być ściśle określone, także w obszarze, jak chronić siebie. Bo zły duch lubi się mścić za taką modlitwę i bez odpowiedniej osłony nas samych (modlitewnej, sakramentalnej czy jeszcze innej), może to się bardzo źle dla nas skończyć.
|
|